Muzyka

sobota, 24 listopada 2012

Mała wycieczka po okolicy..

- Nie będę krzyczeć.. Po prostu nie będziesz wychodzić z domu przez 2 tygodnie. Dobrze ci to zrobi.. - odparła całkiem spokojnym tonem.
- Okej, należy mi się. - przyznałam szczerze i ze skruchą.
- Chociaż tyle, że nie chcesz się kłócić. A Mateuszowi możesz przekazać, że sie zawiodłam. - ucięła i wzięła się za mycie naczyń. Wolałam dalej tego nie ciągnąć bo źle bym na tym wyszła. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżko. Ogarnęły mnie przedziwne myśli. Zaczęły powracać te wspomnienia z wczorajszego i dzisiejszego dnia. Od razu popsuły moje samopoczucie jednak muzyka zagłuszyła wszystko co wprawiało mnie w doła.

 - Słucham ? - odebrałam telefon.
- Hej - zaczął chłopak. To był Mateusz. - Nie przerywaj mi i daj wyjaśnić. - odparł i nastała cisza.
- No mów.. miałam ci nie przerywać. - chrząknęłam z lekką ironią.
- Przepraszam. - uciął.
- Aha.. Dużo to wyjaśnia. - stwierdziłam.
- Musiałem wracać a nie będę ci teraz tego tłumaczyć bo i tak nic nie zrozumiesz.
- Zajebiście, dzwonisz i jeszcze uświadamiasz, że jestem tempa ?!
- Marcelina, wyluzuj. Tak po prostu wyszło a nie będę tłumaczyć bo jeszcze sam wszystkiego nie ogarniam. Zrozum plis.
- Dobra, mama kazała ci przekazać, że też sie zawiodła.
- Okej.. Za jakiś czas wpadne i wszystko naprostuje. A co u ciebie ?
- Świetnie, mam szlaban na 2 tygodnie i do tego wszystko jest takie pojebane ! - wygarnęłam podnosząc głos. Byłam już tak zdenerwowana, że każdemu miałam ochote wygarnąć wszystkie winy jakie pamiętam.
- Popieram.- powiedział i znowu nastała cisza. - Kończe, zadzwonie na dniach. Trzymaj się tam. -Rozłączył się. Położyłam głowę na poduszce a po moim policzku spłynęła łza. Miałam w głowie pustkę.
- Zaczekaj na mnie ! - krzyczałam na postać, która przyśpieszyła kroku. Tajemnicza osoba stała tyłem i czekała aż nadrobię drogi a ja czułam, że już nie mam siły by dalej iść. Potknęłam się.. usłyszałam trzask gałęzi leżącej na ziemi i poczułam ból w kolanie. Byłam w lesie.. 
Obudziło mnie jakieś stukanie.Wstałam z łóżka i powoli zbliżyłam się do okna. Wiatr kołysał drzewami a księżyc rozświetlał lekko czarną nicość. Nagle w oknie pojawia się ciemna postać. Odskoczyłam od okna. Uderzyłam nogą o biurko i upadłam na podłogę. Serce waliło mi jak szalone. Przez głowę przeszła mi nawet myśl, że to sen ale czułam przecież ból w nodze. Leżałam tak na podłodze przestraszona i bałam się wstać. Uniosłam się lekko i nadal widziałam cień tego czegoś. Stała tam gdzie wcześniej a po jej ruchach można by było wywnioskować, że czeka aż otworze okno.
Straszna postać zaczęła wołać mnie po imieniu.Roztrzęsiona podeszłam nieco bliżej do okna.. To jakiś przemoczony mężczyzna w kapturze na głowie. Odważyłam się uchylić okno.
- Marcelina.. Otwórz proszę. - powiedział ochrypniętym głosem.
- Kim do cholery jesteś ?! - chrząknęłam głośnym szeptem.
- To ja, Kamil. Otwórz wreszcie !
W duchu nie docierało do mnie jeszcze to co się dzieje ale czułam, że jeszcze nigdy nie byłam bardziej przestraszona. Otworzyłam okno a on sprawnie przecisnął się do mojego pokoju. Dalej patrzyłam na niego jak na widmo z niedowierzaniem. Usłyszałam bicie zegara w kuchni na dole. Wybiła północ.
- Czy ty jesteś normalny ? W ogóle skąd wiesz, że tu mieszkam? Jak ty się tu znalazłeś ? - naskoczyłam na niego z pretensjami. Zaczęłam się od niego odsuwać bo od momentu kiedy zobaczyłam go w oknie wydawało mi się, że nie jest człowiekiem którego znam, że jest mi obcy.
- Siadaj. - wskazał ręką na łóżko. Posłusznie zajęłam miejsce na rogu łóżka. - Musimy gdzieś pójść. - oznajmił.
- Ty mówisz poważnie ?! - mruknęłam zaskoczona. - Jest noc. Gdzie ty niby chcesz iść ? - dopytywałam.
- Chcę ci coś pokazać. - wyjaśnił spokojnym tonem jakby właśnie zapraszał mnie na spacer w słoneczne popołudnie. - Zaufaj mi i chodź ze mną.
- Ja nie mogę w to uwierzyć. To jest jakiś koszmar ! Weś mnie uszczypnij ! - wrzasnęłam a po chwili zorientowałam się, że nie jestem sama w domu. - Właśnie.. Mam szlaban a co dopiero jeśli zorientowaliby się, że zorganizowałam sobie nocne przechadzki!
- Nie dowiedzą się. Dopiero północ, zdążymy wrócić do rana a nawet jeszcze trochę pośpisz. - zapewniał przekonująco.
                                     
