Muzyka

piątek, 28 grudnia 2012

Zaskoczenia

Obudziło mnie matowe światło kolejnego pochmurnego i mroźnego dnia. Jeszcze półprzytomna mrużyłam oczy dopóki obraz przestał być rozmazany. Uniosłam się z głośnym westchnieniem z łóżka i rozglądnęłam dookoła. Za oknem ziemia pokryta była białym puchem a z nieba pruszył śnieg.
I jak co roku zima znowu mnie zaskoczyła.  Nawet nie zwróciłam uwagi jak ten czas szybko mija. 
Sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej i spojrzałam na wyświetlacz.

" Nieodebrana Wiadomość od Kaśka "
Byłabyś chętna może na zimowe zakupy ? :) Spójrz za okno. 

Tak.. Cała Kaśka. Każda wymówka jest odpowiednia by iść na zakupy. W sumie ma rację, ciepła ubranie na zimę to podstawa.
  "Ok" - Odpisałam i wstałam przeciągając sie jeszcze.
Zrobiłam sobie cappuccino i wykonałam poranną toaletę. Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Wróciłam do pokoju zastanawiając się co mam ubrać. Wzięłam szare dresy i morskiego koloru sweterek z długim rękawem. Telefon włożyłam do kieszeni i zarzuciłam na siebie jedyną kurtkę jaką miałam.
Brr.. burknęłam pod nosem kiedy otworzyłam drzwi wyjściowe. Pomimo, że zimno przeszywało moje ciało to mój ogród wyglądał przepięknie. Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie zakładając na uszy słuchawki.
Ulicami poruszało się setki samochodów, każdy człowiek żył swoim życiem a miasteczko aż dudniło od zamieszania. Każdy się gdzieś spieszył i miał coś do załatwienia. Nie często zastanawiałam się o czym myślą ci ludzie, ale kiedy wyobraziłam sobie siebie, która słyszy myśli wszystkich osób znajdujących się w moim pobliżu to odechciało mi się już czytać w myślach.
Nie darzyłam zimy specjalną sympatią, wręcz nie przepadałam za nią. Zimno i mróz...
Wcisnęłam sie w tłumy ludzi na targu by zerknąć na stoisko z czapkami i szalikami. Poprosiłam o przymierzenie jednej i spojrzałam w lustro. W odbiciu zauważyłam Kaśke.
-Hej hej! - zapiszczała mi do ucha co wywołało u mnie szeroki uśmiech. - Ta czapka jest fajna. - stwierdziła przyglądając sie jej z każdej strony. Uśmiechała się jak nigdy dotąd. Od razu poczułam, że coś się święci.
- Poproszę tą czapkę i tamten szalik. - Oznajmiłam wskazując na zawieszony czerwony szal. Zapłaciłam po czym wycofałam sie z tłumu.
- Chodź, chodź. - popędziła mnie towarzyszka ciągnąc jednocześnie za rękaw. - Po zakupach mam dla Ciebie niespodziankę. - oznajmiła nadal rozpromieniona. Nie pytałam co to będzie za niespodzianka, bo znając ją już doskonale byłam pewna, że nie piśnie słowem.
Wiał zimny wiatr który sprawiał że śnieżynki aż tańczyły w powietrzu. Choć nigdy nie zwracałam uwagi na takie szczegóły to od jakiegoś czasu zauważyłam, że sie zmieniłam. Zaczęłam bardziej przywiązywać wagę do tych mniej istotnych rzeczy, zrobiłam się nieco spokojniejsza choć i tak w środku jestem tym samym człowiekiem.
Kiedy Kaśka opowiadała mi coś zawzięcie, ja mało się temu przysłuchiwałam. Moim uszom dotarł dźwięk, który był mi już dobrze znany. Oglądnęłam się za siebie i zobaczyłam Kamila. Przyjechał motocyklem pod bar i próbował przecisnąć się przez sznur samochodów stojących w korku.
Uśmiechnęłam się sama do siebie jednak po chwili byłam wściekła. Po co ja zwracam na niego uwagę?!

