Muzyka

wtorek, 22 stycznia 2013

Ka Te Dwa Pięć Trzy Osiem

Kiedy chłopak postawił mnie wreszcie na ziemi odparłam.
- Naprawdę nie opuścisz mnie na krok przez cały tydzień? - pokiwał przecząco głową a ja rzuciłam się mu na szyję. - Jesteś taki kochany! 
- Jeśli mam o ciebie zadbać przez ten czas to najpierw musimy załatwić najważniejszą sprawę.. Pojedziemy do lekarza. 
- Wszystko jest ze mną w porządku. - objaśniłam. 
- Powiedzmy że ci wierzę, ale wolę sie upewnić. - dodał i kazał mi się ciepło ubrać. Wzięłam szybki prysznic nie myjąc włosów i zrobiłam poranną toaletę. Po czym szybko się ubrałam i wyszłam z domu. 
Na dworze nie było mrozu. To chyba pierwszy taki dzień kiedy nie musiałam się tak grubo ubierać.
Chłopak uprzejmie otworzył mi drzwi od samochodu a po chwili siedział już na miejscu kierowcy odpalając auto.
- Mam do ciebie jedno trudne pytanie... - zaczął powoli chłopak. - Wiesz może kto to był?
- Nie rozumiem..
- Kto ci to zrobił.. Wczoraj.
- Aaa... - jęknęłam smutno po czym wróciły do mnie bolesne wspomnienia.
- Przepraszam, nie powinienem pytać ale jeśli .. jeśli domyślasz się kto mógłby to być to raczej tego tak nie zostawimy, prawda? - ciągnął dalej wyjeżdżając już z bramy.
- To był chłopak Kaśki. - wyrzuciłam z siebie ten bolesny fakt i odwróciłam głowę w stronę okna. Liczyłam na to, że zrozumie że to koniec tematu.

Wpatrywałam się w migające drzewa i okolice którą znałam na pamięć. Przypomniało mi się dzieciństwo. Czas kiedy nie miałam tylu problemów, nic mnie nie obchodziło : to jak wyglądam i jak widzą mnie inni. Jednak nie chciałabym wrócić do tamtych czasów. Piaskownica, lalka i karuzela na placu zabaw całymi dniami już by mnie nudziły. Nie potrafiłabym znaleźć w nich szczęścia. A co jest teraz moim szczęściem? ..

- Ej? Jesteśmy już na miejscu. - odparł chłopak patrząc w moją stronę co zauważyłam w odbiciu szyby.
- Okej. Zostajesz w samochodzie czy idziesz ze mną? - zapytałam kiedy zaparkowaliśmy już obok czerwonego forda.
- Pójdę z tobą. Chyba, że nie chcesz?
- Nie! Spoko. - odparłam i wysiadłam z samochodu. Czułam się lekko zestresowana. Nie lubiłam szpitalów i lekarzy pomimo to, że pomagają ludziom. Na ich widok przypominałam sobie połamane ręce, skręcone kostki i ból przy wyrywaniu mleczaków. Ahh... Masakra!
- Marcyś, boisz się? - podszedł do mnie szybkim krokiem i ujął w talii. Pochylił głowę a nasze usta były tak blisko..
- Nie lubię szpitali. - szepnęłam zerkając w stronę wejścia do budynku. - Ten zapach... ta woń.
- Rozumiem, postaramy się załatwić to jak najszybciej się da, a jeśli wszystko będzie okej..
- Właśnie! A co jeśli nie będzie okej?! - odparłam spanikowana odpychając ode mnie chłopaka.
- Bądźmy dobrej myśli, pamiętaj że cokolwiek by sie działo - pomogę ci ! - przysięgnął patrząc na mnie a ja miałam spuszczoną głowę w dół. Słuchałam go ale moją uwagę skupiłam na ziemi. Ponownie podszedł do mnie blisko i objął. - Wszystko będzie ok .. - wyszeptał. - Później cię gdzieś zabiorę.
- Gdzie?
- Nie powiem, niespodzianka! - wyszczerzył zęby, chwycił mnie mocno za rękę i ruszył w stronę wejścia do szpitala.

