Muzyka

niedziela, 24 marca 2013

Be in a muddle .

Było ciemno a na dworze padał deszcz. Na odkrytych ramionach poczułam chłodny wiatr. Silnik motocykla ucichł ale nadal nie widziałam wyraźnej twarzy chłopaka.
- Cześć, jestem Dawid. - usłyszałam ochrypnięty głos chłopaka, który był mi obcy. 
- Gdzie Kamil i Kaśka? Co się stało!? - zaczęłam zadawać pytania. Wysoka postać zbliżyła się do mnie i odparła. 
- Wejdź do środka, porozmawiamy. 
Otworzyłam drzwi i w szybkim czasie znaleźliśmy się w środku. Wzięłam jego kurtkę i powiesiłam by wyschła i dopytywałam dalej. 
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć od razu co się stało i gdzie oni są? - zaczęłam panikować. - No chyba mam prawo wiedzieć! 
- Wszystko jest w porządku. - powiedział krótko chłopak. 
- No to kur*a tak ciężko ci było powiedzieć od razu jak tu przyjechałeś?! - wrzasnęłam wściekła i usiadłam na kanapie chowając twarz w dłoniach. Pomiędzy nami nastała niezręczna cisza którą po chwili przerwał huk z sypialni na piętrze. Wystraszona zerwałam się na równe nogi i spojrzałam na chłopaka, ale jego twarz nie okazywała żadnych emocji. W myślach wyzwałam go od 'zimnego drania' bo totalnie nic go nie ruszało.
- Słyszałeś to? - zapytałam starając się mówić takim tonem by nie zorientował się że jestem na niego wściekła.
- Tak, co to było? - zapytał a ja miałam taką ochotę odpysknąć  "Hmm.. intuicja mi mówi że to duch mojej umarłej prababci, nie ma się czego bać! " Ale się powstrzymałam.
- Nie wiem! - odparłam i spojrzałam na niego. Ani nie drgnął więc postanowiłam sama sprawdzić co jest grane. Zaświeciłam światło na schodach i powoli wychodziłam na górę ciągle zastanawiając się co to mogło być. Drzwi do sypialni były lekko uchylone a w środku panował półmrok. Pchnęłam je lekko po czym zaglądnęłam do środka. Serce biło mi jak oszalałe a cała trzęsłam się ze strachu. W domu panowała grobowa cisza którą co jakiś czas przerywał ten sam huk, z tego samego miejsca - Z mojej sypialni. Nie wiedziałam co robić bo w pokoju nie widziałam nic dziwnego. Dopiero teraz pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą nawet latarki. Otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do środka zapalając szybko światło. Kamień spadł mi z serca bo tyle strachu narobiło mi tylko otworzone okno. Jednak zastanawiało mnie jak to się stało że było otwarte.. Szybko je zamknęłam i chciałam wrócić na dół, do salonu ale mój wzrok przykuło zdjęcie którego jeszcze nigdy nie widziałam. Podeszłam do mojej nocnej szafki na której ono stało i wzięłam je do rąk. Przestawiało mnie i Kamila leżących na jednym łóżku kiedy byliśmy w opuszczonym domu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. -  Kiedy on zrobił to zdjęcie?! - odparłam sama do siebie po czym odstawiłam je tam gdzie stało. Zeszłam szybko na parter rzucając do Dawida łaskawe :
- To tylko przeciąg.. - i poszłam do kuchni nastawić wodę na herbatę.
W głowie miałam mętlik. To wszystko za szybko się dzieje! - pomyślałam. - Ten niedorozwinięty znajomy Kamila nie raczy mi nawet powiedzieć co się stało i kiedy oni wrócą. Chociaż tyle, że wiem że obydwoje są bezpieczni. Miałam tylko cichą nadzieje, że za niedługo zobaczę ich całych i zdrowych.
Zaparzyłam 2 herbaty i zaniosłam je do salonu. Zajęłam miejsce na wprost Dawida i zapytałam 'kulturalnie' :
- Ile słodzisz? Na to odparł, że w ogóle.
Wydawał się być dziwnym chłopakiem. Niby taki niekumaty, zamyślony a z wyglądu cwaniak.
Przez dobre 15 minut nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem po czym o dziwo! - pierwszy się odezwał.
- Tak się zastanawiam.. - zaczął. - Naturalne? - powiedział a mnie na chwilę zamurowało. Jak śmiał w ogóle o takie coś pytać!
- A jak sądzisz!? - warknęłam kładąc pusty kubek na stoliku.
- Moja ex miała podobne, ale farbowane. Strasznie podoba mi się ten kolor.
Wybuchnęłam śmiechem a on przyglądał mi się bacznie.
- Sory, na początku cię nie zrozumiałam.. Tak, farbowane, farbowane. - chrząknęłam po czym znowu zaczęłam chichotać.
Resztę czasu rozmawialiśmy o bzdetach do czasu kiedy wybiła północ.
- Mógłbyś przespać się dziś tutaj? Nie chciałabym być sama a nie wiemy nawet kiedy oni wrócą.
- No spoko. - odparł chłopak. Pościeliłam mu łóżko w sypialni rodziców a sama poszłam spać u siebie. W moim pokoju było strasznie chłodno przez to otwarte okno. Założyłam ciepłą piżamę i grube skarpety i położyłam się spać.

Kiedy się obudziłam światło na korytarzu było zaświecone. Pomyślałam, że Dawid chciał skorzystać z toalety albo zachciało mi się pić i wstał do kuchni ale po chwili usłyszałam szepty. Wstałam z ciekawości z łóżka spoglądając na zegarek - kwadrans po 4 - Kiedy wyszłam z pokoju dotarły do mnie słowa " Obudziliśmy ją .. " Biegiem popędziłam schodami w dół nie przejmując się, że mogę obudzić Dawida, który zapewne spał. Wpadłam do salonu i rzuciłam się na Kamila i Kaśkę siedzących na kanapie przed TV.
- Jezu! Tak bardzo się o was martwiłam! - wrzasnęłam mocno ich tuląc. Po chwili usłyszałam ciche łkanie przyjaciółki.
- Już wszystko w porządku.. - wychlipała. - Dzięki wam. Gdyby nie wy...  Dziękuję!
- Już nigdy nie odstawiaj mi takich numerów! - zachichotałam po czym wreszcie uwolniłam ich z uścisku.
Kamil nic nie powiedział, siedział tylko i spoglądał na Kaśkę z lekkim uśmiechem.
- O ciebie też się martwiłam! - przytuliłam go z odwzajemnieniem i dałam buziaka. - Wszystko ok? - zapytałam czule i usiadłam obok niego. Na to skinął głową, że tak i objął mnie ramieniem. Tego mi było trzeba.
Dobrą godzinę rozmawialiśmy o tym co miało miejsce w górach. Okazało się, że facet wcale nie był taki szkodliwy, co nie oznacza że nic się nie stało! Dupek miał zamiar ją tam więzić przez pare dni tylko dlatego by ją 'lepiej poznać'. Z opisów Kaśki wynikało, że nie miał zamiaru jej zgwałcić ani zrobić krzywdy, ale po krótkim przesłuchaniu go przez policję psycholog stwierdził, że jest na coś chory.
Żadne z nas oprócz mnie i Dawida nie przespało tej nocy ani minuty. Zaproponowałam byśmy się jeszcze na chwilę położyli do łóżek i przespali.
- Dawid śpi u twoich rodziców? - zapytał Kamil chociaż sam znał odpowiedź na to pytanie. Potaknęłam. - W takim razie wy połóżcie się razem a ja prześpię się na kanapie. - zaoferował chłopak. Innego wyjścia nie było, przecież nie położyłabym jej na kanapie w salonie po tym wszystkim co dziś przeszła.
Rzuciłyśmy krótkie " Śpij dobrze" i obydwie poszłyśmy na górę.
- Tu masz moją starą piżamę, innej nie posiadam i połóż się spać. Ja zaraz wrócę tylko pójdę do toalety. - odparłam i poszłam do łazienki.
Cienie pod oczami miałam jeszcze większe niż zwykle no ale nie ma się co dziwić. Rano dopiero będę wyglądać jak zombie.. - pomyślałam chlapiąc twarz zimnym strumieniem wody. Ostatni raz spojrzałam w lustro i zgasiłam światło.
- Pssss, chodź tu ! - usłyszałam z dołu głos chłopaka.
Po cichutku zeszłam schodami w dół i stanęłam w drzwiach salonu milcząc.
- No chodź tu do mnie - mruknął i zrobił 'ocka z Shreka'
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę sofy i szybko wślizgnęłam się pod  kołdrę. Kamil zaczął mnie namiętnie całować jakby nie robił tego rok. Rękę trzymał na moich plecach i po chwili zasugerował intrygującym tonem - Chyba nie powiesz mi, że się za tym nie stęskniłaś.. - i całował dalej :)

*******************************************************************************
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał ( co możecie wyrażać w "Reakcje" pod każdym rozdziałem ). Zapraszam też do ankiety po lewej stronie!!
Komentujcie!! Bo to motywuje ;(   : D :*

wtorek, 12 marca 2013

Kaśka

-Jaki szyfr?-zapytał zaniepokojony Kamil.
Pokazałam mu kartkę.
-Przecież to jest rejestracja!-krzyknął.
-To co robimy?-zapytałam.Czułam jak wali mi serce. Pomimo kłótni wiedziałam, że nie mogę jej stracić.
-Podała gdzie konkretnie ? Jakaś miejscowość, cokolwiek ? - dopytywał. Jego twarz wyraźnie wskazywała na to, że jest przejęty.
Pokiwałam przecząco głową.Łzy same zaczęły mi spływać po policzkach.
- Nie płacz skarbie. Pomożemy jej. - pocieszył mnie chłopak chociaż sam trząsł się z nerwów.
Umiałam tylko powtarzać 'Trzeba jej pomóc,trzeba". Kamil kazał mi usiąść w kuchni, a on poszedł gdzieś zadzwonić. Siedziałam na kanapie i spojrzałam na zegar. Za dziesięć minut wybije dziewiętnasta.
-Zgłosiłem to na policje, wysłali 5 patroli. - odparł niższym tonem ale nadal był na czymś skupiony. - W górach też będzie wzmocniona ochrona, ale kto by tam im wierzył. Marcyś, posłuchaj będę musiał spróbować dodzwonić się do Kaśki, to jedyny sposób by móc ich zlokalizować.
Wiedziałam, że wie co robi, ale wiedziałam również, że ta rozmowa może mieć swoje konsekwencje. Podałam mu telefon. Nigdy się tak nie bałam, nawet podczas tego gwałtu...
-Kaśka? Gdzie jesteś?-jego twarz zrobiła się poważniejsza niż zwykle.
- Co jej jest? Gdzie ona jest? - wrzasnęłam kiedy usłyszałam, że Kamil z nią rozmawia.
-Posłuchaj musisz wytrzymać! Postaram się być jak najszybciej.-rozłączył się.
- Co ci powiedziała?
Już wiem gdzie to jest, w sumie to nie daleko za półgodziny motocyklem powinienem być...Zostań tu i nie rób głupstw! - powiedział już nieco spokojniejszym tonem.
-Nie ma mowy!-krzyknęłam-Jadę z tobą.
-Wystarczy nam już nieszczęść na dłuższy czas. Zostajesz w domu.-powiedział. Widać było, że przejął się tą sytuacją.
- Chce tam jechać!
-Nie! - wrzasnął i na krótką chwilę nastała cisza. - Pojadę z Dawidem, kolega z klasy. Razem damy sobie radę z tą szują. - Milczałam. - Przepraszam. Po prostu boję się o Ciebie, zależy mi na tobie.. - wyszeptał mi do ucha kiedy przytulał się na pożegnanie.
Nie minęła chwila a już go nie było... Tak bardzo bałam się o całą trójkę.
Nie umiałam znaleźć sobie miejsca. Przed oczami mogłam widzieć tylko jedno przerażoną Kaśkę. Jak chciałam ją przytulić, powiedzieć, że już po wszystkim, już jest okej. Ale nie mogłam.
Siedziałam w salonie z kolanami przyciągniętymi do brody i co chwile spoglądałam na wyświetlacz telefonu. Minęła już dobra godzina odkąd Kamil wyruszył. Tak bardzo chciałam się komuś wyżalić. Sama ta świadomość, że nie mam komu bo najbliższe mi osoby są w niebezpieczeństwie.
Mama.. - pomyślałam. - Muszę z nią porozmawiać.
Włączyłam cicho muzykę z MTV żeby nie brzmiało to podejrzanie. Wykręciłam numer rodziców a serce waliło mi jak szalone. Przecież nie mogłam powiedzieć im prawdy.. !
" Poczta głosowa.. Nagraj wiadomość. "
- Hej, co u was? yy.. Dzwonie tak z ciekawości ale najwidoczniej nie możecie rozmawiać. Trudno, mam nadzieje że niedługo się zobaczymy. Pa ..
Odłożyłam telefon na stolik i postanowiłam się czegoś napić.
Każdy szmer, każdy przeciąg na dworze sprawiał, że miałam ciarki na plecach. Tyle pytać na które nie znam odpowiedzi.. Co jeśli jej nie znalazł? Co ona musi teraz przeżywać?
Wróciłam do salonu i położyłam sie na kanapie. Łzy same ciekły mi po policzkach, nawet kiedy zacisnęłam zęby.
Usłyszałam podjeżdżający pod dom motocykl. Światła wpadały przez okno do domu i rozświetliły pomieszczenie. Wstałam i szybko ruszyłam do drzwi potykając się przy tym o dywan. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam zsiadającego z motocykla Kamila.
- Gdzie jest Kaśka?! - rzuciłam się na niego z płaczem. - Dlaczego jej nie przywiozłeś? - krzyczałam i brakowało mi już powietrza. Zacisnęłam pięści a w środku czułam ból.
- Zabił ją .. - powiedział nie okazując smutku ani żalu. - Kaśka nie żyje.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Dusiłam się własnymi łzami a on mówił dalej.
- Nie zgwałcił jej, po prostu kazał jej się zabić na jego oczach. Kazał jej powoli i boleśnie umrzeć.
Nie wierzyłam w to co mówił. Przecież to niemożliwe, ona zaraz wróci.
- Nie kłam. To się nie stało, to nie jest możliwe!
W oddali widziałam białe światło, które zbliżało się do mnie i ..
i nagle się obudziłam.
Nie potrafiłam jeszcze odróżnić rzeczywistości od snu. Powtarzałam sobie ' to był tylko sen, spokojnie '
Sen zaczął się sprawdzać, właśnie pod dom podjechał motocykl.. Pobiegłam do drzwi ale zanim chciałam je otworzyć, pomyślałam sobie.
A jeśli powie mi to samo co w śnie? Otarłam policzek od łez i uchyliłam drzwi.
*************************************************************** ***
Nie pisałam prawie 2 miesiące.. Bywa. ( Sorki )
Zachęcam do głosowania w ankiecie! Będzie mi łatwiej pisać ;)) Pozdrawiam.

