7:30
- Mamooo ! Zaspałam, zawieź mnie do szkoły..
- Trzeba było dłużej wczoraj siedzieć na komputerze ! - krzyknęła ze złością mama, chociaż byłam pewna, że mnie zawiezie. Za bardzo zależało jej na mojej obecności w szkole.
- Dzięki. - powiedziałam wysiadając z samochodu. Miałam jeszcze kawałek do szkoły. Nagle zza krzaków wyszło dwóch chłopaków. To był on i jego kumpel. Obrócił się i przystanął na chwile. Modliłam się tylko by szedł jak idzie i ze mną nie rozmawiał. Moje prośby tam na górze chyba zostały wysłuchane bo szedł przed siebie jednak nieco wolniej.
Dostałam esa " Dresiaro, gdzie jesteś ?! " Zaczęłam odpisywać " Już docho.. " Kiedy poczułam, że zderzyłam się głową z jakimś twardym głazem.
Gorzej być nie mogło. Wędrowni postanowili zrobić sobie małą przerwę stojąc na środku chodnika i rozmawiając o wyborze alkoholu.
- Ooo.. To ty ! - prawie wrzasnął tak niewinnie -.-
- Co za przypadek ! - odgryzłam się z ironią. Ominęłam ich i szłam przed siebie. Olałam już nawet pisanie tego smsa. Włożyłam telefon w kieszeń i przyspieszyłam kroku. Z daleka już poznałam zieloną bluzę Kaśki.
- No siema.. gdzie ty .. byłaś ? - zapytała po czym spojrzała na idących za mną chłopaków.
- Nie kojarz faktów ! - upomniałam ja po czym weszłam do szkoły. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitke a oni po prostu sobie za mną szli i śmiali sie na całe gardło z niewiadomego powodu.
Z jednej strony chciało mi się śmiać a z drugiej miałam ochotę im wygarnąć. Mimo wszystko trochę się ich bałam, bo po takich typach można się wszystkiego spodziewać.
Lekcje mijały szybko, oprócz tej jednej - ostatniej, którą prowadziła moja ukochana pani dzięki której nie potrafiłam skupić na jej gadaniu od rzeczy tylko całe 45 minut poświęcałam obserwowaniu i liczeniu mrugnięć jej paczadeł. Odjazd -.-
- Marcelino, mogłabym prosić cię byś zaniosła dziennik do 3 b ? - zwróciła się do mnie z fałszywym uśmiechem. Z resztą, to była nasza jedyna wspólna cecha. W głębi już miałam ochotę powiedzieć " nie " ale uniosłam z krzesła tyłek i ruszyłam po najważniejszą księgę świata - zasrany dziennik.
Na korytarzu jak zawsze ciemno i cicho. Słychać było jedynie głos tej starej ropuchy która tłumaczyła czym różni się od siebie meteor od meteorytu.
Gdzie ta 3 b ?! - klnęłam w duchu przyglądając się numerkom na drzwiach od klas. Jest! Namierzyłam ją wzrokiem. Podeszłam do drzwi i całkiem niespodziewanie poczułam niesamowity ból głowy.. Ooo.. Zajebiście- dostałam drzwiami. Słyszałam tylko huk, szum i rozmowy.
- Wszystko w porządku ? Żyjesz ?! - pytała zdenerwowana pani od angielskiego. Całe szczęście, że to tylko ona!
-Tak... chyba tak. - odparłam rozglądając się dookoła.
- Dokończcie ćwiczenia, ja zaraz wrócę a ty Dominika ! Chodź tutaj ! - zawołała niziutką i promienną brunetkę. - Popilnuj jej przez chwile.
- Dobrze. - rzekła i siadła obok. - Bardzo głowa boli ? - zapytała z grymasem na twarzy.
- Nie jest źle.. Troche mi się jeszcze wszystko marze. - odparłam.
- A ty Iwan ?! Jesteś dumny ? - zapytała ironicznie dziewczyna a ja usłyszałam tylko głośne trzaśnięcie drzwi za plecami.
Zadzwonił dzwonek. Jeszcze chwile mnie przetrzymali z lodem na głowie ale wreszcie pozwolili iść do domu. Wierna przyjaciółka jak zawsze czekała zaniepokojona a kiedy opowiedziałam jej co się stało z zamartwienia zaczęła się śmiać.
Na dworze deszcz.. mokro i zimno. Coś czego nie lubię. I jeszcze ta boląca głowa.
- Dasz radę iść piechotą do domu czy zadzwonić po brata ? - zapytała mnie przyjaciółka. Ja w ramach odpowiedzi na to pytanie posłałam znaczące spojrzenie i wyszłam na zewnątrz.
- Ta pogoda mnie dobija. - odparłam zarzucając kaptur na głowę. Nagle na ramieniu poczułam, że ktoś mnie zatrzymuje, odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. To było on - jak porażenie prądem.
- Jakiś problem ? - wydukałam całkiem spokojnie.
- Przepraszam za tamto.. - powiedział ze skruchą chłopak który zawsze był pewny siebie w gronie swoich kumpli.
- Nie rozumiem.
- Uderzyłem cię drzwiami w głowę. To naprawde było przypadkowo i niechcący. Gdybym wiedział, że tak sie stanie wytrzymałbym te 5 minut do przerwy. - powiedział i lekko się uśmiechnął. Już nie miałam siły się na niego gniewać.
- Ok, zapomnijmy. - odparłam i po raz pierwszy obdarzyłam go uśmiechem, jednak nie mógł się nim nacieszyć zbyt długo bo jak to bywa w moim zwyczaju ruszyłam w swoją stronę.
- Zawsze kiedy rozmawiamy spieszysz się gdzieś.
- Może i to strasznie dziwne ale .. głowa mnie boli. - odparłam z sarkazmem. - Wybacz, kiedy indziej pogadamy.
- Może jutro.. ? Tam gdzie wczoraj wieczorem.
- Daj sobie spokój z pierwszoklasistką ! No weś.. chyba masz swój honor !
- Przecież to nie jest randka, chce po prostu pogadać, jakoś wynagrodzić te drzwi. Z resztą ty zadecydujesz..
- Ok. - odparłam po krótkiej ciszy. Staliśmy na wprost siebie tak blisko. Nie wytrzymałabym dłużej tego spięcia, musiałam zwiać.
nono :D się zaczyna dziać :D Pisz szybko następny ;*
OdpowiedzUsuńnie mogę uwierzyć, że wcześniej nie wpadłam na twój blog
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest boskie
główna bohaterka można powiedzieć, że w pewnym sensie odzwierciedla mnie