Serce waliło mi jak młot kiedy młoda lekarka mnie badała. Nie ze względu na to, że jest to niekomfortowe doświadczenie.. ale dlatego, że bałam się że ten drań mi coś zrobił! Po jakimś czasie poprosiła bym się ubrała i usiadła przy biurku. Ręce trzęsły mi się kiedy zapinałam spodnie a w duchu modliłam się by wszystko było w porządku. Kobieta nie była zbyt rozmowna, więc prawie cały czas panowała cisza, jednak nie przeszkadzało mi to. Wolałam by milczała niż fałszywie uspokajała lub gadała o głupotach.
- Z tego co zauważyłam.. - zaczęła i przygryzła lekko wargę zastanawiając się jak dobrać słowa. - Wszystko jest raczej okej. - wymamrotała ciągle wpatrując się w dokumenty.
Odetchnęłam z ulgą jednak ten fakt umknął uwadze lekarki. Może i lepiej.
- Nie widzę tu żadnych komplikacji. Najważniejsze by dbać o higienę i pilnować regularnych wizyt. - dodała na zakończenie i po raz pierwszy obdarzyła mnie bladym uśmiechem.
- Dziękuję. - odparłam idąc w stronę drzwi gabinetu. - Do widzenia.

- I jak kotku? - szepnął mi na ucho na korytarzu zanim jeszcze zdążyłam zamknąć drzwi. - Wszystko ok ?
- Tak! - powiedziałam uradowana i rzuciłam się mu na szyje w wejściu do szpitala.
- A nie mówiłem.. ? - zacytował usatysfakcjonowany.
- Dobra dobra... A co z niespodzianką? - upomniałam się z rozkapryszoną miną.
- Mogę Cię gdzieś porwać? - zapytał a po chwili dodał. - Tsa... a po co ja ci się w ogóle pytam o zdanie?! - wrzasnął i biegiem ruszył ze szpitala. Wszyscy gapili sie na nas jak na wariatów bo pędziliśmy po prostu przed siebie.
- Gdzie my biegniemy? - zapytałam zasapana.
- Przed siebie! - krzyknął śmiejąc się głośno.

                                                        ~ Na miejscu ~
- Hah, nie wpadłabym na to! - wrzasnęłam uradowana. - Jak ja dawno nie byłam na lodowisku!
- Oj nie gadaj tyle tylko chodź! - pociągnął za rękaw i ruszył wykupić wejścia.
-Eeejj.. Ja już zapomniałam jak się jeździ!
- Ta.. Jak ty nie umiesz jeździć to ja zostanę księdzem.. - zakpił
- Nieee.. - pochmurniałam.
- Co nie? - zapytał marszcząc czoło.
- Nie będziesz księdzem.. ? - wymamrotałam pod nosem.
- Będę, ale się nie martw. Będziesz moją kochanką! Hahah. - wybuchnęliśmy razem śmiechem.

                                           ~   Dnia następnego   ~ 


Drogi Pamiętniku.. Bardzo dawno do Ciebie nie pisałam.. Zamierzam to zmienić.W moim życiu pojawił się ktoś nowy. Jeśli mam być szczera to '