wtorek, 22 stycznia 2013

Ka Te Dwa Pięć Trzy Osiem

Kiedy chłopak postawił mnie wreszcie na ziemi odparłam.
- Naprawdę nie opuścisz mnie na krok przez cały tydzień? - pokiwał przecząco głową a ja rzuciłam się mu na szyję. - Jesteś taki kochany! 
- Jeśli mam o ciebie zadbać przez ten czas to najpierw musimy załatwić najważniejszą sprawę.. Pojedziemy do lekarza. 
- Wszystko jest ze mną w porządku. - objaśniłam. 
- Powiedzmy że ci wierzę, ale wolę sie upewnić. - dodał i kazał mi się ciepło ubrać. Wzięłam szybki prysznic nie myjąc włosów i zrobiłam poranną toaletę. Po czym szybko się ubrałam i wyszłam z domu. 
Na dworze nie było mrozu. To chyba pierwszy taki dzień kiedy nie musiałam się tak grubo ubierać.
Chłopak uprzejmie otworzył mi drzwi od samochodu a po chwili siedział już na miejscu kierowcy odpalając auto.
- Mam do ciebie jedno trudne pytanie... - zaczął powoli chłopak. - Wiesz może kto to był?
- Nie rozumiem..
- Kto ci to zrobił.. Wczoraj.
- Aaa... - jęknęłam smutno po czym wróciły do mnie bolesne wspomnienia.
- Przepraszam, nie powinienem pytać ale jeśli .. jeśli domyślasz się kto mógłby to być to raczej tego tak nie zostawimy, prawda? - ciągnął dalej wyjeżdżając już z bramy.
- To był chłopak Kaśki. - wyrzuciłam z siebie ten bolesny fakt i odwróciłam głowę w stronę okna. Liczyłam na to, że zrozumie że to koniec tematu.

Wpatrywałam się w migające drzewa i okolice którą znałam na pamięć. Przypomniało mi się dzieciństwo. Czas kiedy nie miałam tylu problemów, nic mnie nie obchodziło : to jak wyglądam i jak widzą mnie inni. Jednak nie chciałabym wrócić do tamtych czasów. Piaskownica, lalka i karuzela na placu zabaw całymi dniami już by mnie nudziły. Nie potrafiłabym znaleźć w nich szczęścia. A co jest teraz moim szczęściem? ..

- Ej? Jesteśmy już na miejscu. - odparł chłopak patrząc w moją stronę co zauważyłam w odbiciu szyby.
- Okej. Zostajesz w samochodzie czy idziesz ze mną? - zapytałam kiedy zaparkowaliśmy już obok czerwonego forda.
- Pójdę z tobą. Chyba, że nie chcesz?
- Nie! Spoko. - odparłam i wysiadłam z samochodu. Czułam się lekko zestresowana. Nie lubiłam szpitalów i lekarzy pomimo to, że pomagają ludziom. Na ich widok przypominałam sobie połamane ręce, skręcone kostki i ból przy wyrywaniu mleczaków. Ahh... Masakra!
- Marcyś, boisz się? - podszedł do mnie szybkim krokiem i ujął w talii. Pochylił głowę a nasze usta były tak blisko..
- Nie lubię szpitali. - szepnęłam zerkając w stronę wejścia do budynku. - Ten zapach... ta woń.
- Rozumiem, postaramy się załatwić to jak najszybciej się da, a jeśli wszystko będzie okej..
- Właśnie! A co jeśli nie będzie okej?! - odparłam spanikowana odpychając ode mnie chłopaka.
- Bądźmy dobrej myśli, pamiętaj że cokolwiek by sie działo - pomogę ci ! - przysięgnął patrząc na mnie a ja miałam spuszczoną głowę w dół. Słuchałam go ale moją uwagę skupiłam na ziemi. Ponownie podszedł do mnie blisko i objął. - Wszystko będzie ok .. - wyszeptał. - Później cię gdzieś zabiorę.
- Gdzie?
- Nie powiem, niespodzianka! - wyszczerzył zęby, chwycił mnie mocno za rękę i ruszył w stronę wejścia do szpitala.

Serce waliło mi jak młot kiedy młoda lekarka mnie badała. Nie ze względu na to, że jest to niekomfortowe doświadczenie.. ale dlatego, że bałam się że ten drań mi coś zrobił! Po jakimś czasie poprosiła bym się ubrała i usiadła przy biurku. Ręce trzęsły mi się kiedy zapinałam spodnie a w duchu modliłam się by wszystko było w porządku. Kobieta nie była zbyt rozmowna, więc prawie cały czas panowała cisza, jednak nie przeszkadzało mi to. Wolałam by milczała niż fałszywie uspokajała lub gadała o głupotach.
- Z tego co zauważyłam.. - zaczęła i przygryzła lekko wargę zastanawiając się jak dobrać słowa. - Wszystko jest raczej okej. - wymamrotała ciągle wpatrując się w dokumenty.
Odetchnęłam z ulgą jednak ten fakt umknął uwadze lekarki. Może i lepiej.
- Nie widzę tu żadnych komplikacji. Najważniejsze by dbać o higienę i pilnować regularnych wizyt. - dodała na zakończenie i po raz pierwszy obdarzyła mnie bladym uśmiechem.
- Dziękuję. - odparłam idąc w stronę drzwi gabinetu. - Do widzenia.

- I jak kotku? - szepnął mi na ucho na korytarzu zanim jeszcze zdążyłam zamknąć drzwi. - Wszystko ok ?
- Tak! - powiedziałam uradowana i rzuciłam się mu na szyje w wejściu do szpitala.
- A nie mówiłem.. ? - zacytował usatysfakcjonowany.
- Dobra dobra... A co z niespodzianką? - upomniałam się z rozkapryszoną miną.
- Mogę Cię gdzieś porwać? - zapytał a po chwili dodał. - Tsa... a po co ja ci się w ogóle pytam o zdanie?! - wrzasnął i biegiem ruszył ze szpitala. Wszyscy gapili sie na nas jak na wariatów bo pędziliśmy po prostu przed siebie.
- Gdzie my biegniemy? - zapytałam zasapana.
- Przed siebie! - krzyknął śmiejąc się głośno.

                                                        ~ Na miejscu ~
- Hah, nie wpadłabym na to! - wrzasnęłam uradowana. - Jak ja dawno nie byłam na lodowisku!
- Oj nie gadaj tyle tylko chodź! - pociągnął za rękaw i ruszył wykupić wejścia.
-Eeejj.. Ja już zapomniałam jak się jeździ!
- Ta.. Jak ty nie umiesz jeździć to ja zostanę księdzem.. - zakpił
- Nieee.. - pochmurniałam.
- Co nie? - zapytał marszcząc czoło.
- Nie będziesz księdzem.. ? - wymamrotałam pod nosem.
- Będę, ale się nie martw. Będziesz moją kochanką! Hahah. - wybuchnęliśmy razem śmiechem.

                                           ~   Dnia następnego   ~ 


Drogi Pamiętniku.. Bardzo dawno do Ciebie nie pisałam.. Zamierzam to zmienić.W moim życiu pojawił się ktoś nowy. Jeśli mam być szczera to '


- Hej! Co ty tu robisz tak cichutko?! - wpadł do pokoju Kamil. Szybko zamknęłam pamiętnik i odłożyłam do szuflady w szafce nocnej a on zaczął mnie całować.
- Co ty robisz? .. - zapytałam starając się oddychać kiedy on mnie tak przygniatał.
- Całuję cie. - odpowiedział nie przerywając czynności.
- Tak? A myślałam, że usiłujesz udusić! - zażartowałam a on wziął to na poważnie. Odsunął się w jednej chwili i usiadł obok wpatrując się w podłogę.
- No żartowałam przecieeeeż.. - jęknęłam i usiadłam mu na kolanach.
- Co ty robisz? - zapytał mnie a ja odparłam.
- Siadam ci na kolanach.
- A myślałem, że odrętwiasz mi nogi. - rzucił sarkastycznie i wyszczerzył zęby. Byliśmy już kwita.- Dziś będziesz odpoczywać w domu.
- Dlaczego?! - oburzyłam się dziecinnie.
- Wczoraj byliśmy na lodowisku, zaliczyłaś 7 upadków i o mało się nie połamałaś. Dziś masz regenerować siły. - rozkazał mi traktując mnie oschle.
- Traktujesz mnie jakbym była ciężko chora a przecież nic mi nie jest!
- Co oglądamy? - zapytał szybko zmieniając temat.
- Pffff..
Dzień dłużył mi się w nieskończoność ale pomimo to wolałam być z Kamilem w domu niż sama gdziekolwiek indziej. Nie poruszyliśmy dziś tematu który sprawiał, że miałam mdłości. Może zrozumiał, że na razie muszę ochłonąć.
- Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego Lolę zostawia chłopak. Nie tracąc czasu, dziewczyna angażuje się w związek z jego najlepszym przyjacielem.- Dziwka ( wtrącił chłopak ) Lola zaczyna mieć coraz większe problemy, eksperymentuje z narkotykami, pociąga ją seks, jednocześnie nie może porozumieć się z samotnie wychowującą ją matką, Anne. - przeczytał chłopak opis filmu który właśnie trzymał w dłoni.
- Dlaczego dziwka?! - zmarszczyłam czoło i uniosłam jedną brew.
- Bo zachowała się jak łatwa dziewczyna. - odparł i usiadł obok mnie.
- Gdybym zaczęła kręcić z twoim kumplem miałbyś o mnie zdanie dziwki?
- To zależy..
- Zależy od czego? - ciągnęłam dalej.
- Od tego czy uważasz się za moją dziewczynę?
- Zależy czy ty uważasz się za mojego chłopaka. - jęknęłam i nastała chwilowa cisza. Cisza której nie lubiłam.
- Pogubiłem się.. Mogę załatwić to łatwiej? - zadał mi retoryczne pytanie więc nawet nie miałam zamiaru na nie odpowiadać. Wstał i spojrzał mi w oczy. Nabrał powietrza do płuc jakby zaciągał się przy paleniu papierosa i zaczął mówić.
- Nie wiem kim dla mnie jesteś w teorii, ale w praktyce...
- No nie! - wrzasnęłam - Muszę odebrać! - burknęłam oburzona spoglądając na komórkę. W duchu wyklinałam tego kogoś kto w takim momencie zapewne dzwoni o pierdołę.
Spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany...
- Słucham?! - mruknęłam starając się kryć moją złość. - No haloo! - uniosłam głos bo nikt się nie odzywał.
- On mnie zabije. - usłyszałam ochrypnięty głos przyjaciółki. - Zabije mnie - powtórzyła. - Pokłóciliśmy się a teraz chce wywieźć mnie do domku letniskowego w górach. Tam... wykorzysta mnie ostatni raz.
- Gdzie jestes?! - zapytałam zdenerwowana.
- U niego. Zaraz jedziemy w góry. - wyszlochała dziewczyna.  - Ka te  dwa pięć trzy osiem - usłyszałam a po chwili Kaśka się rozłączyła.
Szybkim ruchem sięgnęłam po kartke i długopis by zapisać i nie zapomnieć tego co powiedziała mi dziewczyna.. ka te dwa pięć trzy osiem - powtarzałam pod nosem.
- Kamil! Musimy ratować Kaśkę, ten gwałciciel to jej chłopak, chce ją wywieźć w góry i zrobić krzywdę.
- Czekaj,.. powoli bo czegoś tu nie rozumiem. Jej chłopak chce ją zgwałcić?
- Nie wiem co chce jej zrobić ale wątpie by jej nie zgwałcił. Nie wiem co mam robić by jakoś pomóc! - prawie krzyczałam.
- Spokojnie, usiądź i powiedz mi co to jest to co zapisałaś.
- Nie wiem, jakiś szyfr który mi podała i od razu straciłyśmy kontakt.