- Dobra, wszystko załatwione. Już wszystko kupiłam, więc nalezy mi się niespodzianka. - podsumowałam i czekałam na reakcję dziewczyny. - No co?! Mówiłaś, że masz dla mnie niespodziankę. - przypomniałam.
- Okej, chodź. - ucięła krótko i ruszyła w jakąś ciemną i wąską uliczkę. Takie miejsca zawsze kojarzyły mi się ze starymi polskimi blokami pełnymi pijaków, ćpunów i zboków. Wyglądało to strasznie ale jakoś nie bałam się iść dalej wgłąb tej szarej rzeczywistości.
Dziewczyna oparła się o ścianę i ściągnęła z ramienia torebkę, która wydawała się być ciężką. Rozglądnęła się dookoła i sięgnęła ręką do środka. Bez słowa wyciągnęła do mnie rękę na której były prochy.
- Co ty odwalasz!? - wrzasnęłam patrząc na nią. Była lekko uśmiechnięta i nie zwracała uwagi na to co do niej mówię. - Skąd to masz do cholery?!
- Od mojego chłopaka.
- A od kiedy ty masz chłopaka, co ?! Co sie z tobą dzieje! Nie poznaje cie!
- Uspokój sie .. - uciszała mnie oglądając się dookoła czy nikogo nie ma w pobliżu. - Będzie fajnie. - dodała zachęcając.
- Dziewczyno, lepiej zastanów sie w co sie pakujesz! Poznałaś jakiegoś skurwiela, który naćpa cię, wywiezie gdzieś, wyrucha i zostawi w jakiejś stodole!
- Jakiś problem dziewczyny?! - krzyknął zdenerwowany facet stojący na balkonie z pierwszego piętra jednego z kilku budynków znajdujących sie w tej kamienicy.
- Nie. - odparłam po czym szarpnęłam ją za sobą.
- Zostaw mnie w spokoju! Nie będziesz mi mówić co mam robić, żyje swoim życiem. I nie warz się oskarżać mojego chłopaka, bo wiele więcej dla mnie zrobił niż ty.. święta krowo. Myślisz, że to była przyjaźń? Dla mnie to było jedno wielkie gówno, ty z nikim nie potrafisz się dogadać. Jesteś zwyczajną egoistką, która ma pojebane w głowie. - krzyczała stojąc na wprost mnie.
Nie mogłam dłużej na nią patrzeć, zapłakana pobiegłam do parku który był w pobliżu. Musiałam pobyć sama. Nawet nie zwracałam uwagi na przechodniów na których wpadłam. Usiadłam na ławce w parku, pochyliłam głowę do kolan i płakałam.

                                                         *    Po chwili    *
Zorientowałam się że ktoś usiadł obok mnie na ławce. Uniosłam twarz i zerknęłam w tamtą stronę. To była jakaś starsza pani. Miała siwe włosy, ubrana była w długą, czarną po kostki spódnicę i beżowy płaszcz a w ręce trzymała laskę.
- Pomóc w czymś pani? - wyjąkałam jeszcze szlochając. Przypomniałam sobie, że rano zrobiłam makijaż, więc otarłam szybko rękawem rozmazany tusz z policzka.
- Mnie nie trzeba pomocy, złotko. Ale widze.. - zaczęła po czym nabrała głębokiego oddechu. Widocznie każdy ruch ją męczył. - widzę że ty w nie najlepszym stanie. - odparła po czym spojrzała na mnie. Odwróciłam głowę w drugą stronę, by nie widziała mojej zapłakanej twarzy.
- Coś mi podpowiada.. że powinnaś dać sobie na jakiś czas spokój z tą osobą która doprowadziła cię do tego stanu.
- Wtedy zostanę sama. - chrząknęłam.
- Nawet nie zauważasz tego, że wokół Ciebie jest osoba, której warto zaufać. - westchnęła po czym opadła na oparcie ławeczki.
- A niby skąd pani może to wiedzieć?! Nic pani o mnie nie wie! - wycedziłam chamskim tonem.
- Każdy ma taką osobę. Nie tylko ty. - stwierdziła i uniosła się ociężale z ławki. - Życzę powodzenia. - dokończyła obdarzając mnie ciepłym uśmiechem i ruszyła przed siebie.
Przez chwilę siedziałam jeszcze w takiej pozycji przyglądając się oddalającej się staruszce po czym wstałam i postanowiłam wrócić do domu.