- Hej! Co ty tu robisz tak cichutko?! - wpadł do pokoju Kamil. Szybko zamknęłam pamiętnik i odłożyłam do szuflady w szafce nocnej a on zaczął mnie całować.
- Co ty robisz? .. - zapytałam starając się oddychać kiedy on mnie tak przygniatał.
- Całuję cie. - odpowiedział nie przerywając czynności.
- Tak? A myślałam, że usiłujesz udusić! - zażartowałam a on wziął to na poważnie. Odsunął się w jednej chwili i usiadł obok wpatrując się w podłogę.
- No żartowałam przecieeeeż.. - jęknęłam i usiadłam mu na kolanach.
- Co ty robisz? - zapytał mnie a ja odparłam.
- Siadam ci na kolanach.
- A myślałem, że odrętwiasz mi nogi. - rzucił sarkastycznie i wyszczerzył zęby. Byliśmy już kwita.- Dziś będziesz odpoczywać w domu.
- Dlaczego?! - oburzyłam się dziecinnie.
- Wczoraj byliśmy na lodowisku, zaliczyłaś 7 upadków i o mało się nie połamałaś. Dziś masz regenerować siły. - rozkazał mi traktując mnie oschle.
- Traktujesz mnie jakbym była ciężko chora a przecież nic mi nie jest!
- Co oglądamy? - zapytał szybko zmieniając temat.
- Pffff..
Dzień dłużył mi się w nieskończoność ale pomimo to wolałam być z Kamilem w domu niż sama gdziekolwiek indziej. Nie poruszyliśmy dziś tematu który sprawiał, że miałam mdłości. Może zrozumiał, że na razie muszę ochłonąć.
- Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego Lolę zostawia chłopak. Nie tracąc czasu, dziewczyna angażuje się w związek z jego najlepszym przyjacielem.- Dziwka ( wtrącił chłopak ) Lola zaczyna mieć coraz większe problemy, eksperymentuje z narkotykami, pociąga ją seks, jednocześnie nie może porozumieć się z samotnie wychowującą ją matką, Anne. - przeczytał chłopak opis filmu który właśnie trzymał w dłoni.
- Dlaczego dziwka?! - zmarszczyłam czoło i uniosłam jedną brew.
- Bo zachowała się jak łatwa dziewczyna. - odparł i usiadł obok mnie.
- Gdybym zaczęła kręcić z twoim kumplem miałbyś o mnie zdanie dziwki?
- To zależy..
- Zależy od czego? - ciągnęłam dalej.
- Od tego czy uważasz się za moją dziewczynę?
- Zależy czy ty uważasz się za mojego chłopaka. - jęknęłam i nastała chwilowa cisza. Cisza której nie lubiłam.
- Pogubiłem się.. Mogę załatwić to łatwiej? - zadał mi retoryczne pytanie więc nawet nie miałam zamiaru na nie odpowiadać. Wstał i spojrzał mi w oczy. Nabrał powietrza do płuc jakby zaciągał się przy paleniu papierosa i zaczął mówić.
- Nie wiem kim dla mnie jesteś w teorii, ale w praktyce...
- No nie! - wrzasnęłam - Muszę odebrać! - burknęłam oburzona spoglądając na komórkę. W duchu wyklinałam tego kogoś kto w takim momencie zapewne dzwoni o pierdołę.
Spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany...
- Słucham?! - mruknęłam starając się kryć moją złość. - No haloo! - uniosłam głos bo nikt się nie odzywał.
- On mnie zabije. - usłyszałam ochrypnięty głos przyjaciółki. - Zabije mnie - powtórzyła. - Pokłóciliśmy się a teraz chce wywieźć mnie do domku letniskowego w górach. Tam... wykorzysta mnie ostatni raz.
- Gdzie jestes?! - zapytałam zdenerwowana.
- U niego. Zaraz jedziemy w góry. - wyszlochała dziewczyna.  - Ka te  dwa pięć trzy osiem - usłyszałam a po chwili Kaśka się rozłączyła.
Szybkim ruchem sięgnęłam po kartke i długopis by zapisać i nie zapomnieć tego co powiedziała mi dziewczyna.. ka te dwa pięć trzy osiem - powtarzałam pod nosem.
- Kamil! Musimy ratować Kaśkę, ten gwałciciel to jej chłopak, chce ją wywieźć w góry i zrobić krzywdę.
- Czekaj,.. powoli bo czegoś tu nie rozumiem. Jej chłopak chce ją zgwałcić?
- Nie wiem co chce jej zrobić ale wątpie by jej nie zgwałcił. Nie wiem co mam robić by jakoś pomóc! - prawie krzyczałam.
- Spokojnie, usiądź i powiedz mi co to jest to co zapisałaś.
- Nie wiem, jakiś szyfr który mi podała i od razu straciłyśmy kontakt.


******************************************************
Przepraszam, że tak długo to trwało, ale nie miałam weny. Poza tym mam dziś ważny dzień (♥rocznica♥) więc jeśli rozdział mi nie wyszedł to chyba mi wybaczycie :)))
Dziękuję Wam wszystkim za komentarze. One tak strasznie motywują! Postaram się napisać następny rozdział jak najszybciej się da :*** Pozdrawiam !
Mam do was jeszcze jedną prośbę. Napiszcie mi w komentarzu czego ode mnie oczekujecie. O czym chciałybyście przeczytać w następnych rozdziałach :) Dzieki