******************************************************
Przepraszam, że tak długo to trwało, ale nie miałam weny. Poza tym mam dziś ważny dzień (♥rocznica♥) więc jeśli rozdział mi nie wyszedł to chyba mi wybaczycie :)))
Dziękuję Wam wszystkim za komentarze. One tak strasznie motywują! Postaram się napisać następny rozdział jak najszybciej się da :*** Pozdrawiam !
Mam do was jeszcze jedną prośbę. Napiszcie mi w komentarzu czego ode mnie oczekujecie. O czym chciałybyście przeczytać w następnych rozdziałach :) Dzieki

wtorek, 15 stycznia 2013

Gwałt

Wpadł do mojego domu i przycisnął mnie z całej siły do ściany.
- Zasada numer 1 - Masz milczeć!
- Kim jesteś?! - wrzasnęłam przerażona. - To boliii !
- Zamknij sie! Nie zrozumiałaś dziewczynko co się do Ciebie mówi? Milcz! Zasada numer 2 -Ja tu wyznaczam reguły a ty masz się ich trzymać! A teraz zasada numer 3 .. nadążasz?
Patrzyłam na niego i bałam się cokolwiek powiedzieć. - Kurwa, jeśli pytam to odpowiadasz! Taka jest zasada.
Kiwnęłam głową.Byłam bez szans. Musiałam go zwieść.
- Więc teraz cichutko odbierzesz telefon i będziesz rozmawiać jakby nigdy nic bo jak widać skurwysyn nie odpuści. No już! Odbieraj.
Zrozpaczona sięgnęłam już po słuchawke - Aaa.. Jeśli ktoś się zorientuje, że jesteś przestraszona to już więcej Cię nie zobaczą. - dokończył i podał mi telefon.
- Haloo? - jęknęłam starając się mysleć o czymś przyjemnym. Myślałam o Kamilu.
- Heeej! - wrzasnął pogodnie a kamień spadł mi z serca. Jednak na marne, przecież i tak nie mogę i nie wiem jak dać mu jakiś znak, że jestem w niebezpieczeństwie. - Masz mnie już dość? -zapytał przyjaciel.
- Powiedz, że tak! - rozkazał mi obcy mężczyzna i mocniej ścisnął szyje.
- Tak. - jęknęłam co zabrzmiało mało autentycznie.
- Nie rozumiem... - odparł chłopak. - Nie chcesz się już spotykać? - dopytywał dalej zbity z tropu.
- Albo ty .. albo on. - szeptał mi na drugie ucho zabójca.
- Chcę - wyszeptałam rozpaczliwie do słuchawki.
- Marcelina, nie rozumiem, jesteś dziwna.  - powiedział posmutniały Kamil.
Nastała cisza. Mężczyzna stojący za mną położył dłoń na moich pośladkach i dotykał je niedelikatnie. Tak bardzo chciałam sie wyrwać.. ale nie mogłam. Jego dotyk sprawiał że czułam wstręt do własnego ciała.
- Jesteś tam jeszcze? - zapytał chłopak.
Facet rozpiął mi spodnie i włożył rękę w majtki. Był taki niedelikatny ale starałam się udawać, że sprawia mi to przyjemność. Odwróciłam się do niego przodem i podwinęłam wysoko bluzkę. Słuchawke oddaliłam lekko od ucha ale pomimo to słyszałam co mówi do mnie Kamil.
- Ahhhhhhh.. Przyjemnie mi. - jęczałam do słuchawki. - Chce Cię w sobie poczuć. - wysapałam odchylając głowę w tył.
- Yyy.. Mam tam przyjechać? - zapytał zbity z tropu.
- Taakkk... Chcę więcej! - krzyczałam "napalona" .
Mężczyzna zsunął ze mnie spodnie i mocno się na mnie oparł. Upuściłam słuchawkę a telefon spadł na podłogę i rozwalił się na części. To była moja ostatnia nadzieja... Nadzieja, że Kamil tu przyjedzie.
Przez głowę przechodziło mi tysiące pomysłów żeby jakoś przedłużyć tą akcje. Żeby mnie nie zgwałcił! Tak bardzo się go bałam jednak jakoś starałam się grać napaloną nastolatke! Łzy cisnęły mi się do oczu i sama nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieje.
- Suczko... pamiętasz zasade numer 2?
- Tak. -odparłam podniecającym tonem.
- Teraz o niej zapomnij, spęłnię twoje pragnienia a później wyjedziemy gdzieś daleko i się Tobą zaopiekuje. Już nigdy nic ci nie będzie grozić. Będziesz bezpieczna!
- Chciałabym.... długą grę wstępną. Rozpal mnie!
Szybkim ruchem pociągnął mnie za sobą i połozył na podłodze. Ściągnął wszystko co miałam na sobie i zaczął robić swoje.
Jego chropowaty i niedelikatny język, moje mięśnie same się zaciskały, odmawiały posłuszeństwa. Zamknęłam oczy i myślałam o poprzednim wieczorze. O tym jak robił to Kamil, tak delikatnie z uczuciem. To pomagało mi przezwyciężać pragnienie wymiotu, krzyku, łez. Pomagało udawać.
Moje fałszywe jęki, jedyne co było szczere to przyspieszony oddech - ze strachu.
- Dobra... Teraz się zabawimy. - odparł rozpinając swoje spodnie.
- Zaczekaj chwile..  - jęknęłam do niego odpychając sie mocno nogami. Był już tak blisko... - Przestaaań!!

- Marcelina! - krzyknął chłopak wbiegający do salonu. - Co się stało? Czemu leżysz tu nago!?
Uniósł mnie z podłogi, położył na kanapie i przykrył kocem.
- Szkoda, że nie przyjechałeś wcześniej.. - odparłam już nieco spokojniej bo opanowałam emocje po tym co się już stało.
- Musiałem wziąść prysznic.. A co? Nie zaczekałaś na mnie? - zapytał zmartwiony Kamil.
- Ktoś cię już wyręczył. - jęknęłam po czym wybuchnęłam płaczem.
Nie pocieszał mnie, klęczał na podłodze przy łóżku i milczał wpatrując sie w zapłakaną twarz. Zapewne chciał zrozumieć moje ostatnie zdanie i powtarzał je w myślach już 10 raz.

Opowiedziałam mu wszystko dokładnie i jak tak naprawde wyglądała nasza rozmowa.
- Chciałam dać ci jakiś znak.. Zaczął mnie macać i wkładać ręce do środka. Jak inaczej miałam cię tu ściągnąć? Musiałam udawać podnieconą byście obaj mi uwierzyli.. To było straszne! ..
- Przepraszam.. - spochmurniał chłopak. - Obiecuje ci, że nie zostawie tego tak.. Nie zrobił ci krzywdy? Boli cię coś?
- No wiesz... - zaczęłam.
- Ok, zawiozę cię jutro do lekarza jeśli... sie zgodzisz. - wymamrotał mocno mnie przytulając. Jeszcze nigdy tak bez powodu mnie nie przytulił. Czułam sie taka bezpieczna w jego ramionach.  - Zostanę dziś z Tobą.
- Nie trzeba.. Poradzę sobie. - odparłam z niechęcią bo nie chciałam sprawiać mu kłopotu. Poza tym musiałby się tłumaczyć rodzicom gdzie, po co i dlaczego.
- Nie ma mowy. A jutro z rana od razu jedziemy do lekarza. Ja muszę mieć pewność, że ten drań nic ci nie zrobił..
- Kamil... Ja nie jestem pewna.. ale on chyba.. on skończył we mnie. - odparłam i spuściłam głowę w dół. Trudno mi było nawet o tym myśleć.
- Pamiętaj, że zawsze masz mnie!
Ubrałam piżame i położyliśmy się do łóżka. Mocno sie w niego wtuliłam i starałam się nie myśleć o tym co było..
                                          ~ Następnego dnia ~
Obudziłam się ale nie było obok mnie chłopaka jednak słychać go było z kuchni. Pewnie się już rozgościł. Wstałam i szybko się ubrałam. Założyłam czerwoną koszulę w kratke i szare rurki po czym zeszłam do kuchni.
Już na schodach czuć było zapach świeżo zaparzonej kawy.
- Hej, już wstałaś? - zapytał zdziwiony kiedy podeszłam do niego by spojrzeć co robi. - Myślałem, że dłużej pośpisz. - powiedział po czym pocałował mnie w czoło. Dopiero teraz zauważyłam jak się mną opiekuje. Gdzie ja miałam oczy?!
Uśmiechnęłam się do niego i dodałam. - To nic, przynajmniej pomogę ci w śniadaniu.
- Muszę ci coś powiedzieć.. - zaczął dosyć tajemniczym tonem. - Słodko wyglądasz jak śpisz. - dokończył i uśmiechnął się szeroko skupiając sie na smarowaniu chleba dżemem.
- W tym komplemencie można dopatrzyć się też niemiłego faktu. - stwierdziłam przybierając swoje podejrzane spojrzenie.
- Niby jakiego? - zapytał zaskoczony Kamil.
- Że kiedy się obudzę już nie wyglądam słodko... - wymamrotałam z "zasmuconym" wyrazem twarzy.
- Co prawda.. to prawda. - powiedział z powagą a po chwili ciszy dodał - Doskonale wiesz, że żartuje.

Zjedliśmy razem śniadanie, które praktycznie przygotował Kamil. Nie spodziewałam się, że kanapki jego roboty będą lepsze od moich! Naszą rozmowę przerwał telefon. Odłożyłam szybko kanapkę na talerz i pędem rzuciłam się na komórkę leżącą na szafce w przedpokoju. Dzwonili rodzice.
- Słucham
- Hej Marcyś. Jak sobie radzisz? - zapytała mama z zainteresowaniem w głosie.
- Dobrze, właśnie jem śniadanie.
- Wszystko w porządku? - dopytywała a ja przez chwilę zamilczałam. Przypomniały mi się przykre wspomnienia z wczorajszego dnia. - Haloo?
- Tak mamo, wszystko ok.
- Nie wydaje mi sie! - zaczęła panikować.
- Radzę sobie mamo! - zapewniałam po czym nagle telefon wyrwał mi Kamil.
- Witam. - zaczął powoli. - Niech pani spokojnie załatwia swoje sprawy z mężem. Marcelina nie jest sama, pomagam jej tu. - wyjaśnił wszystko po czym nagle powiedział - Niech pani wybaczy, zapomniałem się przedstawić, jestem Kamil, przyjaciel Marceliny. Już kiedyś byłem u niej po płyty, kojarzy pani? - wyprostował i czekał na odpowiedź mamy. Chciało mi się śmiać patrząc na jego minę i słuchając tej żywej rozmowy z moją mamą. Kiedy wszystko sobie wyjaśnili i moja mama zadała mu jeszcze kilkadziesiąt pytań wreszcie pojęła, że wszystko jest OK i powiedziała że wrócą dopiero za tydzień. - Miło mi było, do zobaczenia! - pożegnał się przybierając przekonującego tonu po czym się rozłączył.
- Fajna ta twoja mamuśka, może troche zbyt spanikowana ale fajna teściowa by była.
- Haha.. A jesteś może chętny? - zażartowałam.
- Czemu nie..? - odparł po czym chwycił mnie pod pachami i uniósł wrzeszcząc " Mamy jeszcze tydzień na szaleństwo ! "






poniedziałek, 14 stycznia 2013

Omylna Intuicja

                                                 ~      Oczami Kamila      ~
Obudziłem się o 5 rano, ale leżałem w bez ruchu. Nie mogłem już zasnąć, bo ciągle o czymś myślałem.
O wczorajszym dniu, wieczorze spędzonym z Marceliną. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy.. W sumie znamy się bardzo krótko, ale wiem że z inną koleżanką tak daleko bym się nie zapędził. 
Słysze skrzypienie łóżka. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i spała dalej. Położyłem się na drugi bok i przyglądałem się jej poważnej i skupionej minie. Byłem ciekawy o czym teraz śni.. Wyglądała tak słodko. Kręcone ciemnobrązowe włosy opadały na jej czoło przysłaniając przy tym oczy. Odgarnąłem delikatnie włosy z czoła i delikatnie je pocałowałem. Nie obudziłem jej - spała dalej. 