                                            * 10 minut później *
- Ja się wracam, jesteś stuknięty ! - odparłam kiedy wpadłam prosto w błoto.
- Nie wymiękaj ! - krzyknął kiedy ja szłam do drzwi wejściowych. - No nie wmówisz mi, że teraz uda ci się spokojnie zasnąć w swoim łóżku. Prędzej zwariujesz ! - odparł po czym zachichotał. Drzwi wejściowe były zamknięte. Jedynym wyjściem było branie przykładu z tego pajaca i wdrapywanie się do okna mojego pokoju.
- Boże.. Ale ja jestem głupia, że ci otworzyłam. - podsumowałam i stanęłam na wprost niego. - Jeśli coś mi się stanie to przysięgam ci .. Pożałujesz, że tej nocy nie siedziałeś spokojnie przed telewizorem ! - pogroziłam i zdenerwowana ruszyłam przed siebie chociaż nie miałam bladego pojęcia gdzie ten głupek chciał mnie zaprowadzić.
- Nic ci się nie stanie, ze mną jesteś bezpieczna.. - powiedział niczym aniołek. - Wbrew pozorom. -dodał i ruszył za mną.
Po chwili pożałowałam, że nie zabrałam płaszcza przeciwdeszczowego zamiast skórzanej kurtki. Pogoda była okrutna. Padał deszcz, moje ciało przeszywał lodowaty wiatr a ciemność sprawiała, że szłam na wyczucie.
- Masz może jakieś światło ?
- Jedynie zapałki, ale co ci to da ? - odparł wyluzowany.
" Świetnie " pomyślałam w duchu i szłam dalej. Spojrzałam w niebo, jednak zaraz po tym zaczęłam mrużyć oczy. Deszcz tej nocy nie pozwalał przyglądać mi się księżycowi a tak bardzo lubiłam to robić.
- Gdzie idziemy? - przerwałam ciszę. - Mogę wiedzieć ?
- Nie, mogę cię jedynie zapewnić, że nigdy tam nie byłaś. - odparł po czym rozglądnął się dokładnie i ręką wskazał drogę. Właśnie weszliśmy w las, który znajdował się niedaleko mojego domu.
- Jasne.. - syknęłam. - Sądzisz, że całymi popołudniami siedzę w domu i zakuwam na matme ?! - zasugerowałam. - Znam ten las jak własną kieszeń.
- A czy ktoś powiedział, że nasz cel znajduje się w tym lesie ? - zapytał dobitnie.
- Mógłbyś przestać się wymądrzać tylko z tego powodu, że wiesz gdzie idziemy bo sam wymyśliłeś tą idiotyczną wycieczke w niedziele o północy?! - wycedziłam zdecydowanie. Przewodnik uciszył się a pomiędzy nami nastała cisza. To uczucie kiedy on miał racje denerwowało ale napięcie kiedy żadne z nas się nie odzywało wpieniało jeszcze bardziej.
Kiedy oddaliliśmy się od domu w takim stopniu, że totalnie nie wiedziałam gdzie się znajdujemy zapytałam cicho. - Daleko jeszcze?
- Jesteśmy już bliżej niż dalej, a co sie stało ? -spytał czule co wydało mi się "nowe". W sumie to praktycznie go nie znałam.
- Chce mi się pić i bolą mnie nogi. - jęknęłam i na chwile przystanęłam. Kamil się nie zatrzymał, szedł dalej.
- No zaczekaj ! - zawołałam po czym ruszyłam by za nim nadgonić. Potknęłam się o gałąź i upadłam. - Kurwaaa mać ! - wrzasnęłam nieopanowana. Byłam zmęczona, niewyspana i głodna a on miał mnie gdzieś. - Do cholery jasnej! Idziesz sam czy ze mną, bo jeśli to drugie to zaczekaj !

