Muzyka

poniedziałek, 29 października 2012

Drzwi, deszcz itp ...

7:30
- Mamooo ! Zaspałam, zawieź mnie do szkoły..
- Trzeba było dłużej wczoraj siedzieć na komputerze ! - krzyknęła ze złością mama, chociaż byłam pewna, że mnie zawiezie. Za bardzo zależało jej na mojej obecności w szkole.
- Dzięki. - powiedziałam wysiadając z samochodu. Miałam jeszcze kawałek do szkoły. Nagle zza krzaków wyszło dwóch chłopaków. To był on i jego kumpel. Obrócił się i przystanął na chwile. Modliłam się tylko by szedł jak idzie i ze mną nie rozmawiał. Moje prośby tam na górze chyba zostały wysłuchane bo szedł przed siebie jednak nieco wolniej.
Dostałam esa " Dresiaro, gdzie jesteś ?! " Zaczęłam odpisywać " Już docho.. " Kiedy poczułam, że zderzyłam się głową z jakimś twardym głazem.
Gorzej być nie mogło. Wędrowni postanowili zrobić sobie małą przerwę stojąc na środku chodnika i rozmawiając o wyborze alkoholu.
- Ooo.. To ty ! - prawie wrzasnął tak niewinnie -.-
- Co za przypadek ! - odgryzłam się z ironią. Ominęłam ich i szłam przed siebie. Olałam już nawet pisanie tego smsa. Włożyłam telefon w kieszeń i przyspieszyłam kroku.  Z daleka już poznałam zieloną bluzę Kaśki.
- No siema.. gdzie ty .. byłaś ? - zapytała po czym spojrzała na idących za mną chłopaków.
- Nie kojarz faktów ! - upomniałam ja po czym weszłam do szkoły. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitke a oni po prostu sobie za mną szli i śmiali sie na całe gardło z niewiadomego powodu.
Z jednej strony chciało mi się śmiać a z drugiej miałam ochotę im wygarnąć. Mimo wszystko trochę się ich bałam, bo po takich typach można się wszystkiego spodziewać.
Lekcje mijały szybko, oprócz tej jednej - ostatniej, którą prowadziła moja ukochana pani dzięki której nie potrafiłam skupić na jej gadaniu od rzeczy tylko całe 45 minut poświęcałam obserwowaniu i liczeniu mrugnięć jej paczadeł. Odjazd -.-
- Marcelino, mogłabym prosić cię byś zaniosła dziennik do 3 b ? - zwróciła się do mnie z fałszywym uśmiechem. Z resztą, to była nasza jedyna wspólna cecha. W głębi już miałam ochotę powiedzieć " nie " ale uniosłam z krzesła tyłek i ruszyłam po najważniejszą księgę świata - zasrany dziennik.
Na korytarzu jak zawsze ciemno i cicho. Słychać było jedynie głos tej starej ropuchy która tłumaczyła czym różni się od siebie meteor od meteorytu.
Gdzie ta 3 b ?! - klnęłam w duchu przyglądając się numerkom na drzwiach od klas. Jest! Namierzyłam ją wzrokiem. Podeszłam do drzwi i całkiem niespodziewanie poczułam niesamowity ból głowy.. Ooo.. Zajebiście- dostałam drzwiami. Słyszałam tylko huk, szum i rozmowy.
- Wszystko w porządku ? Żyjesz ?! - pytała zdenerwowana pani od angielskiego. Całe szczęście, że to tylko ona!
-Tak... chyba tak. - odparłam rozglądając się dookoła.
- Dokończcie ćwiczenia, ja zaraz wrócę a ty Dominika ! Chodź tutaj ! - zawołała niziutką i promienną brunetkę. - Popilnuj jej przez chwile.
- Dobrze. - rzekła i siadła obok. - Bardzo głowa boli ? - zapytała z grymasem na twarzy.
- Nie jest źle.. Troche mi się jeszcze wszystko marze. - odparłam.
- A ty Iwan ?! Jesteś dumny ? - zapytała ironicznie dziewczyna a ja usłyszałam tylko głośne trzaśnięcie drzwi za plecami.
Zadzwonił dzwonek. Jeszcze chwile mnie przetrzymali z lodem na głowie ale wreszcie pozwolili iść do domu. Wierna przyjaciółka jak zawsze czekała zaniepokojona a kiedy opowiedziałam jej co się stało z zamartwienia zaczęła się śmiać.
Na dworze deszcz.. mokro i zimno. Coś czego nie lubię. I jeszcze ta boląca głowa.
- Dasz radę iść piechotą do domu czy zadzwonić po brata ? - zapytała mnie przyjaciółka. Ja w ramach odpowiedzi na to pytanie posłałam znaczące spojrzenie i wyszłam na zewnątrz.
- Ta pogoda mnie dobija. - odparłam zarzucając kaptur na głowę. Nagle na ramieniu poczułam, że ktoś mnie zatrzymuje, odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. To było on - jak porażenie prądem.
- Jakiś problem ? - wydukałam całkiem spokojnie.
- Przepraszam za tamto.. - powiedział ze skruchą chłopak który zawsze był pewny siebie w gronie swoich kumpli.
- Nie rozumiem.
- Uderzyłem cię drzwiami w głowę. To naprawde było przypadkowo i niechcący. Gdybym wiedział, że tak sie stanie wytrzymałbym te 5 minut do przerwy. - powiedział i lekko się uśmiechnął. Już nie miałam siły się na niego gniewać.
- Ok, zapomnijmy. - odparłam i po raz pierwszy obdarzyłam go uśmiechem, jednak nie mógł się nim nacieszyć zbyt długo bo jak to bywa w moim zwyczaju ruszyłam w swoją stronę.
- Zawsze kiedy rozmawiamy spieszysz się gdzieś.
- Może i to strasznie dziwne ale .. głowa mnie boli. - odparłam z sarkazmem. - Wybacz, kiedy indziej pogadamy.
- Może jutro.. ? Tam gdzie wczoraj wieczorem.
- Daj sobie spokój z pierwszoklasistką ! No weś.. chyba masz swój honor !
- Przecież to nie jest randka, chce po prostu pogadać, jakoś wynagrodzić te drzwi. Z resztą ty zadecydujesz..
- Ok. - odparłam po krótkiej ciszy. Staliśmy na wprost siebie tak blisko. Nie wytrzymałabym dłużej tego spięcia, musiałam zwiać.