Wzdrygnęłam się, bo usłyszałam dźwięk rozbijającego się szkła. Podniosłam powieki i pierwsze co zauważyłam to duży, oświetlony pokój. Pokój w którym zasnęłam tamtego wieczoru. Powoli przechyliłam odrętwiałą szyję w prawą stronę i zobaczyłam obok wpatrującego sie we mnie chłopaka.
- Która godzina? - jęknęłam jeszcze przyćmiona.
- 10:30. - odpowiedział uśmiechając się.
Uniosłam się z poduszki i szybko zawinęłam wokół kołdry. Kazałam się mu odwrócić żebym spokojnie założyła bluzkę i spodnie.
- Moi rodzice wrócili.
- Jak to?! - o mało nie wrzasnęłam. - W takim razie jak ja stąd wyjde? - zapytałam przerażona.
- Normalnie, najpierw moimi drzwiami później w dół do kuchni - zjesz śniadanie i odwiozę cię do domu.
Nie skomentowałam tego i pozwoliłam mu się odwrócić. Uśmiechał się jak głupek z niewiadomego powodu, jednak nie miałam ochoty go wiedzieć czemu. Gdzie łazienka? - zapytałam po czym wyszłam z pokoju.
Na parterze słychać było rozmowy rodziców Kamila. Wydawało mi się, że mają całkiem dobre humory bo zdania przeplatali chichotem.
Przepłukałam twarz i wróciłam do pokoju chłopaka. Uchylił okno i zrobiło się tu nieco chłodniej. Chłopak pochylony był nad jakimś plecakiem. Spytałam co robi.
- Pakuję plecak, bo muszę dziś załatwić pare spraw a jadę motocyklem.
- Jak mam rozmawiać z twoimi rodzicami? - zapytałam delikatnie.
- Na luzie, jakbyś była moją dziewczyną. Przerabiali to setki razy i myślą, że miałem tysiące dziewczyn a nie miałem ani jednej. - zachichotał kładąc plecak na sofie. - To jak? Głodna ?
- Nieco. - odparłam z lekkim grymasem na twarzy. - Chyba mam kaca.
Zeszliśmy na dół po schodach a ja w duchu modliłam się żeby rodzice chłopaka nie sprawili że zrobię sie czerwona i braknie mi słów.
- Cześć ! - przywitała syna niska kobieta. Podeszła do niego i mocno przytuliła po czym spojrzała na mnie.
Miała kasztanowe, średniej długości loki do ramion i brązowe oczy.
- Dzień dobry. - odezwałam się pierwsza jak wypadało młodszej spoglądając również na mężczyznę siedzącego na kanapie. Rodzice chłopaka byli wyluzowani i wyglądali na wypoczętych. Serdecznym głosem przywitali się ze mną i się zaczęło.
- Mam rozumieć, że chcesz nam przedstawić.. koleżankę, tak synu? - odparł tata chłopaka siedzący na kanapie przed telewizorem. Mama chłopaka przyglądała mi się jednocześnie błąkając sie po kuchni kiedy przygotowywała śniadanie.
- Posłuchajcie, to jest Marcelina i przenocowała u mnie dziś bo jej rodzice tez wyjechali a nie chciałem żeby była sama. - wyprostował wszystko chłopak jednak starszego pokolenia ludzie nie zrozumieli tego i nadal ciągnęli.
- Kamil, przecież zrozumiemy że jesteście razem! Też kiedyś byliśmy w waszym wieku! - zachęciła brązowooka kobieta.
- Dobra! Jesteśmy parą!~Co jest do jedzenia?! - wrzasnął chłopak jednym tchem a ja o mało nie wybuchnęłam śmiechem. Na pewną chwilę zapadła cisza.
- No, i trzeba było tak od razu. - westchnął facet z salonu.

- Dzięki za wczoraj i że mnie odwiozłeś. - odparłam i odważyłam się lekko go pocałować. Nie wiem dlaczego to zrobiłam ale nie żałowałam.
Na pierwszy rzut oka widać było jak Kamil się rozpromienił. - To ja dziękuje. - odparł po czym zapytał czy niczego nie zapomniałam.
- Nie wydaje mi się. - chrząknełam. - Czekaj... Chyba nie założyłam stanika! Fuck... - o mało nie wrzasnęłam.
- Chryste, serio?! - wytrzeszczył oczy i go przymuliło.
- No przecież żartuje! - odparłam spokojnym tonem i uśmiechnęłam się szyderczo.
- Uwierzyłem ci... - wybuchnął śmiechem. - Do zobaczenia.
Pożegnałam go i wpadłam do domu. Byłam w takim świetnym humorze.. Pierwsze co to rzuciłam się na kanape, nie ściągając butów i zamknęłam oczy.

Nie minęło nawet 5 minut i usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ahhh, co on jeszcze wymyśli.. - odparłam pod nosem spodziewając się Kamila.Podciągnęłam się z kanapy i ruszyłam w kierunku drzwi. Na dodatek zaczął mi dzwonić telefon w kuchni, jednak najpierw otworzyłam drzwi w których stał...

********************************************************
Przepraszam Was, że piszę tak rzadko ale nie ma co obiecywać bo częściej nie będzie.
Rozdział jest dość krótki ale w zamian za to macie nutkę na poprawienie humor ( jeśli kogoś interesuje taki gatunek muzyczny) ->Nasze Bloki Są Zajebiste <-
Przy okazji chciałabym podzielić się z Wami świetnymi fotkami, które robi moja przyjaciółka.Kaśka Phototgraphy Lajknijcie bądź skomentujcie, z resztą sami wiecie, że każde pozytywne słowo motywuje do działań!
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam. :))))




piątek, 28 grudnia 2012

Zaskoczenia

Obudziło mnie matowe światło kolejnego pochmurnego i mroźnego dnia. Jeszcze półprzytomna mrużyłam oczy dopóki obraz przestał być rozmazany. Uniosłam się z głośnym westchnieniem z łóżka i rozglądnęłam dookoła. Za oknem ziemia pokryta była białym puchem a z nieba pruszył śnieg.
I jak co roku zima znowu mnie zaskoczyła.  Nawet nie zwróciłam uwagi jak ten czas szybko mija. 
Sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej i spojrzałam na wyświetlacz.

" Nieodebrana Wiadomość od Kaśka "
Byłabyś chętna może na zimowe zakupy ? :) Spójrz za okno. 

Tak.. Cała Kaśka. Każda wymówka jest odpowiednia by iść na zakupy. W sumie ma rację, ciepła ubranie na zimę to podstawa.
  "Ok" - Odpisałam i wstałam przeciągając sie jeszcze.
Zrobiłam sobie cappuccino i wykonałam poranną toaletę. Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Wróciłam do pokoju zastanawiając się co mam ubrać. Wzięłam szare dresy i morskiego koloru sweterek z długim rękawem. Telefon włożyłam do kieszeni i zarzuciłam na siebie jedyną kurtkę jaką miałam.
Brr.. burknęłam pod nosem kiedy otworzyłam drzwi wyjściowe. Pomimo, że zimno przeszywało moje ciało to mój ogród wyglądał przepięknie. Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie zakładając na uszy słuchawki.
Ulicami poruszało się setki samochodów, każdy człowiek żył swoim życiem a miasteczko aż dudniło od zamieszania. Każdy się gdzieś spieszył i miał coś do załatwienia. Nie często zastanawiałam się o czym myślą ci ludzie, ale kiedy wyobraziłam sobie siebie, która słyszy myśli wszystkich osób znajdujących się w moim pobliżu to odechciało mi się już czytać w myślach.
Nie darzyłam zimy specjalną sympatią, wręcz nie przepadałam za nią. Zimno i mróz...
Wcisnęłam sie w tłumy ludzi na targu by zerknąć na stoisko z czapkami i szalikami. Poprosiłam o przymierzenie jednej i spojrzałam w lustro. W odbiciu zauważyłam Kaśke.
-Hej hej! - zapiszczała mi do ucha co wywołało u mnie szeroki uśmiech. - Ta czapka jest fajna. - stwierdziła przyglądając sie jej z każdej strony. Uśmiechała się jak nigdy dotąd. Od razu poczułam, że coś się święci.
- Poproszę tą czapkę i tamten szalik. - Oznajmiłam wskazując na zawieszony czerwony szal. Zapłaciłam po czym wycofałam sie z tłumu.
- Chodź, chodź. - popędziła mnie towarzyszka ciągnąc jednocześnie za rękaw. - Po zakupach mam dla Ciebie niespodziankę. - oznajmiła nadal rozpromieniona. Nie pytałam co to będzie za niespodzianka, bo znając ją już doskonale byłam pewna, że nie piśnie słowem.
Wiał zimny wiatr który sprawiał że śnieżynki aż tańczyły w powietrzu. Choć nigdy nie zwracałam uwagi na takie szczegóły to od jakiegoś czasu zauważyłam, że sie zmieniłam. Zaczęłam bardziej przywiązywać wagę do tych mniej istotnych rzeczy, zrobiłam się nieco spokojniejsza choć i tak w środku jestem tym samym człowiekiem.
Kiedy Kaśka opowiadała mi coś zawzięcie, ja mało się temu przysłuchiwałam. Moim uszom dotarł dźwięk, który był mi już dobrze znany. Oglądnęłam się za siebie i zobaczyłam Kamila. Przyjechał motocyklem pod bar i próbował przecisnąć się przez sznur samochodów stojących w korku.
Uśmiechnęłam się sama do siebie jednak po chwili byłam wściekła. Po co ja zwracam na niego uwagę?!

- Dobra, wszystko załatwione. Już wszystko kupiłam, więc nalezy mi się niespodzianka. - podsumowałam i czekałam na reakcję dziewczyny. - No co?! Mówiłaś, że masz dla mnie niespodziankę. - przypomniałam.
- Okej, chodź. - ucięła krótko i ruszyła w jakąś ciemną i wąską uliczkę. Takie miejsca zawsze kojarzyły mi się ze starymi polskimi blokami pełnymi pijaków, ćpunów i zboków. Wyglądało to strasznie ale jakoś nie bałam się iść dalej wgłąb tej szarej rzeczywistości.
Dziewczyna oparła się o ścianę i ściągnęła z ramienia torebkę, która wydawała się być ciężką. Rozglądnęła się dookoła i sięgnęła ręką do środka. Bez słowa wyciągnęła do mnie rękę na której były prochy.
- Co ty odwalasz!? - wrzasnęłam patrząc na nią. Była lekko uśmiechnięta i nie zwracała uwagi na to co do niej mówię. - Skąd to masz do cholery?!
- Od mojego chłopaka.
- A od kiedy ty masz chłopaka, co ?! Co sie z tobą dzieje! Nie poznaje cie!
- Uspokój sie .. - uciszała mnie oglądając się dookoła czy nikogo nie ma w pobliżu. - Będzie fajnie. - dodała zachęcając.
- Dziewczyno, lepiej zastanów sie w co sie pakujesz! Poznałaś jakiegoś skurwiela, który naćpa cię, wywiezie gdzieś, wyrucha i zostawi w jakiejś stodole!
- Jakiś problem dziewczyny?! - krzyknął zdenerwowany facet stojący na balkonie z pierwszego piętra jednego z kilku budynków znajdujących sie w tej kamienicy.
- Nie. - odparłam po czym szarpnęłam ją za sobą.
- Zostaw mnie w spokoju! Nie będziesz mi mówić co mam robić, żyje swoim życiem. I nie warz się oskarżać mojego chłopaka, bo wiele więcej dla mnie zrobił niż ty.. święta krowo. Myślisz, że to była przyjaźń? Dla mnie to było jedno wielkie gówno, ty z nikim nie potrafisz się dogadać. Jesteś zwyczajną egoistką, która ma pojebane w głowie. - krzyczała stojąc na wprost mnie.
Nie mogłam dłużej na nią patrzeć, zapłakana pobiegłam do parku który był w pobliżu. Musiałam pobyć sama. Nawet nie zwracałam uwagi na przechodniów na których wpadłam. Usiadłam na ławce w parku, pochyliłam głowę do kolan i płakałam.