Droga dłużyła mi sie w nieskończoność choć miałam do domu ledwie kilometr. Starałam się nie myśleć o tym co wydarzyło się w kamienicy, jednak nie mogłam zapomnieć o nietypowych słowach starszej pani.
Kiedy byłam już pareset metrów od domu zauważyłam, że stoi pod nim samochód. Przyspieszyłam kroku, ponieważ byłam ciekawa kto to jest.
Osoba siedząca w aucie to Kamil. Czego on tu szukał?!
Zapukałam w szybę a chłopak uniósł twarz znad i phone'a i uśmiechnął się promiennie. Otworzyłam drzwi audi i wsiadłam do środka.
- Heej. - przywitał mnie obejmując tyle na ile pozwalała mu kierownica i skrzynia biegów.
- Co cię do mnie przywiało? - wycedziłam.
- Tak wpadłem. A co ?! Ja sobie nie wpadne?! - zażartował cytując słowa Maliny.
- No to chodź do środka. Zaparzę kawe. - zaproponowałam i przybrałam przekonującego spojrzenia.
- Okej. - rzucił chłopak wyłączając radio, na które nawet nie zwróciłam uwagi.
Weszliśmy do domu a ja zrobiłam kawę. Kładąc dwie filiżanki na stoliku w salonie zapytałam :
- Długo tak czekałeś?
- Nie dłużej niż 15 minut. - odpowiedział po czym zapytał. - Wszystko ok ? Bo jakoś przybita jesteś.
- Niee - zaprzeczyłam starając się przybrać przekonywujący ton, choć raczej mi się nie udało. - Oglądniemy coś? - wycedziłam z innej beczki.
- Spoko. - zgodził się chłopak i sięgnął po pilot do telewizora.
- No chyba nie chcesz oglądać telenoweli na tym gracie. - zachichotałam kiedy zobaczyłam jego minę. - Chodź na laptopa. - popędziłam.
- Ładnie tu masz, zrobiłaś małe przemeblowanie? - zaskoczył mnie pytaniem.
- Tak, aż tak to widać? Byłeś w moim pokoju tylko raz. - stwierdziłam unosząc jedną brew.
- Dwa razy. - poprawił mnie intensywnie rozglądając sie po pokoju.
- Tak, ale było ciemno i nic nie było widać. Z resztą... - zaczęłam po czym zwinnym ruchem schowałam pamiętnik między kilkadziesiąt ksiąg. - czy to istotne.. ?
- Kto jest na tym zdjęciu? - zapytał wskazując na fotografię wiszącą na ścianie wśród wielu innych. Lubiłam patrzeć na zdjęcia i wspominać dawne czasy.
- Ciocia. Zginęła w wypadku samochodowym trzy lata temu.
- Przykro mi. - wymamrotał przygnębionym tonem.
- To co oglądamy? - to pytanie z moich ust zabrzmiało jak wrzask.
Chłopak rozgościł się na moim łóżku, ściągając bluzę i czekając aż zrobie to samo. Położyłam laptopa na stoliku nocnym strącając jednocześnie książkę która na nim leżała ale już nie wysilałam się by ją podnieść.
Kamil położył się na lewym boku twarzą w stronę ekranu robiąc mi miejsce przed nim.
- No kładź sie! -zachęcił a ja zaczęłam się śmiać.
Zajęłam miejsce obok mojego kolegi i włączyłam laptopa.
- Może trzy metry nad niebem? - zaproponowałam nieco wstydliwie. Spodziewałam się, że on nie cierpi oglądać takich filmów.
- Oglądałem hiszpańską wersje. - odparł.
- Włoska jest lepsza, jeśli masz jakiś fajniejszy pomysł to mów.
- No spoko, co ty taka spięta? - zapytał po czym zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się i prosiłam żeby przestał. - No to znam już twój słaby punkt - brzuch. - wygarnął po czym uśmiechnął się szyderczo.
W czasie filmu co chwilę zaczynał mnie łaskotać po brzuchu i stopach. Aż zwijałam sie ze śmiechu. Gdyby nie to zapewne usnelibyśmy z nudów.
- Masz ochotę na loda? - zapytałam po długim namyśleniu kiedy film sprawiał już, że powieki stawały sie coraz cięższe..
- Yyyy..

Po chwili kiedy zajadaliśmy się już zimnymi czekoladowymi lodami z zamrażalnika chłopak stwierdził, że musi się już zbierać. W jednej chwili posmutniałam.
- Ale jeśli chcesz to wpadne po ciebie wieczorkiem i pojedziemy do mnie. - dodał bez zastanowienia. Zgodziłam się i odprowadziłam go do drzwi.
- Dzięki za interesujący seans filmowy. - powiedział z lekką ironią i wybuchnął śmiechem kiedy posłałam mu znaczące spojrzenie. - Nie no serio, fajnie było. To przyjade około 17 - dokończył i pocałował lekko w policzek. Zrobiło mi sie trochę gorąco ale nie dałam tego po sobie poznać. Pożegnałam go krótkim " do zobaczenia " i zamknęłam za sobą drzwi.

                                                            *      O  16. 30       *
Sprzątnęłam troche w domu, ponieważ nie chciałam żeby rodzice złapali sie za głowię jak jutro przyjadą. Teraz postanowiłam wziąć szybki prysznic, zrobić lekki makijaż i się ubrać.
Z szafy wyciągnęłam spodniebluzkę i buty na koturnie.
Usłyszałam silnik podjeżdżającego pod dom pojazdu. A jednak... Przyjechał motocyklem. - pomyślałam zakłądając kurtkę zimową i czapkę z szalikiem.
Telefon włożyłam do kieszeni i ostatni raz zerknęłam w lustro.