sobota, 27 października 2012

Jak masz na imie ?!

- Kto by pomyślał rok temu, że o tej porze będę pić z tobą tigera na opuszczonym placu zabaw. - stwierdziła towarzyszka.
- Kiedyś rodzice uprzedzali nas przed takimi ludźmi, teraz sami tacy jesteśmy. - 
- Co byś zrobiła gdyby ktoś tu teraz przyszedł i chciał nas zgwałcić ? 
- Przestań tak pieprzyć.. Boję się. - odparłam lekko przerażona. Po chwili obydwie zaczęłyśmy się z tego śmiać ale w pewnym momencie nie było nam do śmiechu. Drogą główną szło kilka typów. Śmiali się i gadali dość głośno, Mogłabym się założyć, że nie byli trzeźwi. 
-Marcel.. - wyszeptała Kaśka. - Co robimy .. ? 
- Nic. Nie ruszaj sie i nie odzywaj. - powiedziałam bez przerwy obserwując nadchodzących mężczyzn. Kiedy podeszli bliżej byłyśmy w stanie stwierdzić że wyglądają znajomo. 
- Ooo.. Dobry wieczór dziewczynki. - odezwał się jeden z nich i ruszył w naszą stronę wraz z resztą gości. 
My siedziałyśmy cicho i próbowałyśmy nie dać nic po sobie poznać. 
- Co wy o tak późnej porze tu robicie ? - ciągnął dalej ten sam chłopak. Już go poznałam po głosie.. To był Boczek. 
- A wy niby co ?! - odpysknęłam lecz po chwili zaczełam tego żałować. 
- Przydało by wam się paru kolegów co by was obronili. Tylu się tu zboczeńców kręci w okolicy, że strach takim ładnym dziewczynom z domu wychodzić. 
- To chyba nie wasza sprawa gdzie i kiedy wychodzimy. - mówiłam dalej. W pewnym momencie z grupki stojącej z tyłu wyszedł typ którego już dziś widziałam przed szkołą. 
- Wybacz za kolege.. Jak widać troche jest chwycony. - powiedział stojąc jakiś metr przede mną. Stanowczo za blisko.. 
- Dobra.. tylko zaprowadźcie go do domu. - doradziłam jak jakaś idiotka.
- Ok, chcecie się napić ? - zaproponował a ja zorientowałam się, że nie jestem sama. Kaśka siedziała cicho na huśtawce w bezpiecznej odległości i obserwowała zataczającego się Boczka.
- Nie, dzięki. - odmówiłam, chwyciłam przyjaciółke za rękaw i ruszyłam wstecz. 
- Gdzie uciekasz ? - ciągle zwracał się tylko do mnie ze świadomością, że jestem z koleżanką. 
- Nie uciekam, po prostu wracam do domu. 
- Jeśli tu nie wrócisz uznam, że to ucieczka. - "pogroził mi". Gotowałam się w sobie.. to nie ze złości. Czułam się, że chcę tam zostać ale nie mogę. Stanęłam w miejscu.. przemyślałam. Wróciłam do niego, nie spuszczał ze mnie wzroku, patrzył ciągle w oczy a ja zachowując się tak samo wyrwałam mu z ręki puszkę z piwem, napiłam się 3 łyki a jego po prostu zatkało. Wróciłam do Kaśki i ruszyłam przed siebie. 
- Jak masz na imie ?! - krzyknął chłopak. 
- Doprowadźcie tego pijaka do domu ! - krzyknęłam i szłam przed siebie. 
Milczałyśmy. Po paruset metrach stanęłam na wprost Kaśki i zaczęłam. 
- No co jest ? Sparaliżowało cię? To tylko Boczek z bandą. 
- Wiem.. ja .. ja .. ja się tylko przestraszyłam. 
- No widzę właśnie ! 