                                                         *    Po chwili    *
Zorientowałam się że ktoś usiadł obok mnie na ławce. Uniosłam twarz i zerknęłam w tamtą stronę. To była jakaś starsza pani. Miała siwe włosy, ubrana była w długą, czarną po kostki spódnicę i beżowy płaszcz a w ręce trzymała laskę.
- Pomóc w czymś pani? - wyjąkałam jeszcze szlochając. Przypomniałam sobie, że rano zrobiłam makijaż, więc otarłam szybko rękawem rozmazany tusz z policzka.
- Mnie nie trzeba pomocy, złotko. Ale widze.. - zaczęła po czym nabrała głębokiego oddechu. Widocznie każdy ruch ją męczył. - widzę że ty w nie najlepszym stanie. - odparła po czym spojrzała na mnie. Odwróciłam głowę w drugą stronę, by nie widziała mojej zapłakanej twarzy.
- Coś mi podpowiada.. że powinnaś dać sobie na jakiś czas spokój z tą osobą która doprowadziła cię do tego stanu.
- Wtedy zostanę sama. - chrząknęłam.
- Nawet nie zauważasz tego, że wokół Ciebie jest osoba, której warto zaufać. - westchnęła po czym opadła na oparcie ławeczki.
- A niby skąd pani może to wiedzieć?! Nic pani o mnie nie wie! - wycedziłam chamskim tonem.
- Każdy ma taką osobę. Nie tylko ty. - stwierdziła i uniosła się ociężale z ławki. - Życzę powodzenia. - dokończyła obdarzając mnie ciepłym uśmiechem i ruszyła przed siebie.
Przez chwilę siedziałam jeszcze w takiej pozycji przyglądając się oddalającej się staruszce po czym wstałam i postanowiłam wrócić do domu.

Droga dłużyła mi sie w nieskończoność choć miałam do domu ledwie kilometr. Starałam się nie myśleć o tym co wydarzyło się w kamienicy, jednak nie mogłam zapomnieć o nietypowych słowach starszej pani.
Kiedy byłam już pareset metrów od domu zauważyłam, że stoi pod nim samochód. Przyspieszyłam kroku, ponieważ byłam ciekawa kto to jest.
Osoba siedząca w aucie to Kamil. Czego on tu szukał?!
Zapukałam w szybę a chłopak uniósł twarz znad i phone'a i uśmiechnął się promiennie. Otworzyłam drzwi audi i wsiadłam do środka.
- Heej. - przywitał mnie obejmując tyle na ile pozwalała mu kierownica i skrzynia biegów.
- Co cię do mnie przywiało? - wycedziłam.
- Tak wpadłem. A co ?! Ja sobie nie wpadne?! - zażartował cytując słowa Maliny.
- No to chodź do środka. Zaparzę kawe. - zaproponowałam i przybrałam przekonującego spojrzenia.
- Okej. - rzucił chłopak wyłączając radio, na które nawet nie zwróciłam uwagi.
Weszliśmy do domu a ja zrobiłam kawę. Kładąc dwie filiżanki na stoliku w salonie zapytałam :
- Długo tak czekałeś?
- Nie dłużej niż 15 minut. - odpowiedział po czym zapytał. - Wszystko ok ? Bo jakoś przybita jesteś.
- Niee - zaprzeczyłam starając się przybrać przekonywujący ton, choć raczej mi się nie udało. - Oglądniemy coś? - wycedziłam z innej beczki.
- Spoko. - zgodził się chłopak i sięgnął po pilot do telewizora.
- No chyba nie chcesz oglądać telenoweli na tym gracie. - zachichotałam kiedy zobaczyłam jego minę. - Chodź na laptopa. - popędziłam.
- Ładnie tu masz, zrobiłaś małe przemeblowanie? - zaskoczył mnie pytaniem.
- Tak, aż tak to widać? Byłeś w moim pokoju tylko raz. - stwierdziłam unosząc jedną brew.
- Dwa razy. - poprawił mnie intensywnie rozglądając sie po pokoju.
- Tak, ale było ciemno i nic nie było widać. Z resztą... - zaczęłam po czym zwinnym ruchem schowałam pamiętnik między kilkadziesiąt ksiąg. - czy to istotne.. ?
- Kto jest na tym zdjęciu? - zapytał wskazując na fotografię wiszącą na ścianie wśród wielu innych. Lubiłam patrzeć na zdjęcia i wspominać dawne czasy.
- Ciocia. Zginęła w wypadku samochodowym trzy lata temu.
- Przykro mi. - wymamrotał przygnębionym tonem.
- To co oglądamy? - to pytanie z moich ust zabrzmiało jak wrzask.
Chłopak rozgościł się na moim łóżku, ściągając bluzę i czekając aż zrobie to samo. Położyłam laptopa na stoliku nocnym strącając jednocześnie książkę która na nim leżała ale już nie wysilałam się by ją podnieść.
Kamil położył się na lewym boku twarzą w stronę ekranu robiąc mi miejsce przed nim.
- No kładź sie! -zachęcił a ja zaczęłam się śmiać.
Zajęłam miejsce obok mojego kolegi i włączyłam laptopa.
- Może trzy metry nad niebem? - zaproponowałam nieco wstydliwie. Spodziewałam się, że on nie cierpi oglądać takich filmów.
- Oglądałem hiszpańską wersje. - odparł.
- Włoska jest lepsza, jeśli masz jakiś fajniejszy pomysł to mów.
- No spoko, co ty taka spięta? - zapytał po czym zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się i prosiłam żeby przestał. - No to znam już twój słaby punkt - brzuch. - wygarnął po czym uśmiechnął się szyderczo.
W czasie filmu co chwilę zaczynał mnie łaskotać po brzuchu i stopach. Aż zwijałam sie ze śmiechu. Gdyby nie to zapewne usnelibyśmy z nudów.
- Masz ochotę na loda? - zapytałam po długim namyśleniu kiedy film sprawiał już, że powieki stawały sie coraz cięższe..
- Yyyy..

Po chwili kiedy zajadaliśmy się już zimnymi czekoladowymi lodami z zamrażalnika chłopak stwierdził, że musi się już zbierać. W jednej chwili posmutniałam.
- Ale jeśli chcesz to wpadne po ciebie wieczorkiem i pojedziemy do mnie. - dodał bez zastanowienia. Zgodziłam się i odprowadziłam go do drzwi.
- Dzięki za interesujący seans filmowy. - powiedział z lekką ironią i wybuchnął śmiechem kiedy posłałam mu znaczące spojrzenie. - Nie no serio, fajnie było. To przyjade około 17 - dokończył i pocałował lekko w policzek. Zrobiło mi sie trochę gorąco ale nie dałam tego po sobie poznać. Pożegnałam go krótkim " do zobaczenia " i zamknęłam za sobą drzwi.

                                                            *      O  16. 30       *
Sprzątnęłam troche w domu, ponieważ nie chciałam żeby rodzice złapali sie za głowię jak jutro przyjadą. Teraz postanowiłam wziąć szybki prysznic, zrobić lekki makijaż i się ubrać.
Z szafy wyciągnęłam spodniebluzkę i buty na koturnie.
Usłyszałam silnik podjeżdżającego pod dom pojazdu. A jednak... Przyjechał motocyklem. - pomyślałam zakłądając kurtkę zimową i czapkę z szalikiem.
Telefon włożyłam do kieszeni i ostatni raz zerknęłam w lustro.

Bez słowa założyłam kask na głowę i usiadłam na motocyklu mocno obejmując kierowcę.
                                                           *      Na miejscu    *
Dom Kamila był to oddalony od drogi głównej budynek do którego trzeba było dojechać asfaltową, leśną drogą. Pomijając fakt że było już dość ciemno widać było jak pięknie wyglądają po obu stronach drogi drzewa pokryte śniegiem.
Ogród był oświetlony i wyglądał przepięknie. Zsiadłam z motocykla i zaczekałam aż chłopak zaparkuje go w garażu.
- Zapraszam na swoje pałace. - otworzył uprzejmie drzwi.
Dom w środku również prezentował się cudownie. Odniosłam wrażenie że znajduje sie w nim setki lampek, świateł i żyrandoli.
- Rodziców nie ma? - zapytałam nieco niegrzecznie.
- Wyjechali na weekend w Bieszczady. A czemu pytasz? - ciągnął dalej dociekliwie. Uniosłam ramiona co miało oznaczać " nie wiem "
- Totalnie nie mam pomysłu co będziemy mogli robić, ale zawsze raźniej we dwójkę, bo podejrzewam że też byś nudziła się sama w domu.
- W sumie to masz racje. - odparłam rozglądając sie dokładnie tak samo jak on robił to w moim pokoju. Z tym, że różnicą są nasze domu. W porównaniu do tej willi ja mieszkam w ruderze.
- Napijesz się czegoś? - zapytał kierując sie w stronę lodówki.
- Zależy co proponujesz. - powiedziałam uśmiechając sie cwanie.
- Mam piwko albo białe wino.
- Nie lubię piwa. - poinformowałam.
Towarzysz wziął w rękę butelkę wina i dwie lampki. Usiedliśmy w salonie na ogromnej kanapie i zaczęliśmy rozmawiać.
                                                        *   Po jakimś czasie    *
1, 2, 3, 4, .. - 14, 15 !  SZUKAM! - usłyszałam okrzyk z sąsiedniego pokoju.
- Mam Cię ! - wrzasnął otwierając szafę. - Teraz ty szukasz!
- 1, 2, 3, .. - 15! SZUKAM! - krzyknęłam po czym pierwsze co otworzyłam drzwi do łazienki. Pusto - pomyślałam. Weszłam do graciarni. Gdzie on jest?! Moim następnym celem był pokój na końcu korytarza w którym jeszcze nie byłam. Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam go leżącego bez podkoszulki na ogromnym łożu. Stanęłam jak wryta. Mroził mnie spojrzeniem od góry do dołu milcząc przy tym. Podeszłam do łóżka bliżej i usiadłam na nim na czworaka. On podciągnął się wyżej by zrobić mi miejsce.
- Nikt nam nie przeszkodzi?
- Nikt.
                                                CZĘŚĆ DALSZA DLA CHĘTNYCH ! 
Zdarłam z niego spodnie i rzuciłam gdzieś na podłogę. On ściągnął ze mnie spodnie i bluzkę. Zostaliśmy w samej bieliźnie.
- Jak lubisz? - zapytał już lekko podniecony moimi szybkimi i zwinnymi ruchami.
- Ostrrro. - odparłam po czym chwyciłam za jego skarb przez bokserki.
Wziął mnie niedelikatnie i położył na plecach. Sprawił że obydwoje byliśmy już nadzy.
I nagle poczułam jakby jakiś demon we mnie wszedł. Nie wiedziałam czy sprawia mi to przyjemność czy ból ale po chwili nieświadomie zaczęłam jęczeć i sapać po czym zorientowałam się, że doprowadził mnie do orgazmu.
- Jeszcze chwile i będziesz mamuuuuuusią ! - wysapał chłopak śmiejąc sie.
- No nie dochodź we mnie! - wrzasnęłam spinając wszystkie mięśnie.
- Żartowałem.. To dopiero początek. - pocieszył po czym kazał mi sie wyluzować.


*********************************************************
Sory za taką przerwe bo nie pisałam ponad 3 tygodnie. :(
Mamy dzisiaj 28 grudnia. Karolyno! Chciałabym życzyć Ci kasy jak lodu, chłopaka ( skejta oczywiście ) który dogodzi Ci we Wszystkim :) Jak najszybszego ukończenia 18 lat i spieprzenia z domu :)
Nie no.. co ja tu pierdole. Chyba życzenie " Spełnienia Najskrytszych Marzeń  " da Ci wszystko co sobie tam w tym móżdżku wymarzyłaś. Dziękuję, że jesteś i że czytasz moje brednie :) :****** ! <3 <3
A oto moje prezenty, które ci kupiłam --> I  , II  , III i IV :)



środa, 5 grudnia 2012

Na jednym kole..