- Jesteśmy już prawie na miejscu. - oświadczył a po głosie słychać było, że jest zadowolony. (na pewno nie bardziej niż ja)
- Na miejscu czyli gdzie ? - westchnęłam z ulgą. Chłopak złapał mnie za rękaw kurtki i lekko szarpnął za sobą. Zniżyliśmy głowy by nie uderzyć w gałąź i naszym oczom objawił się....

********************************************************************
I jak? Podoba Wam się ? Jesteście ciekawi co będzie dalej ? Jeśli czytacie - komentujcie. To nie zajmie Wam wiele czasu a przynajmniej wiem, że ktoś to czyta i że w ogóle da się to czytać. Dziekuje Wam :*:*

piątek, 16 listopada 2012

Chodź zajarać

Obudziłam się. Nagle uświadomiłam sobie, że nie jestem w swoim łóżku i wszystko powoli zaczęło mi się przypominać. W pokoju była grobowa cisza, nie to co u mnie w domu. Nie było słychać nawet tykania zegara. Uniosłam się z poduszki i zauważyłam na niej małą karteczkę. " Dzień dobry :) Jeśli obudzisz się i nie będzie obok żadnego osobnika płci przeciwnej to znaczy, że pojechałem odwieść twoją znajomą do domu.  Mateusz musiał wracać i mój szwagier zawiezie go do Krakowa, Wszystko Ci wyjaśnię. Do zobaczenia - Kamil "
- Świetnie.. mruknęłam pod nosem i z powrotem opadłam na poduszkę. Tak bardzo bolała mnie głowa.. No ale trzeba sie jakoś ogarnąć. Wyszłam z pod kołdry i poczułam chłód. Miałam gęsią skórke z zimna. Na krześle obok leżała bluza. Spodziewałam się czyją jest własnością i ubrałam ją. Zapewne wyglądałam w niej komicznie bo była za szeroka i za długa bo sięgała mi do kolan ale przynajmniej była ciepła. Zeszłam na dół a w salonie zastałam mega bałagan. A co najśmieszniejsze to to, że puszki po piwie ułożone były w idealnym porządku pod kanapą. " Trzeba to jakoś opanować.. " pomyślałam i wzięłam sie za sprzątanie. Kiedy skończyłam poszłam do kuchni zaparzyć kawe. Przez okno widziałam jak Kamil wysiada z jakiegoś samochodu i idzie do drzwi. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Chłopak wpadł do domu i od razu pobiegł na piętro. 
- Marcelina ! - krzyknął dość głośno. - Miałaś zaczekać .. - mruknął zawiedziony pod nosem. Słyszałam jak schodził na dół .. Uchyliłam drzwi od kuchni i spojrzałam na kanape, położył się w butach i kurtce jakby nigdy nic. 
- No i zaczekałam.. - rzekłam cicho stojąc na wprost niego z kubkiem kawy w ręku opierając sie o wejście do salonu. 
- Myślałem.. że sobie poszłaś. - odparł z wielkim uśmiechem na twarzy.Minęła chwila ciszy. - Podejdź tu. - rozkazał. 
Zrobiłam dwa kroku ku niemu i stanęłam jakby nigdy nic. - Bliżej. - kazał a ja zaczęłam się niepokoić, ale podeszłam bliżej. Kiedy stałam już dość blisko on wstał, teraz musiał na mnie patrzeć z góry bo był wiele wyższy. - Muszę ci coś powiedzieć .. - zaczął powoli. Miałam ochotę przewrócić oczami ale powstrzymałam się, bez słowa stałam nieruchomo i patrzyłam na niego tak jak on patrzy na mnie. 
- No o co chodzi ? - popędziłam go dość niegrzecznie. 
- Bo chodzi o to .. że .. bardzo seksownie wyglądasz w mojej bluzie. - dokończył i uśmiechnął się szeroko. Ja też wybuchnęłam śmiechem i chyba pierwszy raz w jego towarzystwie.. Staliśmy tak i śmialiśmy się z nie wiadomo czego. Niespodziewanie i agresywnie chłopak przycisnął mnie do siebie. 
- Co ty robisz ? - wrzasnęłam oburzona. 
- Obejmuję cię nie zważając na to, że powinienem być delikatniejszy. 
- Przestań ! - zażądałam. - Puść mnie ! 
- Nie, nie puszczę. - powiedział i przybrał kpiącą minę. 
- Jestem zmuszona cię uderzyć byś mnie puścił ?! - zasugerowałam poddenerwowana. 
- Sądzę, że chyba tak.. - powiedział po chwili zastanowienia. 
- Sam tego chciałeś. - pogroziłam i zaczęłam się wyrywać. Trzymał mnie bardzo mocno więc postanowiłam zadać cios w brzuch - nic. Kopałam, szczypałam ale bez skutku. On tylko się ze mnie śmiał i nie uwalniał z uścisku. - No puść mnie do cholery ! - wrzasnęłam już poddając się. 
- Jest warunek. 
- Ciekawe jaki ! - wybuchnełam już. Miałam dość tych jego pomysłów. 
- Pocałuj mnie.. - wycedził. 
- Żartujesz ?! - wrzasnęłam. 
- Mówię całkowicie poważnie. - powiadomił chłopak bez przerwy uśmiechając się jak stuknięty pajac. Spróbowałam jeszcze kilka razy się wyrwać a nawet próbowałam kopnąć go z całej siły ale byłam bezwładna i słaba. Spojrzałam na niego zdenerwowana i doszłam do wniosku, że on nie odpuści. Stanęłam na palcach i przyblizyłam się jak tylko mogłam. Nasze usta już prawie się stykały, ostatnie sekundy zastanowienia czy dać za wygraną czy jeszcze walczyć. Patrzyliśmy się sobie w oczy a ja poczułam na plecach, że uwolnił mnie z uścisku, już tylko trzymał ręce na plecach.. Nasze usta się spotkały.. Pocałowałam go. 