Bez słowa założyłam kask na głowę i usiadłam na motocyklu mocno obejmując kierowcę.
                                                           *      Na miejscu    *
Dom Kamila był to oddalony od drogi głównej budynek do którego trzeba było dojechać asfaltową, leśną drogą. Pomijając fakt że było już dość ciemno widać było jak pięknie wyglądają po obu stronach drogi drzewa pokryte śniegiem.
Ogród był oświetlony i wyglądał przepięknie. Zsiadłam z motocykla i zaczekałam aż chłopak zaparkuje go w garażu.
- Zapraszam na swoje pałace. - otworzył uprzejmie drzwi.
Dom w środku również prezentował się cudownie. Odniosłam wrażenie że znajduje sie w nim setki lampek, świateł i żyrandoli.
- Rodziców nie ma? - zapytałam nieco niegrzecznie.
- Wyjechali na weekend w Bieszczady. A czemu pytasz? - ciągnął dalej dociekliwie. Uniosłam ramiona co miało oznaczać " nie wiem "
- Totalnie nie mam pomysłu co będziemy mogli robić, ale zawsze raźniej we dwójkę, bo podejrzewam że też byś nudziła się sama w domu.
- W sumie to masz racje. - odparłam rozglądając sie dokładnie tak samo jak on robił to w moim pokoju. Z tym, że różnicą są nasze domu. W porównaniu do tej willi ja mieszkam w ruderze.
- Napijesz się czegoś? - zapytał kierując sie w stronę lodówki.
- Zależy co proponujesz. - powiedziałam uśmiechając sie cwanie.
- Mam piwko albo białe wino.
- Nie lubię piwa. - poinformowałam.
Towarzysz wziął w rękę butelkę wina i dwie lampki. Usiedliśmy w salonie na ogromnej kanapie i zaczęliśmy rozmawiać.
                                                        *   Po jakimś czasie    *
1, 2, 3, 4, .. - 14, 15 !  SZUKAM! - usłyszałam okrzyk z sąsiedniego pokoju.
- Mam Cię ! - wrzasnął otwierając szafę. - Teraz ty szukasz!
- 1, 2, 3, .. - 15! SZUKAM! - krzyknęłam po czym pierwsze co otworzyłam drzwi do łazienki. Pusto - pomyślałam. Weszłam do graciarni. Gdzie on jest?! Moim następnym celem był pokój na końcu korytarza w którym jeszcze nie byłam. Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam go leżącego bez podkoszulki na ogromnym łożu. Stanęłam jak wryta. Mroził mnie spojrzeniem od góry do dołu milcząc przy tym. Podeszłam do łóżka bliżej i usiadłam na nim na czworaka. On podciągnął się wyżej by zrobić mi miejsce.
- Nikt nam nie przeszkodzi?
- Nikt.
                                                CZĘŚĆ DALSZA DLA CHĘTNYCH ! 
Zdarłam z niego spodnie i rzuciłam gdzieś na podłogę. On ściągnął ze mnie spodnie i bluzkę. Zostaliśmy w samej bieliźnie.
- Jak lubisz? - zapytał już lekko podniecony moimi szybkimi i zwinnymi ruchami.
- Ostrrro. - odparłam po czym chwyciłam za jego skarb przez bokserki.
Wziął mnie niedelikatnie i położył na plecach. Sprawił że obydwoje byliśmy już nadzy.
I nagle poczułam jakby jakiś demon we mnie wszedł. Nie wiedziałam czy sprawia mi to przyjemność czy ból ale po chwili nieświadomie zaczęłam jęczeć i sapać po czym zorientowałam się, że doprowadził mnie do orgazmu.
- Jeszcze chwile i będziesz mamuuuuuusią ! - wysapał chłopak śmiejąc sie.
- No nie dochodź we mnie! - wrzasnęłam spinając wszystkie mięśnie.
- Żartowałem.. To dopiero początek. - pocieszył po czym kazał mi sie wyluzować.


*********************************************************
Sory za taką przerwe bo nie pisałam ponad 3 tygodnie. :(
Mamy dzisiaj 28 grudnia. Karolyno! Chciałabym życzyć Ci kasy jak lodu, chłopaka ( skejta oczywiście ) który dogodzi Ci we Wszystkim :) Jak najszybszego ukończenia 18 lat i spieprzenia z domu :)
Nie no.. co ja tu pierdole. Chyba życzenie " Spełnienia Najskrytszych Marzeń  " da Ci wszystko co sobie tam w tym móżdżku wymarzyłaś. Dziękuję, że jesteś i że czytasz moje brednie :) :****** ! <3 <3
A oto moje prezenty, które ci kupiłam --> I  , II  , III i IV :)



środa, 5 grudnia 2012

Na jednym kole..