Wpadłam do łazienki i spojrzałam na siebie w lustro. Rozczochrane włosy, zlany tusz i oczywiście jeszcze większe podkowy pod oczami niż na co dzień. Dałabym wszystko by zniknęły i nie wróciły. Szybko się odświeżyłam i spojrzałam na zegarek w telefonie, który za chwilę miał się rozładować. 6:45. Może jeszcze zdążę na autobus...
- Heeej ! - przywitała mnie przyjaciółka zajmująca siedzenie obok. Powiedziałabym, że wszystko jest po staremu ale raczej w świeższej wersji. Ciałem byłam w autobusie a duchem w chatce w której spędziłam noc. Po długich namyśleniach stwierdziłam że mogłabym tak co noc.
Siedem godzin w szkole minęło szybko pomijając fakt, że on się nie zjawił. Pogoda z dnia na dzień była gorsza. Jesień mija a zima zbliża się wielkimi krokami. Wiatr kiwał drzewami które otaczały mnie prawie z każdej strony kiedy podążałam samotnie ku domowi. Kiedy nuciłam cicho pod nosem nutkę Maliny -  https://www.youtube.com/watch?v=DD2BfNV_qf8 poczułam, że deszcz wilży moje włosy. Resztę drogi przebiegłam i o mało nie rzuciłam się na klamkę.
- Jak było w szkole? - zapytała mama kiedy jadłam obiad i czytałam gazetę.
- Nieźle a czemu pytasz? - odparłam po czym usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama uniosła się z krzesła i ruszyła ku drzwiom. Nagle zza pleców usłyszałam znajomy męski głos. Lekko zaskoczona zaprosiła gościa do domu.
- Hej Marcel. - odparł chłopak stojący nade mną. To było moje nocne widmo, które nie zjawiło się dziś w szkole. Na chwilę przytkało mnie i nie mogłam wydusić słowa kiedy zobaczyłam moją mamę a obok niej Kamila. To wyglądało tak nadzwyczajnie! - Przyszedłem po płytę, którą ci jakiś czas temu pożyczyłem. Kumpel domaga się jej od kilku dni. - odparł po czym na jego twarzy pojawił się ten dobrze znany mi uśmiech. Dobrze wiedziałam, że coś knuje. Mama na chwilę odwróciła się tyłem a ja posłałam mu znaczące spojrzenie..
- Aaaa.. Jasne, na śmierć zapomniałam! Chodź. .. - zaproponowałam idąc w stronę schodów na górę. Słyszałam jak cicho chichotał pod nosem ale zignorowałam to.
- Jak ja cię dawno nie widziałem! - westchnął chłopak i objął mocno. Od czasu kiedy pojawił się w moim domu nie czułam nic innego jak zdziwienie i szok.
- Co ci jest? - spytałam zaczynając się śmiać. - I przepraszam ale jakoś nie kojarzę żadnej płyty. - odparłam i przybrałam podobny uśmiech do mojego towarzysza.
- Pojedź dziś ze mną na wyścigi. - zaproponował chłopak przybierając ton szeptu.
- Odbiło ci?! - fuknęłam na niego zbulwersowana. - Mówiłam już, że mam szlaban. - przypomniałam a na samą myśl o tym miałam ochotę zwyklinać cały świat.
- Spróbujesz się jakoś wyrwać, powiedz że idziesz do Kaśki pouczyć się na jutrzejszą klasówkę. - przemyślałam tą opcje i kiwnęłam lekko głową.
- Podjadę motocyklem pod przystanek za rogiem i będę tam czekać. Jeśli nie zjawisz się do 17 wracam do domu. - chłopak przedstawił krótko plan ze skupionym wyrazem twarzy. Z jakiegoś powodu wyglądał na lekko zakłopotanego lecz pomimo tego obdarzył mnie uśmiechem. Różnił się zasadniczo od tego uśmiechu który widziałam tamtej nocy, ten pełnił funkcję maski osłonnej, która kryła jakąś tajemnicę. Chłopak otworzył drzwi i samodzielnie odprowadził się pod drzwi.
- Dzięki za płytę. - rzekłam po czym puściłam mu oczko. Zamknął za sobą drzwi a po mojej głowie krążyły przeróżne myśli. " Klasówka z fizyki ", "Konkurs z anglika ", " Wspólny referat z biologii" Kućfa ! Co jej wcisnąć !?
- Kto to był? - otrząsnęła mnie mama. Dzięki niej zorientowałam się, że stoję przy schodach i mamroczę coś pod nosem.
- Kolega.. - jęknęłam i ciągnęłam dalej - Mamo, na jutro mam napisać z Kaśką referat z biologii i od tego raczej będzie zależeć moja ocena na koniec semestru, mogłabym do niej wpaść?
- No jeśli musisz.. Ale pada deszcz, podwiozę cie. - Życzliwość mojej mamy niekiedy doprowadzała mnie do szału.
- Chcę się przejść, mało jestem na świeżym powietrzu. - ucięłam i prędko poszłam do mojego pokoju. Dopiero teraz uświadomiłam sobie gdzie i po co jadę. Wyścigi?! WTF.
Z szafy wyciągnęłam białą bokserkę i szare dresy. Spojrzałam na zegarek. 16:45. No za Chiny nie zdążę!- pomyślałam po czym usłyszałam telefon. Z nadzieją spojrzałam na wyświetlacz KAŚKA. Westchnęłam głośno i odebrałam telefon.
- No słucham. - odparłam mało zainteresowana sznurując buty.
- No hej! Marcel ! - wrzasnęła mi do ucha dziewczyna. Już miałam zwrócić jej uwagę ale wyprzedziła mnie zdaniem: Chciałam cię tylko uprzedzić żebyś uważała.
- O co ci chodzi? - warknęłam zdenerwowana. Gonił mnie czas a ona dzwoniła do mnie z takimi tekstami. - Po prostu! Uważaj na różnych typów. - doradziła delikatnie owijając w bawełnę.
- Sory Kaśka ale śpieszę się. - podsumowałam po czym przypomniałam sobie o najważniejszym - Aaa ! Weź mnie kryj, że jestem u ciebie do wieczora i robimy referat, zrobisz to dla mnie?
- Pod warunkiem, że będziesz ostrożna. - drążyła dalej dziewczyna.
- Dobra ! - wrzasnęłam i ucięłam krótkim " Dzięki " . Spojrzałam na zegarek. 16:52. Chwyciłam szalik i owinęłam go wokół szyi. Teraz pozostała mi nadzieja, że zdążę dotrzeć tam na czas, bo oczywiście Iwan nie wziął mojego numeru!
Pogoda praktycznie się nie zmieniła tylko przestał padać deszcz. Biegłam skrótem prowadzącym przez polną ścieżkę. Krople spadające z drzew wilżyły moją twarz i włosy a wiatr sprawiał, że chłód przeszywało moje ciało. Zza drzew wyłoniło się jasne światło a moich uszu dotarł warkot motocykla. Kierowca siedział w kasku i oglądał się we wszystkie strony jednak nie zauważył mnie jeszcze. W głębi duszy dziękowałam Bogu, że zdążyłam lecz po chwili zaczęłam się zastanawiać Co ja tu robie ? 
Klepnęłam chłopaka w ramię i uśmiechnęłam się. Wyłączył silnik Hondy i spojrzał pogardliwie.
- No już myślałem, że nie dotrzesz. - powiedział podając mi kask. Założyłam go i usiadłam za nim.
- Trzymaj się mocno, nie jeżdżę bezpiecznie. - uprzedził po czym znowu uśmiechnął się szyderczo.

- Jesteśmy na miejscu. - odparł i zgasił silnik. - Bałaś się? - zapytał i stłumił śmiech.
- Nie. - odparłam stanowczo schodząc z maszyny. Serce biło mi jak szalone ale pomimo to uwielbiałam czuć ten przypływ adrenaliny, teoretycznie prędkość motocykli miałam w małym paluszku jednak nigdy nie czułam tego na własnym ciele. - Podobało mi się.
- To dopiero początek - zaczął chłopak. - Będziesz się ze mną ścigać. - oznajmił i oparł się o stojący za nim motocykl.
- Będę ci dopingować kiedy ty będziesz się ścigać. - poprawiłam go jednak on pokręcił przecząco głową.
- Wyścigi polegają na jeździe na jednym kole kiedy dziewczyna tyłem przymocowana jest do kierowcy paskiem. - wyjaśnił krótko. Próbowałam sobie to wszystko wyobrazić ale kiedy dotarło do mnie jak to wygląda -.-

Jak zawsze chwycił mnie jak przedmiot za rękaw . Wyrwałam się i warknęłam :
- Eee.. Puść mnie, potrafię sama iść.
Powoli zapadał zmierzch bo jesienne dni robiły się coraz krótsze. Na ogromny plac, który wyglądał na ciągnący się w nieskończoność -zjeżdżało się już coraz więcej maszyn. Uwielbiałam ten ryk, przyjemność dla ucha ale kiedy pomyślałam sobie co mnie czeka czułam jak strach ściska mnie w gardle.
W kieszeni poczułam wibrowanie telefonu, spojrzałam na wyświetlacz. Był to oczywiście klasowy kujon.
- Słucham ?! - krzyknęłam do słuchawki.
- Cześć, mogłabyś mi wyjaśnić jak zrobić zadanie z polaka?
- Taak, chętnie. Weź zeszyt do ręki, otwórz go i wrzuć w ogień w kominku, wtedy zwróć uwagę na kolor płomienia przy procesie spalania.
- Gdzie ty jesteś że tak głośno ?!
- W Egipcie, piramidy budują. Nara. - ucięłam po czym spojrzałam na mojego towarzysza. Stał obok i śmiał się w rękaw. Po pewnym czasie spojrzał na zegarek i szturchnął mnie w ramie. Spojrzałam na niego.
- Już czas. - odparł i ruszył w strone zaparkowanej Hondy cbr 600. Kiedy to usłyszałam czułam jakbym szła na skazanie, poczułam ból brzucha i to, żę nogi uginały się pode mną.
- Kamil, ja nie chcę! - wrzasnęłam kiedy już miałam wsiadać na motocykl.
- No weź nie wymiękaj, zaufaj mi, nie zabije nas. - zapewnił przekonująco. Obejrzałam się dookoła. Wszyscy jechali w jednym kierunku a my staliśmy pomiędzy kilkodziesięcioma motocykami. Usiadłam za nim i objęłam go w brzuchu. Ruszył.
Staliśmy już w jednej linii z wieloma innych kierowców. Zgasił silnik i mieliśmy 3 minuty na przygotowania. Ściągnął pasek ze swoich spodni i wyjaśnił mi co mam robić. Ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem a czułam, że robi mi się duszno.
- Siadaj. - kazał i sam zrobił to samo. Usiadłam tyłem do mojego kata a on chwycił pasek i zapiął go ciasno wokół nas. Odwrócił się ostatni raz a na jego twarz była zmrożona. Nie okazywała żadnych uczuć, totalnie nie miałam pojęcia o czym teraz myśli i co czuje.
- Marcelina, za bardzo mi na tobie zależy... by ścigać się z tobą ze świadomością że mogę cię zabić. Zsiadaj.
Czułam jak moje ciało przestało drżeć. Nagle przybyło mi odwagi i usłyszałam krzyki, że została nam ostatnia minuta.
- Wiem, że nas nie zabijesz. Chce ścigać się z tobą. - odparłam. Opony zapiszczały a wysoki tęgi mężczyzna zaczął odliczać ostatnie 30 sekund do startu. Zamknęłam oczy i słyszałam już tylko warkot silników.
10,9,8,7,Trzymaj się! 4,3,2,1...


- Byłaś świetna. Dziękuję, że odważyłaś się ze mną ścigać.
- Dziękuję że żyje. - odparłam i się uśmiechnęłam.
Siedzieliśmy teraz w parku na ławce i na dodatek demona zaparkowaliśmy na trawie. Gdyby złapała nas teraz tu straż miejsca mielibyśmy przesrane. Gwiazd dziś nie było a księżyc minimalnie przedzierał się przez chmury. Kątem oka zerknęłam na chłopaka a on patrzył na mnie uśmiechnięty. Uśmiechaliśmy się tak do siebie jak dwa debile. Przysunął się do mnie z bananem na twarzy i po prostu mnie pocałował...