- Dlaczego nie uciekasz ? - zapytał a w jego oczach widziałam głód i ból którego nie mogłam zrozumieć. Spodziewałam się uśmiechu i znakomitego humoru po tym co sie stało. Że będzie unosić się dumą, że udało mu się mnie do tego zmusić. 
- Nie wiem.. - odparłam i nie mogłam o niczym myśleć. W głowie słyszałam jakiś szum. 
- Nie uciekasz bo ci się podobało.. - stwierdził a ja milczałam. 
- Wracam do domu. - odparłam ale nie ruszyłam się z miejsca odkąd go pocałowałam. To co mówiłam nie zgadzało się z tym co robię. Mówiłam jedno - robiłam drugie. 
- Nie. - zaprzeczył.
- Tak. - ucięłam. 
- Nie. 
- Dlaczego nie ? 
- Bo właśnie stoisz kilka centymetrów ode mnie i topisz się w moich oczach. - powiedział " skromnie". 
- Kamil.. To wszystko jest takie dziwne. Ja w ogóle nie wiem co sie dzieje.. jeszcze zrobię coś głupiego, z resztą .. Ja już zrobiłam coś głupiego! Co ty w ogóle robisz? Nic nie rozumiem. 
- Ja ? Stoję .. i też topię się w twoich oczach. - powiedział i znowu się uśmiechnął. 
- Zazwyczaj potrafię zachować zimną krew, ale przy Tobie ? Przy Tobie popadam w panikę, po prostu czuję się w jakimś śnie! Może po prostu to wszystko jest jakimś popieprzonym snem ? - jęknęłam. 
- Jeśli to jest sen.. To nie chcę się obudzić. - powiedział i spuścił głowę w dół. 
- Do czego dążysz chłopaku ? - zadałam pytanie z innej beczki. Pytanie które gryzło mnie już o jakiegoś czasu. 
- Chcę Ciebie. - rzekł a ja poczułam, że zbyt długo zbierałam się do domu. Zaczełam mieć pretensje do samej siebie. Co ja tu w ogóle robie ?! 
- Dość.. Ja mam dość. Chcę się obudzić ! - krzyczałam na niego zbliżając się do drzwi. Były zamknięte, czułam się jak w więzieniu. - Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane ?! - wrzeszczałam i zsunełam się na ziemie przy drzwiach, skuliłam się i połozyłam głowe na kolanach. 
- Chodź zajarać .. - powiedział nieco wkurwiony i otworzył drzwi balkonowe. Wstałam i ruszyłam w jego stronę. Podał mi papierosa i zapalniczkę. Wreszcie poczułam to w płucach. 
- Idę. - uciełam krótko i wyszłam.
************************************************************************
Sorki, że napisałam taki beznadziejny rozdział ale coś mi podpowiada, że właśnie tak ma się potoczyć akcja. Zasugerujcie co byście tu zmienili, czego brakuje a z czym przesadziłam ? Dzięki ;) :* 