Wpadłam do łazienki i spojrzałam na siebie w lustro. Rozczochrane włosy, zlany tusz i oczywiście jeszcze większe podkowy pod oczami niż na co dzień. Dałabym wszystko by zniknęły i nie wróciły. Szybko się odświeżyłam i spojrzałam na zegarek w telefonie, który za chwilę miał się rozładować. 6:45. Może jeszcze zdążę na autobus...
- Heeej ! - przywitała mnie przyjaciółka zajmująca siedzenie obok. Powiedziałabym, że wszystko jest po staremu ale raczej w świeższej wersji. Ciałem byłam w autobusie a duchem w chatce w której spędziłam noc. Po długich namyśleniach stwierdziłam że mogłabym tak co noc.
Siedem godzin w szkole minęło szybko pomijając fakt, że on się nie zjawił. Pogoda z dnia na dzień była gorsza. Jesień mija a zima zbliża się wielkimi krokami. Wiatr kiwał drzewami które otaczały mnie prawie z każdej strony kiedy podążałam samotnie ku domowi. Kiedy nuciłam cicho pod nosem nutkę Maliny -  https://www.youtube.com/watch?v=DD2BfNV_qf8 poczułam, że deszcz wilży moje włosy. Resztę drogi przebiegłam i o mało nie rzuciłam się na klamkę.
- Jak było w szkole? - zapytała mama kiedy jadłam obiad i czytałam gazetę.
- Nieźle a czemu pytasz? - odparłam po czym usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama uniosła się z krzesła i ruszyła ku drzwiom. Nagle zza pleców usłyszałam znajomy męski głos. Lekko zaskoczona zaprosiła gościa do domu.
- Hej Marcel. - odparł chłopak stojący nade mną. To było moje nocne widmo, które nie zjawiło się dziś w szkole. Na chwilę przytkało mnie i nie mogłam wydusić słowa kiedy zobaczyłam moją mamę a obok niej Kamila. To wyglądało tak nadzwyczajnie! - Przyszedłem po płytę, którą ci jakiś czas temu pożyczyłem. Kumpel domaga się jej od kilku dni. - odparł po czym na jego twarzy pojawił się ten dobrze znany mi uśmiech. Dobrze wiedziałam, że coś knuje. Mama na chwilę odwróciła się tyłem a ja posłałam mu znaczące spojrzenie..
- Aaaa.. Jasne, na śmierć zapomniałam! Chodź. .. - zaproponowałam idąc w stronę schodów na górę. Słyszałam jak cicho chichotał pod nosem ale zignorowałam to.
- Jak ja cię dawno nie widziałem! - westchnął chłopak i objął mocno. Od czasu kiedy pojawił się w moim domu nie czułam nic innego jak zdziwienie i szok.
- Co ci jest? - spytałam zaczynając się śmiać. - I przepraszam ale jakoś nie kojarzę żadnej płyty. - odparłam i przybrałam podobny uśmiech do mojego towarzysza.
- Pojedź dziś ze mną na wyścigi. - zaproponował chłopak przybierając ton szeptu.
- Odbiło ci?! - fuknęłam na niego zbulwersowana. - Mówiłam już, że mam szlaban. - przypomniałam a na samą myśl o tym miałam ochotę zwyklinać cały świat.
- Spróbujesz się jakoś wyrwać, powiedz że idziesz do Kaśki pouczyć się na jutrzejszą klasówkę. - przemyślałam tą opcje i kiwnęłam lekko głową.
- Podjadę motocyklem pod przystanek za rogiem i będę tam czekać. Jeśli nie zjawisz się do 17 wracam do domu. - chłopak przedstawił krótko plan ze skupionym wyrazem twarzy. Z jakiegoś powodu wyglądał na lekko zakłopotanego lecz pomimo tego obdarzył mnie uśmiechem. Różnił się zasadniczo od tego uśmiechu który widziałam tamtej nocy, ten pełnił funkcję maski osłonnej, która kryła jakąś tajemnicę. Chłopak otworzył drzwi i samodzielnie odprowadził się pod drzwi.
- Dzięki za płytę. - rzekłam po czym puściłam mu oczko. Zamknął za sobą drzwi a po mojej głowie krążyły przeróżne myśli. " Klasówka z fizyki ", "Konkurs z anglika ", " Wspólny referat z biologii" Kućfa ! Co jej wcisnąć !?
- Kto to był? - otrząsnęła mnie mama. Dzięki niej zorientowałam się, że stoję przy schodach i mamroczę coś pod nosem.
- Kolega.. - jęknęłam i ciągnęłam dalej - Mamo, na jutro mam napisać z Kaśką referat z biologii i od tego raczej będzie zależeć moja ocena na koniec semestru, mogłabym do niej wpaść?
- No jeśli musisz.. Ale pada deszcz, podwiozę cie. - Życzliwość mojej mamy niekiedy doprowadzała mnie do szału.
- Chcę się przejść, mało jestem na świeżym powietrzu. - ucięłam i prędko poszłam do mojego pokoju. Dopiero teraz uświadomiłam sobie gdzie i po co jadę. Wyścigi?! WTF.
Z szafy wyciągnęłam białą bokserkę i szare dresy. Spojrzałam na zegarek. 16:45. No za Chiny nie zdążę!- pomyślałam po czym usłyszałam telefon. Z nadzieją spojrzałam na wyświetlacz KAŚKA. Westchnęłam głośno i odebrałam telefon.
- No słucham. - odparłam mało zainteresowana sznurując buty.
- No hej! Marcel ! - wrzasnęła mi do ucha dziewczyna. Już miałam zwrócić jej uwagę ale wyprzedziła mnie zdaniem: Chciałam cię tylko uprzedzić żebyś uważała.
- O co ci chodzi? - warknęłam zdenerwowana. Gonił mnie czas a ona dzwoniła do mnie z takimi tekstami. - Po prostu! Uważaj na różnych typów. - doradziła delikatnie owijając w bawełnę.
- Sory Kaśka ale śpieszę się. - podsumowałam po czym przypomniałam sobie o najważniejszym - Aaa ! Weź mnie kryj, że jestem u ciebie do wieczora i robimy referat, zrobisz to dla mnie?
- Pod warunkiem, że będziesz ostrożna. - drążyła dalej dziewczyna.
- Dobra ! - wrzasnęłam i ucięłam krótkim " Dzięki " . Spojrzałam na zegarek. 16:52. Chwyciłam szalik i owinęłam go wokół szyi. Teraz pozostała mi nadzieja, że zdążę dotrzeć tam na czas, bo oczywiście Iwan nie wziął mojego numeru!
Pogoda praktycznie się nie zmieniła tylko przestał padać deszcz. Biegłam skrótem prowadzącym przez polną ścieżkę. Krople spadające z drzew wilżyły moją twarz i włosy a wiatr sprawiał, że chłód przeszywało moje ciało. Zza drzew wyłoniło się jasne światło a moich uszu dotarł warkot motocykla. Kierowca siedział w kasku i oglądał się we wszystkie strony jednak nie zauważył mnie jeszcze. W głębi duszy dziękowałam Bogu, że zdążyłam lecz po chwili zaczęłam się zastanawiać Co ja tu robie ? 
Klepnęłam chłopaka w ramię i uśmiechnęłam się. Wyłączył silnik Hondy i spojrzał pogardliwie.
- No już myślałem, że nie dotrzesz. - powiedział podając mi kask. Założyłam go i usiadłam za nim.
- Trzymaj się mocno, nie jeżdżę bezpiecznie. - uprzedził po czym znowu uśmiechnął się szyderczo.