wtorek, 15 stycznia 2013

Gwałt

Wpadł do mojego domu i przycisnął mnie z całej siły do ściany.
- Zasada numer 1 - Masz milczeć!
- Kim jesteś?! - wrzasnęłam przerażona. - To boliii !
- Zamknij sie! Nie zrozumiałaś dziewczynko co się do Ciebie mówi? Milcz! Zasada numer 2 -Ja tu wyznaczam reguły a ty masz się ich trzymać! A teraz zasada numer 3 .. nadążasz?
Patrzyłam na niego i bałam się cokolwiek powiedzieć. - Kurwa, jeśli pytam to odpowiadasz! Taka jest zasada.
Kiwnęłam głową.Byłam bez szans. Musiałam go zwieść.
- Więc teraz cichutko odbierzesz telefon i będziesz rozmawiać jakby nigdy nic bo jak widać skurwysyn nie odpuści. No już! Odbieraj.
Zrozpaczona sięgnęłam już po słuchawke - Aaa.. Jeśli ktoś się zorientuje, że jesteś przestraszona to już więcej Cię nie zobaczą. - dokończył i podał mi telefon.
- Haloo? - jęknęłam starając się mysleć o czymś przyjemnym. Myślałam o Kamilu.
- Heeej! - wrzasnął pogodnie a kamień spadł mi z serca. Jednak na marne, przecież i tak nie mogę i nie wiem jak dać mu jakiś znak, że jestem w niebezpieczeństwie. - Masz mnie już dość? -zapytał przyjaciel.
- Powiedz, że tak! - rozkazał mi obcy mężczyzna i mocniej ścisnął szyje.
- Tak. - jęknęłam co zabrzmiało mało autentycznie.
- Nie rozumiem... - odparł chłopak. - Nie chcesz się już spotykać? - dopytywał dalej zbity z tropu.
- Albo ty .. albo on. - szeptał mi na drugie ucho zabójca.
- Chcę - wyszeptałam rozpaczliwie do słuchawki.
- Marcelina, nie rozumiem, jesteś dziwna.  - powiedział posmutniały Kamil.
Nastała cisza. Mężczyzna stojący za mną położył dłoń na moich pośladkach i dotykał je niedelikatnie. Tak bardzo chciałam sie wyrwać.. ale nie mogłam. Jego dotyk sprawiał że czułam wstręt do własnego ciała.
- Jesteś tam jeszcze? - zapytał chłopak.
Facet rozpiął mi spodnie i włożył rękę w majtki. Był taki niedelikatny ale starałam się udawać, że sprawia mi to przyjemność. Odwróciłam się do niego przodem i podwinęłam wysoko bluzkę. Słuchawke oddaliłam lekko od ucha ale pomimo to słyszałam co mówi do mnie Kamil.
- Ahhhhhhh.. Przyjemnie mi. - jęczałam do słuchawki. - Chce Cię w sobie poczuć. - wysapałam odchylając głowę w tył.
- Yyy.. Mam tam przyjechać? - zapytał zbity z tropu.
- Taakkk... Chcę więcej! - krzyczałam "napalona" .
Mężczyzna zsunął ze mnie spodnie i mocno się na mnie oparł. Upuściłam słuchawkę a telefon spadł na podłogę i rozwalił się na części. To była moja ostatnia nadzieja... Nadzieja, że Kamil tu przyjedzie.
Przez głowę przechodziło mi tysiące pomysłów żeby jakoś przedłużyć tą akcje. Żeby mnie nie zgwałcił! Tak bardzo się go bałam jednak jakoś starałam się grać napaloną nastolatke! Łzy cisnęły mi się do oczu i sama nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieje.
- Suczko... pamiętasz zasade numer 2?
- Tak. -odparłam podniecającym tonem.
- Teraz o niej zapomnij, spęłnię twoje pragnienia a później wyjedziemy gdzieś daleko i się Tobą zaopiekuje. Już nigdy nic ci nie będzie grozić. Będziesz bezpieczna!
- Chciałabym.... długą grę wstępną. Rozpal mnie!
Szybkim ruchem pociągnął mnie za sobą i połozył na podłodze. Ściągnął wszystko co miałam na sobie i zaczął robić swoje.
Jego chropowaty i niedelikatny język, moje mięśnie same się zaciskały, odmawiały posłuszeństwa. Zamknęłam oczy i myślałam o poprzednim wieczorze. O tym jak robił to Kamil, tak delikatnie z uczuciem. To pomagało mi przezwyciężać pragnienie wymiotu, krzyku, łez. Pomagało udawać.
Moje fałszywe jęki, jedyne co było szczere to przyspieszony oddech - ze strachu.
- Dobra... Teraz się zabawimy. - odparł rozpinając swoje spodnie.
- Zaczekaj chwile..  - jęknęłam do niego odpychając sie mocno nogami. Był już tak blisko... - Przestaaań!!