piątek, 9 listopada 2012

Biba

- Na ile zostaniesz? - pytałam leżąc obok niego.
- Wyjadę albo jutro wieczorem albo w poniedziałek rano, jak wolisz ? - zapytał z uśmiechem.
- To chyba jasne. Tak się cieszę, że przyjechałeś.. Nie mogę się przyzwyczaić do tego, że cię tu nie ma a minęło już tyle czasu odkąd mieszkasz w Krakowie. - odparłam i mocno się do niego przytuliłam. 
Było już kwadrans po czternastej.
- Może coś zjemy ? - zaproponowałam kiedy przypomniałam sobie, że Mati jeszcze nic nie jadł od kąt go goszczę pod swym dachem. 
- Nie odmówię. - zapewnił chłopak i przeciągnął się na łóżku. 
Zeszliśmy do kuchni. W lodówce nie było nic interesującego więc postanowiłam odgrzać gotowe jedzenie w mikrofalówce. 
- Jakie plany na dziś ? - zapytał kiedy już kończył jeść. 
- Mama wraca za 2 godziny. Posiedzimy w domu, pooglądamy TV, pogadamy a wieczorem pójdziemy na Pleśną. - odparłam i odłożyłam talerz.

- Mamo.. Mogłabym wyjść dziś z Mateuszem spotkać się z naszą dawną paczką ?
- Dopiero przyjechał, nawet z nim nie porozmawiałam.
- No ale jeszcze porozmawiamy - wtrącił chłopak - Wracam dopiero w poniedziałek.
- No nie wiem...  zastanawiała się mama. - Okej.. Ale Marcyś ! Uważaj na siebie !
- Przecież idę z Mateuszem! - upomniałam ją i już poszłam do pokoju po kurtkę.

Na dworze było zimno i padał deszcz. Pogoda pogarszała się z dnia na dzień, ale teraz to nie miało znaczenia. Liczyło się to, że wreszcie mogę wyjść z domu z osobą przy której zawsze jest odjazdowo.
- No to po kogo dzwonimy ? - zapytałam o radę kumpla.
- Kaśka ? - zapytał a ja kiwnęłam głową. - Iwan ?
- Iwan ?
- No, myślałem, że wy w dobrych kontaktach. Przyszłaś z nim na dworzec.
- Spotkaliśmy się przypadkowo! Prawie się nie znamy.
- No to się poznacie. - uciął krótko.
Chwilami, kiedy przestrzeń wypełniało nasze milczenie i szum drzew myślałam na temat osoby, której nie znam a co dnia jest tak sprytna, że bierze krzesło i siedzi w mojej głowie. Czułam tylko, że jednak pragnę ją bliżej poznać.
- Gdzie mamy czekać na Kaśke ? - wyrwał mnie z rozmyśleń Mati.
- Kaśka czeka na miejscu a Iwana zgarniemy po drodze. - wykrakałam bo pod latarnią właśnie go zobaczyłam odwróconego tyłem.
- No elo - przywitał się kiedy podeszliśmy. Mateuszowi uścisnął dłoń a do mnie się zbliżył tak blisko, że musiałam patrzeć w górę by widzieć jego twarz. Objął mnie a ja poczułam jego zapach. " Hej " powiedział cicho i uwolnił z objęć.
- To jak robimy ? - zaczął Iwan. - Idziemy do mnie? Mam wolną chatę.
- Spoko, tylko zgarniemy jeszcze Kaśke.