- Jesteśmy na miejscu. - odparł i zgasił silnik. - Bałaś się? - zapytał i stłumił śmiech.
- Nie. - odparłam stanowczo schodząc z maszyny. Serce biło mi jak szalone ale pomimo to uwielbiałam czuć ten przypływ adrenaliny, teoretycznie prędkość motocykli miałam w małym paluszku jednak nigdy nie czułam tego na własnym ciele. - Podobało mi się.
- To dopiero początek - zaczął chłopak. - Będziesz się ze mną ścigać. - oznajmił i oparł się o stojący za nim motocykl.
- Będę ci dopingować kiedy ty będziesz się ścigać. - poprawiłam go jednak on pokręcił przecząco głową.
- Wyścigi polegają na jeździe na jednym kole kiedy dziewczyna tyłem przymocowana jest do kierowcy paskiem. - wyjaśnił krótko. Próbowałam sobie to wszystko wyobrazić ale kiedy dotarło do mnie jak to wygląda -.-

Jak zawsze chwycił mnie jak przedmiot za rękaw . Wyrwałam się i warknęłam :
- Eee.. Puść mnie, potrafię sama iść.
Powoli zapadał zmierzch bo jesienne dni robiły się coraz krótsze. Na ogromny plac, który wyglądał na ciągnący się w nieskończoność -zjeżdżało się już coraz więcej maszyn. Uwielbiałam ten ryk, przyjemność dla ucha ale kiedy pomyślałam sobie co mnie czeka czułam jak strach ściska mnie w gardle.
W kieszeni poczułam wibrowanie telefonu, spojrzałam na wyświetlacz. Był to oczywiście klasowy kujon.
- Słucham ?! - krzyknęłam do słuchawki.
- Cześć, mogłabyś mi wyjaśnić jak zrobić zadanie z polaka?
- Taak, chętnie. Weź zeszyt do ręki, otwórz go i wrzuć w ogień w kominku, wtedy zwróć uwagę na kolor płomienia przy procesie spalania.
- Gdzie ty jesteś że tak głośno ?!
- W Egipcie, piramidy budują. Nara. - ucięłam po czym spojrzałam na mojego towarzysza. Stał obok i śmiał się w rękaw. Po pewnym czasie spojrzał na zegarek i szturchnął mnie w ramie. Spojrzałam na niego.
- Już czas. - odparł i ruszył w strone zaparkowanej Hondy cbr 600. Kiedy to usłyszałam czułam jakbym szła na skazanie, poczułam ból brzucha i to, żę nogi uginały się pode mną.
- Kamil, ja nie chcę! - wrzasnęłam kiedy już miałam wsiadać na motocykl.
- No weź nie wymiękaj, zaufaj mi, nie zabije nas. - zapewnił przekonująco. Obejrzałam się dookoła. Wszyscy jechali w jednym kierunku a my staliśmy pomiędzy kilkodziesięcioma motocykami. Usiadłam za nim i objęłam go w brzuchu. Ruszył.
Staliśmy już w jednej linii z wieloma innych kierowców. Zgasił silnik i mieliśmy 3 minuty na przygotowania. Ściągnął pasek ze swoich spodni i wyjaśnił mi co mam robić. Ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem a czułam, że robi mi się duszno.
- Siadaj. - kazał i sam zrobił to samo. Usiadłam tyłem do mojego kata a on chwycił pasek i zapiął go ciasno wokół nas. Odwrócił się ostatni raz a na jego twarz była zmrożona. Nie okazywała żadnych uczuć, totalnie nie miałam pojęcia o czym teraz myśli i co czuje.
- Marcelina, za bardzo mi na tobie zależy... by ścigać się z tobą ze świadomością że mogę cię zabić. Zsiadaj.
Czułam jak moje ciało przestało drżeć. Nagle przybyło mi odwagi i usłyszałam krzyki, że została nam ostatnia minuta.
- Wiem, że nas nie zabijesz. Chce ścigać się z tobą. - odparłam. Opony zapiszczały a wysoki tęgi mężczyzna zaczął odliczać ostatnie 30 sekund do startu. Zamknęłam oczy i słyszałam już tylko warkot silników.
10,9,8,7,Trzymaj się! 4,3,2,1...