*******************************************************************************
Przepraszam, że tak rzadko pisze ale częściej się nie da. Mam nadzieje, że podoba Wam się ten rozdział ;) Komentujcie , komentujcie ! :) jestem ciekawa waszych opinii :) Pozdrawiam :** Polecam zajebisty filmik pasujący do tematu rozdziału --> http://www.youtube.com/watch?v=ruwuDES4KxA

sobota, 1 grudnia 2012

Nie karz mi marzyć


Staliśmy właśnie przed jakimś opuszczonym domem. Było tak tajemnicze, że wzbudzało we mnie strach i niepokój, którego nie umiem opisać.
- No chodź. - zaproponował patrząc na mnie. Po chwili uśmiechnął się lekko i podszedł bliżej. - Nie ma się co bać. - stwierdził i pociągnął mnie na siłę za rękaw kurtki. Ten budynek nie miał nawet drzwi. Kiedy znaleźliśmy się już w środku nie było tu nic oprócz starych, połamanych drewnianych schodów. Chłopak ciągle trzymając mnie za rękę prowadził w górę po szczeblach uprzedzając na który mam nie stawać. Na twarzy miałam już tysiące pajęczyn a woda z dziurawego dachu miejscami leciała ciurkiem. Słychać było tylko skrzypienie schodów, szum deszczu i wiatru. Pomimo, że nie byłam tu sama serce waliło mi jak szalone  dzięki czemu zapomniałam na chwilę o zimnie i głodzie, który czułam już od dawna. Znalazłam się na poddaszu. W porównaniu do reszty domu wyglądał nieco inaczej. Pod oknem leżał zakurzony tapczan, w rogu stolik a na środku pomieszczenia była wielka dziura przez którą widać było cały parter. 
Blask księżyca rozświetlał rysy przedmiotów znajdujących się tu a wiatr kołatał uchylonym oknem. Chłopak podszedł i je zamknął po czym zaświecił świecę znajdującą się na stole. Od razu w tym tajemniczym miejscu zrobiło się jaśniej. Dopiero teraz zorientowałam się jacy my jesteśmy mokrzy. 
- Ściągnij mokre ubrania i załóż to. - kazał Kamil i rzucił mi w ręce suchą koszulę i dresy. Nie musiałam prosić go o to by się odwrócił bo sam zajął się trzepaniem tapczana z kurzu. Po chwili miałam już na sobie suche ciuchy i stałam tak patrząc na niego w milczeniu. Nie wiedziałam co powiedzieć i jak się zachować bo nigdy nie byłam w takich okolicznościach. 
- Dlaczego nic nie mówisz ? - zapytał kiedy zajął już miejsce na dość czystym łóżku. - Siadaj. - zaproponował klepiąc miejsce obok siebie. 
- Podoba mi się tu. - stwierdziłam i po raz pierwszy obdarzyłam go dziś uśmiechem choć miałam tyle okazji. Znowu zapadła cisza jednak przerwało ją skrzypienie desek kiedy chłopak wstał wyciągając zza kanapy flaszkę wódki, gotowe zapakowane bułki z szynką i truskawki. Na jego twarzy pojawił się szatański uśmiech co rozładowało spiętą atmosferę. 
- Może być? - spytał o radę a ja pokiwałam głową. - Niestety mam tylko 1 kieliszek bo zawsze przychodzę tu sam. 

                                                  15 minut później.
Zaczęliśmy już normalnie rozmawiać a nawet znaleźliśmy i wspólne tematy. Mój towarzysz słuchał podobnej muzyki i lubił prędkość motocykli jednak zapewne rozwinięciu rozmowy pomogły % alkoholowe. Nie wypiliśmy zbyt dużo bo dopiero po 2 kieliszki i stwierdziliśmy, że na więcej nie mamy dziś ochoty. 
Chłopak położył się na tapczanie na plecach i westchnął ciężko. 
- Co jest? - zapytałam wpatrując się w zamyśleniu w drewniane odstające deski. 
- Nic, wyobraziłem sobie coś. - odparł po czym nastała cisza. Zastanawiałam się nad tym czy drążyć to dalej czy nie ale ciekawość wygrała. 
- A co? - dopytałam delikatnie. 
- Nie powiem. - mruknął śmiejąc się. 
- No nie bawmy się w "zbudzanie ciekawości". Jak zacząłeś to skończ bez względu na to co zacząłeś. 
- Wyobraziłem sobie.. - zaczął powoli i jakby przygotowywał się do puszczenia wodzy fantazji. - jak leżysz na mnie i całujesz mnie. - wygarnął po czym znowu zaczął się śmiać. Ja też zachichotałam i sięgnęłam po trzeci kieliszek alkoholu. - Czyżbyś o mnie marzył? - zasugerowałam pół żartem kiedy już nie myślałam logicznie. 
- Ciągle to robię. - odparł i obydwoje śmialiśmy się bez powodu. Kamil podniósł się z łóżka i też napił się jeszcze. Po chwili spojrzał na mnie i rzekł - Nie karz mi marzyć, spraw by to się działo. 
Brzmiało to jak ostatnia prośba jego życia, jak coś co sprawiłoby, że nie trzeba by było mu więcej do szczęścia. Ja uśmiechnęłam się lekko i zbliżyłam się do niego. Nasze usta spotkały się ze sobą i po chwili znowu uśmiechaliśmy się do siebie. 
- Eeee.. słabo. - wycedził szczerząc zęby. - Nie leżałaś na mnie. - wybuchnęliśmy śmiechem po czym akcja toczyła się dalej. Chłopak ściągnął koszulę pomimo tego, że było chłodno i położył się na łóżku. Ja ułożyłam się na jego klacie i namiętnie pocałowałam. - No już troszkę lepiej. - zażartował chłopak kiedy przestałam całować. 
- Dobra.. koniec zabawy w spełnianie marzeń. - odparłam i usiadłam na skraju tapczana. Kamil jeszcze ubierał podkoszulek. 
- Dotychczas spełniliśmy jedno moje a jakie jest twoje? - zapytał sięgając po szczelne pudełko z truskawkami. 
- Chciałabym nauczyć się kochać drugą połówkę. - mruknęłam zniżając ton głosu i po chwili zaczęłam żałować tego głębokiego wyznania. Po co ja mu to mówie?! 
- Coś się wymyśli.. - odparł i klepnął mnie po ramieniu.  

                                                 *       5 rano      * 
- Marcelina! Ejjjj ! - usłyszałam czyiś szept. Ja aż wzdrygnęłam się kiedy głos otrząsał mnie ze snu. Otworzyłam oczy a przez okno przedzierały się chciwie promienie wschodzącego słońca. Rozglądnęłam się po całym pokoju i wzrokiem natknęłam się na chłopaka leżącego obok. Dopiero wtedy przypomniałam sobie gdzie jestem i dlaczego. Otarłam oczy i zaczęłam kontaktować. - Za godzinę musimy dotrzeć do domu. - odparł wstając z łóżka. Zorientowałam się wtedy, że nie jestem ubrana. Kiedy zrozumiałam co jest grane wstałam szybko i się ubrałam. 
- Chodź chodź ! - pośpieszał mnie Kamil i czekał już przy schodach. Wzięłam wczorajszą bułkę i zeszłam z nim po schodach. Z powrotem szliśmy szybciej niż wczoraj a to wyglądało prawie jak bieg. 
- Do zobaczenia w szkole. - odparł chłopak z szyderczym uśmiechem. Zbliżyłam się i zostawiłam ślad na jego policzku. - Dzięki. - odparłam i ruszyłam do drzwi. 

Od dawna nie przeżyłam takich chwil jak przez ostatnie kilka dni. Do mojego życia wkroczył chyba ktoś nowy, mam nadzieje, że nie narobi mi tu bałaganu ale nie odmówię jeśli wniesie tu trochę świeżości. 

*********************************************************************************
Przepraszam, że piszę tylko w weekendy ale jak na razie nie zapowiada się by działo się to częściej. Jeśli przeczytaliście rozdział = KOMENTUJCIE. Z góry dzięki :))) 

sobota, 24 listopada 2012

Mała wycieczka po okolicy..

- Nie będę krzyczeć.. Po prostu nie będziesz wychodzić z domu przez 2 tygodnie. Dobrze ci to zrobi.. - odparła całkiem spokojnym tonem.
- Okej, należy mi się. - przyznałam szczerze i ze skruchą.
- Chociaż tyle, że nie chcesz się kłócić. A Mateuszowi możesz przekazać, że sie zawiodłam. - ucięła i wzięła się za mycie naczyń. Wolałam dalej tego nie ciągnąć bo źle bym na tym wyszła. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżko. Ogarnęły mnie przedziwne myśli. Zaczęły powracać te wspomnienia z wczorajszego i dzisiejszego dnia. Od razu popsuły moje samopoczucie jednak muzyka zagłuszyła wszystko co wprawiało mnie w doła.

 - Słucham ? - odebrałam telefon.
- Hej - zaczął chłopak. To był Mateusz. - Nie przerywaj mi i daj wyjaśnić. - odparł i nastała cisza.
- No mów.. miałam ci nie przerywać. - chrząknęłam z lekką ironią.
- Przepraszam. - uciął.
- Aha.. Dużo to wyjaśnia. - stwierdziłam.
- Musiałem wracać a nie będę ci teraz tego tłumaczyć bo i tak nic nie zrozumiesz.
- Zajebiście, dzwonisz i jeszcze uświadamiasz, że jestem tempa ?!
- Marcelina, wyluzuj. Tak po prostu wyszło a nie będę tłumaczyć bo jeszcze sam wszystkiego nie ogarniam. Zrozum plis.
- Dobra, mama kazała ci przekazać, że też sie zawiodła.
- Okej.. Za jakiś czas wpadne i wszystko naprostuje. A co u ciebie ?
- Świetnie, mam szlaban na 2 tygodnie i do tego wszystko jest takie pojebane ! - wygarnęłam podnosząc głos. Byłam już tak zdenerwowana, że każdemu miałam ochote wygarnąć wszystkie winy jakie pamiętam.
- Popieram.- powiedział i znowu nastała cisza. - Kończe, zadzwonie na dniach. Trzymaj się tam. -Rozłączył się. Położyłam głowę na poduszce a po moim policzku spłynęła łza. Miałam w głowie pustkę.
- Zaczekaj na mnie ! - krzyczałam na postać, która przyśpieszyła kroku. Tajemnicza osoba stała tyłem i czekała aż nadrobię drogi a ja czułam, że już nie mam siły by dalej iść. Potknęłam się.. usłyszałam trzask gałęzi leżącej na ziemi i poczułam ból w kolanie. Byłam w lesie.. 
Obudziło mnie jakieś stukanie.Wstałam z łóżka i powoli zbliżyłam się do okna. Wiatr kołysał drzewami a księżyc rozświetlał lekko czarną nicość. Nagle w oknie pojawia się ciemna postać. Odskoczyłam od okna. Uderzyłam nogą o biurko i upadłam na podłogę. Serce waliło mi jak szalone. Przez głowę przeszła mi nawet myśl, że to sen ale czułam przecież ból w nodze. Leżałam tak na podłodze przestraszona i bałam się wstać. Uniosłam się lekko i nadal widziałam cień tego czegoś. Stała tam gdzie wcześniej a po jej ruchach można by było wywnioskować, że czeka aż otworze okno.
Straszna postać zaczęła wołać mnie po imieniu.Roztrzęsiona podeszłam nieco bliżej do okna.. To jakiś przemoczony mężczyzna w kapturze na głowie. Odważyłam się uchylić okno.
- Marcelina.. Otwórz proszę. - powiedział ochrypniętym głosem.
- Kim do cholery jesteś ?! - chrząknęłam głośnym szeptem.
- To ja, Kamil. Otwórz wreszcie !
W duchu nie docierało do mnie jeszcze to co się dzieje ale czułam, że jeszcze nigdy nie byłam bardziej przestraszona. Otworzyłam okno a on sprawnie przecisnął się do mojego pokoju. Dalej patrzyłam na niego jak na widmo z niedowierzaniem. Usłyszałam bicie zegara w kuchni na dole. Wybiła północ.
- Czy ty jesteś normalny ? W ogóle skąd wiesz, że tu mieszkam? Jak ty się tu znalazłeś ? - naskoczyłam na niego z pretensjami. Zaczęłam się od niego odsuwać bo od momentu kiedy zobaczyłam go w oknie wydawało mi się, że nie jest człowiekiem którego znam, że jest mi obcy.
- Siadaj. - wskazał ręką na łóżko. Posłusznie zajęłam miejsce na rogu łóżka. - Musimy gdzieś pójść. - oznajmił.
- Ty mówisz poważnie ?! - mruknęłam zaskoczona. - Jest noc. Gdzie ty niby chcesz iść ? - dopytywałam.
- Chcę ci coś pokazać. - wyjaśnił spokojnym tonem jakby właśnie zapraszał mnie na spacer w słoneczne popołudnie. - Zaufaj mi i chodź ze mną.
- Ja nie mogę w to uwierzyć. To jest jakiś koszmar ! Weś mnie uszczypnij ! - wrzasnęłam a po chwili zorientowałam się, że nie jestem sama w domu. - Właśnie.. Mam szlaban a co dopiero jeśli zorientowaliby się, że zorganizowałam sobie nocne przechadzki!
- Nie dowiedzą się. Dopiero północ, zdążymy wrócić do rana a nawet jeszcze trochę pośpisz. - zapewniał przekonująco.
                                     