- Co ty taka cichutka ? - zapytał mnie Iwan. Przed nami szli Kaśka i Mateusz intensywnie ze sobą rozmawiając. Chyba znaleźli wspólne tematy.
- Zamyśliłam się.
- Mam pytanie.. - zaczął ostrożnie. - Chciałabyś się bliżej poznać ?
- Praktycznie się nie znamy.. Nie zaszkodzi poszerzyć grona znajomych. - odparłam a on stanął i przybierając dumną postawę i lekki uśmiech na twarzy odparł :
- Kamil jestem.
Wybuchnęłam śmiechem. - Nie pasuje do Ciebie ta twarz. Lepiej bądź taki jak zawsze.
- Czyli jaki ? - oczekiwał rozwinięcia.
- Wyluzowany i beztroski.
- Może i na takiego wyglądam .. ale chyba jestem inny a przede wszystkim niecierpliwy i uparty więc oczekuje byś mi się przedstawiła.
- Eh.. Marcelina.
- Ładnie. - stwierdził i chwycił za rękę przyspieszając kroku reszcie stowarzyszenia. - Oto i moje pałace. - zażartował otwierając bramkę.
- Gdzie starzy? - zapytał Mateusz robiąc pierwszeństwo mojej przyjaciółce.
- Pojechali na Śląsk.
- No to biba ! - wtrąciła Kaśka. - Wjazd na chate zawsze spoko.
Rozgościliśmy się bez przeszkód i siedliśmy w salonie przed TV.
- Chcecie piwo ? zapytał gospodarz. To było pytanie retoryczne.
- A ty Kasiu? Dawniej taka grzeczniutka byłaś... Po Marcelinie to się spodziewałem takiej przemiany ale po Tobie?!
- Weś przestań.. To było dawno!
- A teraz jaki się chuligan zrobił  !
- A ty to niby święty ?! Nie wiadomo co ty w tym Krakowie wyprawiasz!
- Chodź cichutko, zmywamy się..  szepnął i pociągnął za rękaw w swoją stronę. Oni nawet nie zauważyli naszego nagłego zniknięcia.
- Sory za nich, obydwoje mają charaktery. - powiedziałam wychodząc po schodach.
- Dzięki nim możemy chwile pobyć sami.. - stwierdził po czym zerknął na mnie przyglądając się mojej reakcji. - Nie chciałem by to jakoś dziwnie zabrzmiało.
- Ok, rozumiem. To twój pokój ? - zapytałam wskazując na drzwi po lewej.
- Tak, przepraszam za bałagan ale tragedii nie ma. - odparł otwierając drzwi.
Uwagę przykuwało mega ogromne łoże.
- Ile ja bym dała za takie łóżko.., mogę się położyć ? - zapytałam błagalnie.
- Jasne. - odparł a ja rzuciłam się plackiem na łożu. - Ahhhh.. Jak tu wygodnie. - stwierdziłam nie ruszając się z miejsca. Słyszałam jak chłopak ściąga buty i kurtkę. Poczułam, że łóżko się ugięło, położył się obok. Czułam, że jego twarz jest tuż obok, słyszałam oddech.
- Co robisz ? - zapytałam niepewnie.
- Spokojnie.. - odparł dźwięcznym głosem. Poczułam na łopatkach jego rękę. Od razu się wzdrygnęłam i podniosłam. - No przecież nie zrobię ci krzywdy! - zapewnił. - Przepraszam, może i mnie poniosło ale to tylko plecy..- Milczałam i patrzyłam na niego nieco wystraszona. - Wybacz, nie powinienem, ale .. przecież wiesz, że nic ci nie zrobię.
- Chodźmy lepiej na dół, może zauważyli, że nas nie ma..- zaoferowałam wstając z łóżka. Zeszliśmy na parter ale już nie słychać było żadnych kłótni. Zakochańce po prostu siedzieli przed telewizorem i pili piwko.
 - A dla nas jest jakiś napój procentowy?
- Nie ma! Trzeba było zostać z nami to by zostało browara.
- Obejdzie się bez - powiedziałam pod nosem. A ty nie pij dużo bo mama sie wkurzy ! - upomniałam Mateusza.