- Byłaś świetna. Dziękuję, że odważyłaś się ze mną ścigać.
- Dziękuję że żyje. - odparłam i się uśmiechnęłam.
Siedzieliśmy teraz w parku na ławce i na dodatek demona zaparkowaliśmy na trawie. Gdyby złapała nas teraz tu straż miejsca mielibyśmy przesrane. Gwiazd dziś nie było a księżyc minimalnie przedzierał się przez chmury. Kątem oka zerknęłam na chłopaka a on patrzył na mnie uśmiechnięty. Uśmiechaliśmy się tak do siebie jak dwa debile. Przysunął się do mnie z bananem na twarzy i po prostu mnie pocałował...

*******************************************************************************
Przepraszam, że tak rzadko pisze ale częściej się nie da. Mam nadzieje, że podoba Wam się ten rozdział ;) Komentujcie , komentujcie ! :) jestem ciekawa waszych opinii :) Pozdrawiam :** Polecam zajebisty filmik pasujący do tematu rozdziału --> http://www.youtube.com/watch?v=ruwuDES4KxA

sobota, 1 grudnia 2012

Nie karz mi marzyć


Staliśmy właśnie przed jakimś opuszczonym domem. Było tak tajemnicze, że wzbudzało we mnie strach i niepokój, którego nie umiem opisać.
- No chodź. - zaproponował patrząc na mnie. Po chwili uśmiechnął się lekko i podszedł bliżej. - Nie ma się co bać. - stwierdził i pociągnął mnie na siłę za rękaw kurtki. Ten budynek nie miał nawet drzwi. Kiedy znaleźliśmy się już w środku nie było tu nic oprócz starych, połamanych drewnianych schodów. Chłopak ciągle trzymając mnie za rękę prowadził w górę po szczeblach uprzedzając na który mam nie stawać. Na twarzy miałam już tysiące pajęczyn a woda z dziurawego dachu miejscami leciała ciurkiem. Słychać było tylko skrzypienie schodów, szum deszczu i wiatru. Pomimo, że nie byłam tu sama serce waliło mi jak szalone  dzięki czemu zapomniałam na chwilę o zimnie i głodzie, który czułam już od dawna. Znalazłam się na poddaszu. W porównaniu do reszty domu wyglądał nieco inaczej. Pod oknem leżał zakurzony tapczan, w rogu stolik a na środku pomieszczenia była wielka dziura przez którą widać było cały parter. 
Blask księżyca rozświetlał rysy przedmiotów znajdujących się tu a wiatr kołatał uchylonym oknem. Chłopak podszedł i je zamknął po czym zaświecił świecę znajdującą się na stole. Od razu w tym tajemniczym miejscu zrobiło się jaśniej. Dopiero teraz zorientowałam się jacy my jesteśmy mokrzy. 
- Ściągnij mokre ubrania i załóż to. - kazał Kamil i rzucił mi w ręce suchą koszulę i dresy. Nie musiałam prosić go o to by się odwrócił bo sam zajął się trzepaniem tapczana z kurzu. Po chwili miałam już na sobie suche ciuchy i stałam tak patrząc na niego w milczeniu. Nie wiedziałam co powiedzieć i jak się zachować bo nigdy nie byłam w takich okolicznościach. 
- Dlaczego nic nie mówisz ? - zapytał kiedy zajął już miejsce na dość czystym łóżku. - Siadaj. - zaproponował klepiąc miejsce obok siebie. 
- Podoba mi się tu. - stwierdziłam i po raz pierwszy obdarzyłam go dziś uśmiechem choć miałam tyle okazji. Znowu zapadła cisza jednak przerwało ją skrzypienie desek kiedy chłopak wstał wyciągając zza kanapy flaszkę wódki, gotowe zapakowane bułki z szynką i truskawki. Na jego twarzy pojawił się szatański uśmiech co rozładowało spiętą atmosferę. 
- Może być? - spytał o radę a ja pokiwałam głową. - Niestety mam tylko 1 kieliszek bo zawsze przychodzę tu sam. 