- Marcelina! - krzyknął chłopak wbiegający do salonu. - Co się stało? Czemu leżysz tu nago!?
Uniósł mnie z podłogi, położył na kanapie i przykrył kocem.
- Szkoda, że nie przyjechałeś wcześniej.. - odparłam już nieco spokojniej bo opanowałam emocje po tym co się już stało.
- Musiałem wziąść prysznic.. A co? Nie zaczekałaś na mnie? - zapytał zmartwiony Kamil.
- Ktoś cię już wyręczył. - jęknęłam po czym wybuchnęłam płaczem.
Nie pocieszał mnie, klęczał na podłodze przy łóżku i milczał wpatrując sie w zapłakaną twarz. Zapewne chciał zrozumieć moje ostatnie zdanie i powtarzał je w myślach już 10 raz.

Opowiedziałam mu wszystko dokładnie i jak tak naprawde wyglądała nasza rozmowa.
- Chciałam dać ci jakiś znak.. Zaczął mnie macać i wkładać ręce do środka. Jak inaczej miałam cię tu ściągnąć? Musiałam udawać podnieconą byście obaj mi uwierzyli.. To było straszne! ..
- Przepraszam.. - spochmurniał chłopak. - Obiecuje ci, że nie zostawie tego tak.. Nie zrobił ci krzywdy? Boli cię coś?
- No wiesz... - zaczęłam.
- Ok, zawiozę cię jutro do lekarza jeśli... sie zgodzisz. - wymamrotał mocno mnie przytulając. Jeszcze nigdy tak bez powodu mnie nie przytulił. Czułam sie taka bezpieczna w jego ramionach.  - Zostanę dziś z Tobą.
- Nie trzeba.. Poradzę sobie. - odparłam z niechęcią bo nie chciałam sprawiać mu kłopotu. Poza tym musiałby się tłumaczyć rodzicom gdzie, po co i dlaczego.
- Nie ma mowy. A jutro z rana od razu jedziemy do lekarza. Ja muszę mieć pewność, że ten drań nic ci nie zrobił..
- Kamil... Ja nie jestem pewna.. ale on chyba.. on skończył we mnie. - odparłam i spuściłam głowę w dół. Trudno mi było nawet o tym myśleć.
- Pamiętaj, że zawsze masz mnie!
Ubrałam piżame i położyliśmy się do łóżka. Mocno sie w niego wtuliłam i starałam się nie myśleć o tym co było..
                                          ~ Następnego dnia ~
Obudziłam się ale nie było obok mnie chłopaka jednak słychać go było z kuchni. Pewnie się już rozgościł. Wstałam i szybko się ubrałam. Założyłam czerwoną koszulę w kratke i szare rurki po czym zeszłam do kuchni.
Już na schodach czuć było zapach świeżo zaparzonej kawy.
- Hej, już wstałaś? - zapytał zdziwiony kiedy podeszłam do niego by spojrzeć co robi. - Myślałem, że dłużej pośpisz. - powiedział po czym pocałował mnie w czoło. Dopiero teraz zauważyłam jak się mną opiekuje. Gdzie ja miałam oczy?!
Uśmiechnęłam się do niego i dodałam. - To nic, przynajmniej pomogę ci w śniadaniu.
- Muszę ci coś powiedzieć.. - zaczął dosyć tajemniczym tonem. - Słodko wyglądasz jak śpisz. - dokończył i uśmiechnął się szeroko skupiając sie na smarowaniu chleba dżemem.
- W tym komplemencie można dopatrzyć się też niemiłego faktu. - stwierdziłam przybierając swoje podejrzane spojrzenie.
- Niby jakiego? - zapytał zaskoczony Kamil.
- Że kiedy się obudzę już nie wyglądam słodko... - wymamrotałam z "zasmuconym" wyrazem twarzy.
- Co prawda.. to prawda. - powiedział z powagą a po chwili ciszy dodał - Doskonale wiesz, że żartuje.