Nowy ..

Dzień jak co dzień. Budzę się rano- wstaję i marzę by wydarzyło się coś niesamowitego.
- Siema. - przywitała mnie koleżanka w autobusie szkolnym.
Słuchawki na uszy i mocny beat rapu który po prostu rozpierdala mi system. Tak.. To jedno z niewielu rzeczy, które zmieniły moje życie. Kiedyś było inaczej.. byłam popową dziewczyną, która myślała tylko o kolegach z klasy i nie dostrzegała ich mega dziecinności i braku szacunku do płci pięknej. Byli debilami, nie wiem jak teraz ale może jakoś się wyrobili. Kiedyś na widok nauczyciela szybko chowałam telefon do kieszeni, teraz mam to gdzieś. Kiedyś nosiłam jeansy, teraz nosze dresy. Krótko mówiąc " Czas wszystko zmienia ".
- No hej - przywitał mnie klasowy lizus.
- Cześć. - przycięłam krótko.
- Dziś kartkówka z matmy.
- Zajebiście, i co w związku z tym ?
- Nic, umiesz ?
- Nie, a co cię to interesuje ? -zapytałam i poszłam w swoją stronę.
- No łapa ! - powiedziała z uśmiechem Kaśka. - Od rana będzie ludzi dołować ! Ej.. patrz ! - szturchnęła mnie i mówiła nieco przyciszonym głosem. - Przystojny, no nie ? - zapytała pokazując dyskretnie na jednego chłopaka.
- Eee... Chodź przed szkołę bo zaraz mi ci nauczyciele wypalą dziury.
Stałyśmy pod ścianą. Kaśka jak zawsze obserwowała ukradkiem każdego osobnika znajdującego się w zasięgu jej wzroku a ja miałam wszystko gdzieś. Czułam się pusta jak puszka po Tigerze. A właśnie !
- Kaśka.. idziemy dziś na tigera ..
- Spoko, muszę się dziś wyżyć. - odparła przerywając na chwilę patrol.
Byłyśmy takie inne a takie identyczne. Potrzebowałyśmy tego samego a jednak całkiem czego innego. Nasze dusze potrzebowały się siebie nawzajem, więc nie byłyśmy w stanie się rozdzielić.
- Coś ty taka dziwna się zrobiłaś ?
- Bo nie mam o czym myśleć.Pustka..
- Ooo.. Idą ze szlugów. - zauważyła przyjaciółka.
- No .. - potaknęłam a po chwili moją uwagę przykuł wysoki brunet idący z nimi. Widziałam go pierwszy raz - A ten z tyłu to kto ?!
- Nowy .. Przedłużył sobie wakacje chyba.. - zakpiła Kaśka.
Nie spuszczałam z niego wzroku. Podszedł do reszty ekipy i przywitał sie z każdym. Był taki jak inni..
- Marcelina ! Co jest ?
- Czwartek.
- Kurna.. tyle to ja wiem. Co sie tak na niego gapisz ?
- Nie gapie sie ! - zakończyłam temat, obróciłam sie na stopie i weszłam do szkoły.