*                     2 godziny później                 *
- Marcysia, pamiętasz jak w 6 klasie podstawówki przyjaźniłyśmy się z Darią ?- zaczęła wspominać Kaśka.
- Tak, tak.. pamiętam. Chodź.. idziemy do domu Kasiu.
- Nieee.. nigdzie.. nigdzie nie idę. A pamiętasz jak ona chciała się bzykać ze swoim bratem.. ?
- Tak, pamiętam ! Ale wracamy już do domu ! Koniec tego. Mateusz, obudź się!
- To nie ma sensu- wtrącił Kamil. - Lepiej żebyście zostali na noc, napisz esa do mamy, że jesteście u kumpla żeby się nie martwiła i się u mnie prześpicie.
- Ale dostane za nich opierdol...
- No przecież nie dasz rady ich zaprowadzić do domu.
- No nie mam wyjścia.. - stwierdziłam i padłam na sofe.
- Chodźmy lepiej spać. - zaproponował patrząc na mnie z uśmiechem.
- Bardzo śmieszne - stwierdziłam z szyderczym uśmiechem i wstałam. - Dasz mi jakiś materac to położe sie tu na podłodze ?
- Rozumiem, że ze mną spać nie będziesz ? - zasugerował półżartem. Ja tylko posłałam mu znaczące spojrzenie. - No dobra.. Prześpisz się w sypialni rodziców. Ok ?
- Okej. - Zaprowadził mnie do pokoju obok jego pokoju.
- Dobrej nocy. - powiedział i zamknął drzwi. Czułam się nieco niezręcznie spać u kogoś w łóżku kogo nigdy na oczy nie widziałam. No ale cóż.. Ściągnęłam spodnie i bluzkę i położyłam się spać.

Nagle usłyszałam głośne uderzenie. Jakby spadł na podłogę metalowy pręt. Wzdrygnęłam się ... Okazało się, że jest burza. Pokój oświetlały tylko błyskawice a co jakiś czas słychać było grzmot. Byłam przerażona. Wstałam szybko z łóżka i wyszłam z pokoju, drzwi obok były lekko uchylone. Weszłam do znanego mi już pokoju i położyłam się na skraju łóżka. Po chwili chłopak odwrócił się do mnie przodem.
- Co się stało ? - zapytał zmartwiony.
- Nic.
- To co ty tu robisz, taka niechętna byłaś żeby ze mną spać. - odparł lekko się śmiejąc.
- Po prostu... Boję się burzy. - rzekłam cicho. - Mnie tu nie ma, idź spać ! - powiedziałam nieco zdenerwowana. Jego ironie mnie nie rozbawiły. Po chwili pożałowałam swoich słów.
- Mogę się do ciebie przytulić ... ? - poprosiłam. Nic nie powiedział tylko odwrócił się w moją stronę i mocno objął. Już przestałam się bać. - Dzięki. - szepnęłam i zasnęłam.


************************************************************************
Sorki, że tyle nie pisałam ale po prostu nie miałam natchnienia a nie chcę tworzyć bez-sensów.
Piszcie czy się wam podoba i komentujcie :)













czwartek, 1 listopada 2012

PKP i ciepłe, tajemnicze dłonie ..