Zjedliśmy razem śniadanie, które praktycznie przygotował Kamil. Nie spodziewałam się, że kanapki jego roboty będą lepsze od moich! Naszą rozmowę przerwał telefon. Odłożyłam szybko kanapkę na talerz i pędem rzuciłam się na komórkę leżącą na szafce w przedpokoju. Dzwonili rodzice.
- Słucham
- Hej Marcyś. Jak sobie radzisz? - zapytała mama z zainteresowaniem w głosie.
- Dobrze, właśnie jem śniadanie.
- Wszystko w porządku? - dopytywała a ja przez chwilę zamilczałam. Przypomniały mi się przykre wspomnienia z wczorajszego dnia. - Haloo?
- Tak mamo, wszystko ok.
- Nie wydaje mi sie! - zaczęła panikować.
- Radzę sobie mamo! - zapewniałam po czym nagle telefon wyrwał mi Kamil.
- Witam. - zaczął powoli. - Niech pani spokojnie załatwia swoje sprawy z mężem. Marcelina nie jest sama, pomagam jej tu. - wyjaśnił wszystko po czym nagle powiedział - Niech pani wybaczy, zapomniałem się przedstawić, jestem Kamil, przyjaciel Marceliny. Już kiedyś byłem u niej po płyty, kojarzy pani? - wyprostował i czekał na odpowiedź mamy. Chciało mi się śmiać patrząc na jego minę i słuchając tej żywej rozmowy z moją mamą. Kiedy wszystko sobie wyjaśnili i moja mama zadała mu jeszcze kilkadziesiąt pytań wreszcie pojęła, że wszystko jest OK i powiedziała że wrócą dopiero za tydzień. - Miło mi było, do zobaczenia! - pożegnał się przybierając przekonującego tonu po czym się rozłączył.
- Fajna ta twoja mamuśka, może troche zbyt spanikowana ale fajna teściowa by była.
- Haha.. A jesteś może chętny? - zażartowałam.
- Czemu nie..? - odparł po czym chwycił mnie pod pachami i uniósł wrzeszcząc " Mamy jeszcze tydzień na szaleństwo ! "






poniedziałek, 14 stycznia 2013

Omylna Intuicja

                                                 ~      Oczami Kamila      ~
Obudziłem się o 5 rano, ale leżałem w bez ruchu. Nie mogłem już zasnąć, bo ciągle o czymś myślałem.
O wczorajszym dniu, wieczorze spędzonym z Marceliną. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy.. W sumie znamy się bardzo krótko, ale wiem że z inną koleżanką tak daleko bym się nie zapędził. 
Słysze skrzypienie łóżka. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i spała dalej. Położyłem się na drugi bok i przyglądałem się jej poważnej i skupionej minie. Byłem ciekawy o czym teraz śni.. Wyglądała tak słodko. Kręcone ciemnobrązowe włosy opadały na jej czoło przysłaniając przy tym oczy. Odgarnąłem delikatnie włosy z czoła i delikatnie je pocałowałem. Nie obudziłem jej - spała dalej. 