                                            * 10 minut później *
- Ja się wracam, jesteś stuknięty ! - odparłam kiedy wpadłam prosto w błoto.
- Nie wymiękaj ! - krzyknął kiedy ja szłam do drzwi wejściowych. - No nie wmówisz mi, że teraz uda ci się spokojnie zasnąć w swoim łóżku. Prędzej zwariujesz ! - odparł po czym zachichotał. Drzwi wejściowe były zamknięte. Jedynym wyjściem było branie przykładu z tego pajaca i wdrapywanie się do okna mojego pokoju.
- Boże.. Ale ja jestem głupia, że ci otworzyłam. - podsumowałam i stanęłam na wprost niego. - Jeśli coś mi się stanie to przysięgam ci .. Pożałujesz, że tej nocy nie siedziałeś spokojnie przed telewizorem ! - pogroziłam i zdenerwowana ruszyłam przed siebie chociaż nie miałam bladego pojęcia gdzie ten głupek chciał mnie zaprowadzić.
- Nic ci się nie stanie, ze mną jesteś bezpieczna.. - powiedział niczym aniołek. - Wbrew pozorom. -dodał i ruszył za mną.
Po chwili pożałowałam, że nie zabrałam płaszcza przeciwdeszczowego zamiast skórzanej kurtki. Pogoda była okrutna. Padał deszcz, moje ciało przeszywał lodowaty wiatr a ciemność sprawiała, że szłam na wyczucie.
- Masz może jakieś światło ?
- Jedynie zapałki, ale co ci to da ? - odparł wyluzowany.
" Świetnie " pomyślałam w duchu i szłam dalej. Spojrzałam w niebo, jednak zaraz po tym zaczęłam mrużyć oczy. Deszcz tej nocy nie pozwalał przyglądać mi się księżycowi a tak bardzo lubiłam to robić.
- Gdzie idziemy? - przerwałam ciszę. - Mogę wiedzieć ?
- Nie, mogę cię jedynie zapewnić, że nigdy tam nie byłaś. - odparł po czym rozglądnął się dokładnie i ręką wskazał drogę. Właśnie weszliśmy w las, który znajdował się niedaleko mojego domu.
- Jasne.. - syknęłam. - Sądzisz, że całymi popołudniami siedzę w domu i zakuwam na matme ?! - zasugerowałam. - Znam ten las jak własną kieszeń.
- A czy ktoś powiedział, że nasz cel znajduje się w tym lesie ? - zapytał dobitnie.
- Mógłbyś przestać się wymądrzać tylko z tego powodu, że wiesz gdzie idziemy bo sam wymyśliłeś tą idiotyczną wycieczke w niedziele o północy?! - wycedziłam zdecydowanie. Przewodnik uciszył się a pomiędzy nami nastała cisza. To uczucie kiedy on miał racje denerwowało ale napięcie kiedy żadne z nas się nie odzywało wpieniało jeszcze bardziej.
Kiedy oddaliliśmy się od domu w takim stopniu, że totalnie nie wiedziałam gdzie się znajdujemy zapytałam cicho. - Daleko jeszcze?
- Jesteśmy już bliżej niż dalej, a co sie stało ? -spytał czule co wydało mi się "nowe". W sumie to praktycznie go nie znałam.
- Chce mi się pić i bolą mnie nogi. - jęknęłam i na chwile przystanęłam. Kamil się nie zatrzymał, szedł dalej.
- No zaczekaj ! - zawołałam po czym ruszyłam by za nim nadgonić. Potknęłam się o gałąź i upadłam. - Kurwaaa mać ! - wrzasnęłam nieopanowana. Byłam zmęczona, niewyspana i głodna a on miał mnie gdzieś. - Do cholery jasnej! Idziesz sam czy ze mną, bo jeśli to drugie to zaczekaj !

- Jesteśmy już prawie na miejscu. - oświadczył a po głosie słychać było, że jest zadowolony. (na pewno nie bardziej niż ja)
- Na miejscu czyli gdzie ? - westchnęłam z ulgą. Chłopak złapał mnie za rękaw kurtki i lekko szarpnął za sobą. Zniżyliśmy głowy by nie uderzyć w gałąź i naszym oczom objawił się....

********************************************************************
I jak? Podoba Wam się ? Jesteście ciekawi co będzie dalej ? Jeśli czytacie - komentujcie. To nie zajmie Wam wiele czasu a przynajmniej wiem, że ktoś to czyta i że w ogóle da się to czytać. Dziekuje Wam :*:*

piątek, 16 listopada 2012

Chodź zajarać

Obudziłam się. Nagle uświadomiłam sobie, że nie jestem w swoim łóżku i wszystko powoli zaczęło mi się przypominać. W pokoju była grobowa cisza, nie to co u mnie w domu. Nie było słychać nawet tykania zegara. Uniosłam się z poduszki i zauważyłam na niej małą karteczkę. " Dzień dobry :) Jeśli obudzisz się i nie będzie obok żadnego osobnika płci przeciwnej to znaczy, że pojechałem odwieść twoją znajomą do domu.  Mateusz musiał wracać i mój szwagier zawiezie go do Krakowa, Wszystko Ci wyjaśnię. Do zobaczenia - Kamil "
- Świetnie.. mruknęłam pod nosem i z powrotem opadłam na poduszkę. Tak bardzo bolała mnie głowa.. No ale trzeba sie jakoś ogarnąć. Wyszłam z pod kołdry i poczułam chłód. Miałam gęsią skórke z zimna. Na krześle obok leżała bluza. Spodziewałam się czyją jest własnością i ubrałam ją. Zapewne wyglądałam w niej komicznie bo była za szeroka i za długa bo sięgała mi do kolan ale przynajmniej była ciepła. Zeszłam na dół a w salonie zastałam mega bałagan. A co najśmieszniejsze to to, że puszki po piwie ułożone były w idealnym porządku pod kanapą. " Trzeba to jakoś opanować.. " pomyślałam i wzięłam sie za sprzątanie. Kiedy skończyłam poszłam do kuchni zaparzyć kawe. Przez okno widziałam jak Kamil wysiada z jakiegoś samochodu i idzie do drzwi. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Chłopak wpadł do domu i od razu pobiegł na piętro. 
- Marcelina ! - krzyknął dość głośno. - Miałaś zaczekać .. - mruknął zawiedziony pod nosem. Słyszałam jak schodził na dół .. Uchyliłam drzwi od kuchni i spojrzałam na kanape, położył się w butach i kurtce jakby nigdy nic. 
- No i zaczekałam.. - rzekłam cicho stojąc na wprost niego z kubkiem kawy w ręku opierając sie o wejście do salonu. 
- Myślałem.. że sobie poszłaś. - odparł z wielkim uśmiechem na twarzy.Minęła chwila ciszy. - Podejdź tu. - rozkazał. 
Zrobiłam dwa kroku ku niemu i stanęłam jakby nigdy nic. - Bliżej. - kazał a ja zaczęłam się niepokoić, ale podeszłam bliżej. Kiedy stałam już dość blisko on wstał, teraz musiał na mnie patrzeć z góry bo był wiele wyższy. - Muszę ci coś powiedzieć .. - zaczął powoli. Miałam ochotę przewrócić oczami ale powstrzymałam się, bez słowa stałam nieruchomo i patrzyłam na niego tak jak on patrzy na mnie. 
- No o co chodzi ? - popędziłam go dość niegrzecznie. 
- Bo chodzi o to .. że .. bardzo seksownie wyglądasz w mojej bluzie. - dokończył i uśmiechnął się szeroko. Ja też wybuchnęłam śmiechem i chyba pierwszy raz w jego towarzystwie.. Staliśmy tak i śmialiśmy się z nie wiadomo czego. Niespodziewanie i agresywnie chłopak przycisnął mnie do siebie. 
- Co ty robisz ? - wrzasnęłam oburzona. 
- Obejmuję cię nie zważając na to, że powinienem być delikatniejszy. 
- Przestań ! - zażądałam. - Puść mnie ! 
- Nie, nie puszczę. - powiedział i przybrał kpiącą minę. 
- Jestem zmuszona cię uderzyć byś mnie puścił ?! - zasugerowałam poddenerwowana. 
- Sądzę, że chyba tak.. - powiedział po chwili zastanowienia. 
- Sam tego chciałeś. - pogroziłam i zaczęłam się wyrywać. Trzymał mnie bardzo mocno więc postanowiłam zadać cios w brzuch - nic. Kopałam, szczypałam ale bez skutku. On tylko się ze mnie śmiał i nie uwalniał z uścisku. - No puść mnie do cholery ! - wrzasnęłam już poddając się. 
- Jest warunek. 
- Ciekawe jaki ! - wybuchnełam już. Miałam dość tych jego pomysłów. 
- Pocałuj mnie.. - wycedził. 
- Żartujesz ?! - wrzasnęłam. 
- Mówię całkowicie poważnie. - powiadomił chłopak bez przerwy uśmiechając się jak stuknięty pajac. Spróbowałam jeszcze kilka razy się wyrwać a nawet próbowałam kopnąć go z całej siły ale byłam bezwładna i słaba. Spojrzałam na niego zdenerwowana i doszłam do wniosku, że on nie odpuści. Stanęłam na palcach i przyblizyłam się jak tylko mogłam. Nasze usta już prawie się stykały, ostatnie sekundy zastanowienia czy dać za wygraną czy jeszcze walczyć. Patrzyliśmy się sobie w oczy a ja poczułam na plecach, że uwolnił mnie z uścisku, już tylko trzymał ręce na plecach.. Nasze usta się spotkały.. Pocałowałam go. 

- Dlaczego nie uciekasz ? - zapytał a w jego oczach widziałam głód i ból którego nie mogłam zrozumieć. Spodziewałam się uśmiechu i znakomitego humoru po tym co sie stało. Że będzie unosić się dumą, że udało mu się mnie do tego zmusić. 
- Nie wiem.. - odparłam i nie mogłam o niczym myśleć. W głowie słyszałam jakiś szum. 
- Nie uciekasz bo ci się podobało.. - stwierdził a ja milczałam. 
- Wracam do domu. - odparłam ale nie ruszyłam się z miejsca odkąd go pocałowałam. To co mówiłam nie zgadzało się z tym co robię. Mówiłam jedno - robiłam drugie. 
- Nie. - zaprzeczył.
- Tak. - ucięłam. 
- Nie. 
- Dlaczego nie ? 
- Bo właśnie stoisz kilka centymetrów ode mnie i topisz się w moich oczach. - powiedział " skromnie". 
- Kamil.. To wszystko jest takie dziwne. Ja w ogóle nie wiem co sie dzieje.. jeszcze zrobię coś głupiego, z resztą .. Ja już zrobiłam coś głupiego! Co ty w ogóle robisz? Nic nie rozumiem. 
- Ja ? Stoję .. i też topię się w twoich oczach. - powiedział i znowu się uśmiechnął. 
- Zazwyczaj potrafię zachować zimną krew, ale przy Tobie ? Przy Tobie popadam w panikę, po prostu czuję się w jakimś śnie! Może po prostu to wszystko jest jakimś popieprzonym snem ? - jęknęłam. 
- Jeśli to jest sen.. To nie chcę się obudzić. - powiedział i spuścił głowę w dół. 
- Do czego dążysz chłopaku ? - zadałam pytanie z innej beczki. Pytanie które gryzło mnie już o jakiegoś czasu. 
- Chcę Ciebie. - rzekł a ja poczułam, że zbyt długo zbierałam się do domu. Zaczełam mieć pretensje do samej siebie. Co ja tu w ogóle robie ?! 
- Dość.. Ja mam dość. Chcę się obudzić ! - krzyczałam na niego zbliżając się do drzwi. Były zamknięte, czułam się jak w więzieniu. - Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane ?! - wrzeszczałam i zsunełam się na ziemie przy drzwiach, skuliłam się i połozyłam głowe na kolanach. 
- Chodź zajarać .. - powiedział nieco wkurwiony i otworzył drzwi balkonowe. Wstałam i ruszyłam w jego stronę. Podał mi papierosa i zapalniczkę. Wreszcie poczułam to w płucach. 
- Idę. - uciełam krótko i wyszłam.
************************************************************************
Sorki, że napisałam taki beznadziejny rozdział ale coś mi podpowiada, że właśnie tak ma się potoczyć akcja. Zasugerujcie co byście tu zmienili, czego brakuje a z czym przesadziłam ? Dzięki ;) :*