                                                  15 minut później.
Zaczęliśmy już normalnie rozmawiać a nawet znaleźliśmy i wspólne tematy. Mój towarzysz słuchał podobnej muzyki i lubił prędkość motocykli jednak zapewne rozwinięciu rozmowy pomogły % alkoholowe. Nie wypiliśmy zbyt dużo bo dopiero po 2 kieliszki i stwierdziliśmy, że na więcej nie mamy dziś ochoty. 
Chłopak położył się na tapczanie na plecach i westchnął ciężko. 
- Co jest? - zapytałam wpatrując się w zamyśleniu w drewniane odstające deski. 
- Nic, wyobraziłem sobie coś. - odparł po czym nastała cisza. Zastanawiałam się nad tym czy drążyć to dalej czy nie ale ciekawość wygrała. 
- A co? - dopytałam delikatnie. 
- Nie powiem. - mruknął śmiejąc się. 
- No nie bawmy się w "zbudzanie ciekawości". Jak zacząłeś to skończ bez względu na to co zacząłeś. 
- Wyobraziłem sobie.. - zaczął powoli i jakby przygotowywał się do puszczenia wodzy fantazji. - jak leżysz na mnie i całujesz mnie. - wygarnął po czym znowu zaczął się śmiać. Ja też zachichotałam i sięgnęłam po trzeci kieliszek alkoholu. - Czyżbyś o mnie marzył? - zasugerowałam pół żartem kiedy już nie myślałam logicznie. 
- Ciągle to robię. - odparł i obydwoje śmialiśmy się bez powodu. Kamil podniósł się z łóżka i też napił się jeszcze. Po chwili spojrzał na mnie i rzekł - Nie karz mi marzyć, spraw by to się działo. 
Brzmiało to jak ostatnia prośba jego życia, jak coś co sprawiłoby, że nie trzeba by było mu więcej do szczęścia. Ja uśmiechnęłam się lekko i zbliżyłam się do niego. Nasze usta spotkały się ze sobą i po chwili znowu uśmiechaliśmy się do siebie. 
- Eeee.. słabo. - wycedził szczerząc zęby. - Nie leżałaś na mnie. - wybuchnęliśmy śmiechem po czym akcja toczyła się dalej. Chłopak ściągnął koszulę pomimo tego, że było chłodno i położył się na łóżku. Ja ułożyłam się na jego klacie i namiętnie pocałowałam. - No już troszkę lepiej. - zażartował chłopak kiedy przestałam całować. 
- Dobra.. koniec zabawy w spełnianie marzeń. - odparłam i usiadłam na skraju tapczana. Kamil jeszcze ubierał podkoszulek. 
- Dotychczas spełniliśmy jedno moje a jakie jest twoje? - zapytał sięgając po szczelne pudełko z truskawkami. 
- Chciałabym nauczyć się kochać drugą połówkę. - mruknęłam zniżając ton głosu i po chwili zaczęłam żałować tego głębokiego wyznania. Po co ja mu to mówie?! 
- Coś się wymyśli.. - odparł i klepnął mnie po ramieniu.  

                                                 *       5 rano      * 
- Marcelina! Ejjjj ! - usłyszałam czyiś szept. Ja aż wzdrygnęłam się kiedy głos otrząsał mnie ze snu. Otworzyłam oczy a przez okno przedzierały się chciwie promienie wschodzącego słońca. Rozglądnęłam się po całym pokoju i wzrokiem natknęłam się na chłopaka leżącego obok. Dopiero wtedy przypomniałam sobie gdzie jestem i dlaczego. Otarłam oczy i zaczęłam kontaktować. - Za godzinę musimy dotrzeć do domu. - odparł wstając z łóżka. Zorientowałam się wtedy, że nie jestem ubrana. Kiedy zrozumiałam co jest grane wstałam szybko i się ubrałam. 
- Chodź chodź ! - pośpieszał mnie Kamil i czekał już przy schodach. Wzięłam wczorajszą bułkę i zeszłam z nim po schodach. Z powrotem szliśmy szybciej niż wczoraj a to wyglądało prawie jak bieg. 
- Do zobaczenia w szkole. - odparł chłopak z szyderczym uśmiechem. Zbliżyłam się i zostawiłam ślad na jego policzku. - Dzięki. - odparłam i ruszyłam do drzwi. 

Od dawna nie przeżyłam takich chwil jak przez ostatnie kilka dni. Do mojego życia wkroczył chyba ktoś nowy, mam nadzieje, że nie narobi mi tu bałaganu ale nie odmówię jeśli wniesie tu trochę świeżości. 

*********************************************************************************
Przepraszam, że piszę tylko w weekendy ale jak na razie nie zapowiada się by działo się to częściej. Jeśli przeczytaliście rozdział = KOMENTUJCIE. Z góry dzięki :)))