Wzdrygnęłam się, bo usłyszałam dźwięk rozbijającego się szkła. Podniosłam powieki i pierwsze co zauważyłam to duży, oświetlony pokój. Pokój w którym zasnęłam tamtego wieczoru. Powoli przechyliłam odrętwiałą szyję w prawą stronę i zobaczyłam obok wpatrującego sie we mnie chłopaka.
- Która godzina? - jęknęłam jeszcze przyćmiona.
- 10:30. - odpowiedział uśmiechając się.
Uniosłam się z poduszki i szybko zawinęłam wokół kołdry. Kazałam się mu odwrócić żebym spokojnie założyła bluzkę i spodnie.
- Moi rodzice wrócili.
- Jak to?! - o mało nie wrzasnęłam. - W takim razie jak ja stąd wyjde? - zapytałam przerażona.
- Normalnie, najpierw moimi drzwiami później w dół do kuchni - zjesz śniadanie i odwiozę cię do domu.
Nie skomentowałam tego i pozwoliłam mu się odwrócić. Uśmiechał się jak głupek z niewiadomego powodu, jednak nie miałam ochoty go wiedzieć czemu. Gdzie łazienka? - zapytałam po czym wyszłam z pokoju.
Na parterze słychać było rozmowy rodziców Kamila. Wydawało mi się, że mają całkiem dobre humory bo zdania przeplatali chichotem.
Przepłukałam twarz i wróciłam do pokoju chłopaka. Uchylił okno i zrobiło się tu nieco chłodniej. Chłopak pochylony był nad jakimś plecakiem. Spytałam co robi.
- Pakuję plecak, bo muszę dziś załatwić pare spraw a jadę motocyklem.
- Jak mam rozmawiać z twoimi rodzicami? - zapytałam delikatnie.
- Na luzie, jakbyś była moją dziewczyną. Przerabiali to setki razy i myślą, że miałem tysiące dziewczyn a nie miałem ani jednej. - zachichotał kładąc plecak na sofie. - To jak? Głodna ?
- Nieco. - odparłam z lekkim grymasem na twarzy. - Chyba mam kaca.
Zeszliśmy na dół po schodach a ja w duchu modliłam się żeby rodzice chłopaka nie sprawili że zrobię sie czerwona i braknie mi słów.
- Cześć ! - przywitała syna niska kobieta. Podeszła do niego i mocno przytuliła po czym spojrzała na mnie.
Miała kasztanowe, średniej długości loki do ramion i brązowe oczy.
- Dzień dobry. - odezwałam się pierwsza jak wypadało młodszej spoglądając również na mężczyznę siedzącego na kanapie. Rodzice chłopaka byli wyluzowani i wyglądali na wypoczętych. Serdecznym głosem przywitali się ze mną i się zaczęło.
- Mam rozumieć, że chcesz nam przedstawić.. koleżankę, tak synu? - odparł tata chłopaka siedzący na kanapie przed telewizorem. Mama chłopaka przyglądała mi się jednocześnie błąkając sie po kuchni kiedy przygotowywała śniadanie.
- Posłuchajcie, to jest Marcelina i przenocowała u mnie dziś bo jej rodzice tez wyjechali a nie chciałem żeby była sama. - wyprostował wszystko chłopak jednak starszego pokolenia ludzie nie zrozumieli tego i nadal ciągnęli.
- Kamil, przecież zrozumiemy że jesteście razem! Też kiedyś byliśmy w waszym wieku! - zachęciła brązowooka kobieta.
- Dobra! Jesteśmy parą!~Co jest do jedzenia?! - wrzasnął chłopak jednym tchem a ja o mało nie wybuchnęłam śmiechem. Na pewną chwilę zapadła cisza.
- No, i trzeba było tak od razu. - westchnął facet z salonu.

- Dzięki za wczoraj i że mnie odwiozłeś. - odparłam i odważyłam się lekko go pocałować. Nie wiem dlaczego to zrobiłam ale nie żałowałam.
Na pierwszy rzut oka widać było jak Kamil się rozpromienił. - To ja dziękuje. - odparł po czym zapytał czy niczego nie zapomniałam.
- Nie wydaje mi się. - chrząknełam. - Czekaj... Chyba nie założyłam stanika! Fuck... - o mało nie wrzasnęłam.
- Chryste, serio?! - wytrzeszczył oczy i go przymuliło.
- No przecież żartuje! - odparłam spokojnym tonem i uśmiechnęłam się szyderczo.
- Uwierzyłem ci... - wybuchnął śmiechem. - Do zobaczenia.
Pożegnałam go i wpadłam do domu. Byłam w takim świetnym humorze.. Pierwsze co to rzuciłam się na kanape, nie ściągając butów i zamknęłam oczy.

Nie minęło nawet 5 minut i usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ahhh, co on jeszcze wymyśli.. - odparłam pod nosem spodziewając się Kamila.Podciągnęłam się z kanapy i ruszyłam w kierunku drzwi. Na dodatek zaczął mi dzwonić telefon w kuchni, jednak najpierw otworzyłam drzwi w których stał...

********************************************************
Przepraszam Was, że piszę tak rzadko ale nie ma co obiecywać bo częściej nie będzie.
Rozdział jest dość krótki ale w zamian za to macie nutkę na poprawienie humor ( jeśli kogoś interesuje taki gatunek muzyczny) ->Nasze Bloki Są Zajebiste <-
Przy okazji chciałabym podzielić się z Wami świetnymi fotkami, które robi moja przyjaciółka.Kaśka Phototgraphy Lajknijcie bądź skomentujcie, z resztą sami wiecie, że każde pozytywne słowo motywuje do działań!
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam. :))))