Leżałam na gorącym piasku a słońce ogrzewało moje ciało. Słyszałam tylko szum i krzyki ludzi. Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że jestem nad morzem. Z otoczenia nie znałam nikogo. Nie wiedziałam jak się tam znalazłam. Wstałam i zaczęłam się rozglądać za moim telefonem, torebką - czymkolwiek. Byłam tylko ja w stroju kąpielowym i dookoła mnie ludzie na plaży.
- Kamila ! Chodź do nas ! - krzyczał ktoś z wody.
Ruszyłam w stronę morza omijając leżaki i opalających się ludzi. Potknęłam się o coś i..
To był tylko sen .. Teraz leżałam w swoim łóżku, słońce było moim światłem którego nie zgasiłam a było mi gorąco, bo położyłam się wczoraj w ubraniu.
Przymulona wstałam z łóżka. Spojrzałam w lustro i uznałam, że nie za dobrze wyglądam. Próbowałam sobie tylko przypomnieć jak to się stało, że wczoraj w nocy nawet nie ściągnęłam ubrań i nie zmyłam makijażu. Totalnie nic nie pamiętam. Wzięłam do reki telefon.
 Hej, żyjesz ? Gdzie my wczoraj byłyśmy ? - napisałam do przyjaciółki.
Zeszłam na dół i trochę się ogarnęłam. W domu byłam sama.. Słyszę, że dzwoni mi telefon więc pędem ruszam do pokoju. Myślałam, że to Kaśka a to był Mateusz.
- Słucham. - odebrałam szybko.
- No siema ! Jesteś w domu ?
- Tak. Przyjedziesz ? - zapytałam podekscytowana.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to za godzinę mogę być w Pleśnej, no a jeśli nie życzysz sobie mojej obecności która nie jest zbyt częsta to pojadę do kumpla w Rzeszowie.
- No chyba sobie żartujesz! Będę czekać na dworcu ! - odparłam uradowana.
- Jak ja się za tobą stęskniłem. - odparł chłopak i się rozłączył.
Od razu przeczytałam też smsa :" Sama też za dobrze nie pamiętam, ale chyba siedziałyśmy koło starej kwiaciarni " .
Sprzątnęłam w pokoju puszki po tigerze ze stołu i zeszyty z biurka. Już nie mogłam się doczekać Mateusza tu obok mnie. Tak dawno go nie widziałam.
Na dworze było zimno, ale do celu nie miałam daleko. Zatonęłam w zamyśleniach, które zawsze sprawiały, że zapominam o tym co się dzieje dookoła.
Dworzec był pusty. Była mgła i padał deszcz. Spojrzałam na zegarek "10:10 " byłam tu stanowczo za wcześnie. Nagle czyjeś ciepłe ręce zakryły mi oczy. Serce waliło jak szalone, wyobraźnia produkowała scenariusze jeden za drugim. Bałam się odezwać, bałam się wyrwać i odwrócić. Wolałam czekać w milczeniu aż tajemnica sama się odkryje.
- Nie mogę przestać o tobie myśleć. - wyszeptał i odkrył mi oczy jednak ja stałam nieruchomo. Czułam tylko jego obecność. Czułam, że stoi pare centymetrów za mną. Słyszałam oddech.
Zdawało mi się, że go nie znam a wiem o nim więcej niż on sam. Przecież to nielogiczne.
Nie bałam się go, byłam prawie pewna, że nic mi nie zrobi.
- Nie mogę cię odczytać. Kim ty naprawdę jesteś ? - pytał ciągle a ja czułam, że nie mogę wydusić z siebie nawet słowa. Zapomniałam nawet o tym by oddychać.
Nie wiem ile czasu minęło ale chwycił mnie za rękę. Czułam jego ciepło i czułam się jak w niebie. Jeśli mnie nie zna to po co to robi ? Zacisnęłam jego dłoń i odwróciłam się. W jego oczach widziałam siebie. Jego twarz była jak zawsze obojętna, nie widziałam czy cierpi, czy jest szczęśliwy. Był nie do odgadnięcia. Dokładnie tak jak ja. Trzymaliśmy się za dłonie i patrzyliśmy w oczy jakbyśmy znali się od wieków i wiedzieli o sobie począwszy od imienia a kończąc na największym sekrecie w życiu. Czułam, że mogłabym tak stać wiecznie.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem ? - odważyłam się wreszcie odezwać. Mój głos jakoś w tej sytuacji źle brzmiał. Lepiej było kiedy milczałam..
- Nie wiedziałem. Po prostu czułem, że muszę tu przyjść. - odparł i nie przestawał przerabiać swojej lektury która zwała się moją twarzą. - Poznajmy się bliżej, proszę. Próbowałam coś powiedzieć ale kiedy już próbowałam otworzyć usta decydowałam, że to niewłaściwe. Poddałam się. Kiwnęłam delikatnie głową i przegrałam bo pierwsza spuściłam wzrok.
- Czekasz na kogoś ? - zapytał.
- Tak.. na kumpla. - rzekłam kiedy zobaczyłam wyłaniający się pociąg zza zakrętu. - Chętnie was zapoznam.
Teraz czułam tylko tą nadzieje, że zaraz z pociągu wysiądzie osoba, która zna mnie lepiej niż ja sama.
Rzuciłam się Mateuszowi w ramiona. Jak ja dawno nie czułam jego zapachu i nie słyszałam tego głosu.
- Wiedziałem, że się nie zmieniłaś. - szepnął na ucho i pozostawił ślad na policzku. - To twój chłopak ? - zapytał cichutko tak by nie słyszał.
- Nie. Prawie go nie znam. Brakowało mi ciebie.
Uwolnił mnie z uścisku i obdarzył ciepłym uśmiechem.